Rozdział 2

9.5K 646 206
                                    

*Jill*

Oszołomiony chłopak lekko zwolnił swój uchwyt. W tym momencie wyrwałam mu się i zaczęłam uciekać. On mnie gonił. Oczywiście nie miałam najmniejszych szans na ucieczkę, więc postanowiłam trochę utrudnić Jeffowi pogoń.
Najpierw wbiegłam w krzaki cierniste. Trochę się pozacinałam, lecz biegłam dalej. Jeff chyba doznał większych urazów, bo usłyszałam trzask łamanych gałęzi i ciche przekleństwa.

Odwróciłam się, moim oczom ukazał się Jeff. Tyle że nie wyglądał groźnie. No chyba chłopak zaplątany w krzaki cierniste, którego włosy sterczą w każdą stronę i jest widocznie oszołomiony nie może być straszny.

Chwilę stałam i patrzyłam na Jeffa, gdy nagle udało mu się wstać. Widziałam, że był wkurzony, więc stwierdziłam, że trzeba uciekać...
Ale gdzie?

Rozejrzałam się chwilę dookoła i w oddali zobaczyłam jezioro. Ok. Mi pasuje.

Gdy zauważyłam, że Jeff jest gotowy do ataku, ponownie się zerwałam i zaczęłam biec jak najszybciej w stronę jeziora. Kiedy chłopak był zaledwie kilka metrów ode mnie, wskoczyłam do lodowatej wody. Zaczęłam płynąć jak najszybciej mogłam.

*Jeff*

Hahaha. Nie wierzę... ona na serio myśli, że mi ucieknie?!

Faktycznie, trochę się poraniłem wpadając w krzaki. To mnie tylko bardziej wkurzyło. A najlepsze jest to, że ta idiotka zamiast uciekać stała i patrzyła się na mnie. Czy ona nie wie kim ja jestem??? No z tego co wiem to zna moje imię... więc pewnie coś o mnie czytała. Każdy kogo do tej pory spotkałem panicznie się mnie bał. To jej zachowanie było co najmniej dziwne...

Jednak o czym ja tam myślę. Muszę wykorzystać sytuację i się... znaczy ją trochę rozerwać.

Szybko wstałem i w tym momencie dziewczyna znowu zaczęła myśleć jak normalny człowiek. Rzuciła się w stronę jeziora... mi to pasuje. Gdy byłem kilka metrów od niej, skoczyła do wody, ochlapując mnie.... brr...

Bez zastanawiania się wskoczyłem do jeziora i zacząłem płynąć za dziewczyną. Co jak co ale pływa dobrze. Nawet bardzo dobrze.

*Jill*

Boże czy on się nie może ode mnie odczepić??? Byłam pewna, że nie wskoczy za mną do wody. Cóż... myliłam się... Zaczęłam płynąć jak najszybciej.

Po chwili dotarłam do brzegu i pobiegłam dalej. Podczas biegu odwróciłam się, żeby zobaczyć, czy Jeff dalej za mną biegnie. Niestety moje obawy potwierdziły się. Biegł za mną... cały we krwi (przez ciernie), cały mokry i do tego bardzo wkurzony. Teraz jestem już pewna, że mi nie daruje.

Biegłam jeszcze pewną chwilę, gdy zobaczyłam klif. Co mi szkodzi spróbować tam wejść? I tak umrę.

Zwinnie skręciłam z dotychczasowego toru mojej ucieczki. Z tego co usłyszałam Jeffowi nie udało się wyrobić na zakręcie i na coś wpadł. To dobrze. To nawet świetnie. Będę miała trochę więcej czasu na ucieczkę i wspinaczkę.

Gdy byłam już pod klifem szybko spojrzałam w stronę Jeffa. Ten był jednak dość daleko.

Złapałam pierwszej lepszej wystającej skały i podciągnęłam się. Podparłam się nogami i powoli byłam coraz bliżej szczytu. Jeszcze tylko kilka metrów... nagle coś, (czyli Jeff) złapało mnie za nogę i pociągnęło w dół. A ja głupia miałam nadzieję, że ucieknę...

Razem z chłopakiem spadliśmy z dziesięciu metrów na krzaki. Na moje szczęście bluza Jeffa zaczepiła się o jedną z gałązek. Jakoś udało mi się wstać i już chciałam ponownie uciekać, gdy poczułam przeszywający ból w nodze. Popatrzyłam co się stało. Szczerze wolałabym tego nie zauważyć. W nogę miałam wbity nóż. No i mogę pożegnać się z ucieczką i przy okazji z moim życiem. Pomyśleć, że jeszcze niedawno tak bardzo chciałam spotkać Jeffa...

Usłyszałam śmiech... Psychiczny śmiech. No ok. To mój koniec. Stoi obok mnie Jeff... wielki zabójca. A ja leżę obok niego z nożem wbitym w nogę. Ej... chwila... mam jego nóż.

Jednym ruchem wyciągnęłam nóż z nogi i wycelowałam nim w chłopaka. On, kiedy mnie zobaczył zaczął się jeszcze bardziej śmiać.

*Jeff*

Czy ona twierdzi, że z pomocą jednego małego nożyka jest w stanie mnie pokonać??? I jeszcze w dodatku nie może wstać. Hahaha. Takie zachowanie tylko mnie bawi.

-Czemu zaczęłaś uciekać? I przy okazji próbowałaś mnie zgubić? -powiedziałem. -No co jak co ale dawno tak dobrze się nie bawiłem.

Dziewczyna spojrzała na mnie i nic nie mówiła... postanowiłem trochę pomóc jej w wypowiedzi. Przygwoździłem ją do ziemi, przyłożyłem nóż do gardła i powiedziałem...

-Chciałbym coś wiedzieć... ale widzę że po dobroci nic z ciebie nie wyciągnę...- odpowiedziała mi cisza... No niestety, chciałem spokojnie pogadać, ale nie mogę. Cóż... nie jest mi już do niczego potrzebna.
- Dobra... - w końcu się odezwała - uciekałam i walczyłam z tobą. To fakt. I może się zdziwisz ale nie uciekałam przed tobą, bo się ciebie boję. Chciałam tylko doprowadzić do naszej rozmowy i to mi się udało.

Popatrzyłem na nią z niedowierzaniem. Faktycznie ona się mnie nie bała...

- Mogę ci jeszcze powiedzieć tyle, że zapytałeś mnie czy mam jakieś ostatnie życzenie... ale zamiast pozwolić mi cokolwiek powiedzieć chciałeś mnie od razu zabić.
- No dobrze, to w takim razie co takiego chcesz? - rzuciłem od niechcenia. - Na serio to coś jest takie ważne, że musiałaś mnie tak wkurzać i doprowadzać nas do takiego stanu???
-Po pierwsze, tak to jest ważne. A po drugie... - chwilę się zawahała - chcę wiedzieć, czy istnieją inni... No inne creepypasty...

Nie wiedziałem co odpowiedzieć... oczywiście, że istniejemy ale po co komu ta informacja... Chociaż ona ma zaraz umrzeć...

- Tak, istniejemy- wypaliłem- czy twoje życie jest już kompletne?
- Nie. - powiedziała lekko zmieszaną
- To czego jeszcze chcesz???

-Tylko jednego... poznać ich wszystkich...

Want to be my candy?-Laughing JackWhere stories live. Discover now