3.

386 11 2
                                    

- Daniela, jak miło Cię słyszeć - powiedział z ewidentnie sztuczną radością w głosie - Czyżbyś miała jakieś interesujące informacje?

- Informacje? - osłupiałam. Kompletnie zbił mnie z tropu. Jakie informacje????

- Casper. Mówi Ci to coś?

Aaaa, Casper! Mentalnie palnęłam się w czoło. Zupełnie o nim zapomniałam! Nie mówiąc o tym, że nawet nie spróbowałam wykręcić jego numeru. P

- Myślisz, że to takie proste? - zaatakowałam w ramach samoobrony - Że nic nie robi tylko czeka na mój telefon? Nie odbiera, nie oddzwania, może w ogóle zmienił numer!

- To po co dzwonisz? - warknął z irytacją przerywając mój wywód

- Bo mam ważniejsze rzeczy! Antonia wyguglała Twoje nazwisko.

- No i?

- Francesco, do cholery, pijany jesteś czy co? Wyguglała Twoje nazwisko. Jak myślisz, w jakim kontekście się ono pojawia w internecie, na włoskich stronach?

W telefonie dało się słyszeć głośne westchnięcie.

- A to moja wina, że Ty jej nic nie powiedziałaś?

- Nie odwracaj kota ogonem! Jest jeszcze gorzej! Ona chce tam jechać!

- Gdzie?

- Na Sycylię! Ty mnie w ogóle nie słuchasz...

- Zapraszam - wesołe nuty po raz pierwszy podczas tej rozmowy zabrzmiały w jego głosie - Piękna wyspa.

- Bądź poważny! Ja nie powinnam przecież raczej z nią jechać.

- Masz rację. Nie powinnaś. Zwłaszcza, że nie masz pojęcia gdzie jest Casper.

- No więc...?

- No więc może przylecieć sama. Odbiorę ją z lotniska i, uprzedzając Twoje wątpliwości, będzie całkowicie bezpieczna.

- Ty chyba oszalałeś! - aż podniosłam głos. Reflektując się po chwili obejrzałam się w stronę mieszkania czy nie obudziłam córki - Nie ma takiej opcji. Nie puszczę jej samej.

- Chyba może spotkać się z własnym ojcem?

Dokładnie w tym momencie zaczęłam żałować, że do niego zadzwoniłam.

- Może. Chcesz się z nią spotkać? Przyjedź tutaj - co mnie podkusiło z tym telefonem...? - Wiesz, gdzie mieszkamy - dodałam złośliwie. Francesco roześmiał się głośno.

- Dziękuję za zaproszenie.

- Ja Ciebie nie zapraszam.

- Ej, Daniela, ale to Ty dzwonisz. Chcesz mojej pomocy czy nie?

- Nie chcę, ale muszę - rzuciłam znanym tekstem

- Okej, dla córki mogę się poświęcić. Powiedz Toni, żeby na razie nie szalała z pakowaniem się na Sycylię. Najpierw ja przyjadę do niej.

*
Dopiero parę dni później dotarło do mnie jak fatalny to był pomysł. Francesco, Tośka i ja w naszym małym mieszkanku. To po prostu musiało skończyć się katastrofą. Innej możliwości zwyczajnie nie było. Podczas kiedy ja niemal rwałam włosy z głowy, Antonia wpadała na coraz ciekawsze pomysły.

- Zróbmy imprezę - wypaliła w którymś momencie

- Co???? - wyrwało mi się odruchowo

- Imprezę powitalną. Dla taty.

- Tosia, dziecko...

- No co? - obruszyła się wydymając usta - Przez Ciebie ja w zasadzie nie znam własnego ojca! Babci nie pamiętam, a na Sycylię nie pozwalasz mi jechać! I nic mi nie mówisz! Gdybym nie znalazła informacji w necie, pewnie dalej nic byś mi nie powiedziała - aż sobie ciężko westchnęłam. Nie da się ukryć, że miała trochę racji. W zasadzie całkiem sporo racji - A teraz, jak w końcu mam okazję go poznać, Ty nie chcesz zrobić totalnie nic. Nic!!!

Oni. Oni. I ja. #4Where stories live. Discover now