Rozdział 5.

76.8K 3.3K 3.3K
                                    

Xander

Zatrzymałem się przed rodzinnym domem Hamiltonów. Cali zsiadła z motocykla i być może dopiero wtedy zorientowałem się, jak poważna była sytuacja, w której się znalazła. Spuściłem nóżkę, a następnie zeskoczyłem z maszyny.

Kobieta tym razem oczekiwała, aż pomogę jej ze zdjęciem kasku, zamiast z nim walczyć. Odsłaniając sobie dostęp do jej oczu, ujrzałem skąpaną we łzach twarz. Caliente zwiesiła głowę, kręcąc nią w zaprzeczeniu, i jeśli cokolwiek próbowała powiedzieć, nie nadeszło nic poza cichym szlochem.

Uniosłem przysłonę kasku, by móc na nią spojrzeć. Wierzyłem, że było zbyt ciemno, by ktokolwiek mógł dostrzec nas w okolicy spowitej mrokiem.

– Przepraszam – wymamrotała, cofając się o krok.

Delikatnym ruchem dłoni przetarła lewy policzek, a do prawego sam wyciągnąłem rękę. Gdy nawiązała ze mną kontakt wzrokowy, wydawało się, że wstrzymała oddech.

– Cóż, przynajmniej mam pewność, że nie jesteś taką podłą suką i jednak coś czujesz.

Parsknęła przez łzy. Przytknęła dłonie do twarzy, przemknęła palcami do włosów, a następnie oparła dłonie na biodrach.

– To niczego nie zmienia, Weston. – Zerknęła w bok, nim podniosła na mnie oczy. – Nie chcę, byś patrzył na mnie jak na życiową sierotę. Żadnego współczucia, rozumiemy się?

Wygiąłem brwi w górę, choć moje wargi rozciągnęły się w zawadiackim uśmiechu.

– Czyli co? – Rozłożyłem ramiona. – Zostajemy przy podłej suce?

Wybuchnęła cichym śmiechem, choć kilka sekund później powróciła ta poważna bizneswoman.

– Przestań nazywać mnie suką. – Rozkaz w jej głosie niósł za sobą ostrzeżenie.

– Miałaś błysk w oku, gdy to powiedziałem. – Dźgnąłem ją zaczepnie w bok z bezczelnym uśmieszkiem. – Przyznaj, że cię to kręci.

– Ten kask za mocno uciska ci łeb. – Postukała mnie w czubek głowy. – Dotleń się, Weston.

Przewróciłem oczami. Pozbyłem się ochrony, roztrzepałem włosy i zaczesałem je w tył. A ona na to patrzyła. Spodobał jej się sposób, w jaki moje palce przebiegły przez burzę ciemnych kosmyków, lecz zamarkowała to cichym chrząknięciem i odwróceniem wzroku.

– Powinnam już iść. – Wskazała kciukiem za siebie, wprost na dom. – Chłopcy pewnie niedługo wrócą.

Nie pozwoliłem umysłowi zapędzić się w czeluści wyobrażeń wobec możliwych scenariuszy, które rozegrają się tej nocy. Czy Hamilton znów zaśnie u jej boku? Czy będzie jej dotykał? Czy to jego palce poczują aksamit jej skóry pod opuszkami?

I dlaczego, do kurwy, o tym myślisz?

– Odprowadzę cię, jeśli to będzie w porządku – zaoferowałem, zrównując z nią krok.

Nie odpowiedziała. Zatrzymała się przed drzwiami i sięgnęła do płaszcza. Zarejestrowałem, że dłonie jej drżały. Niedobrze.

– Cali? – Mój głos rozbrzmiał w ciszy, która nas ogarnęła. – Myślę, że nie powinnaś zostać teraz sama.

– Nie bądź niedorzeczny, Weston. – Kręciła głową, a gdy sięgnęła po klucze, te spadły z łoskotem na ziemię.

Denerwowała się... znowu.

Wyprzedziłem ją, chwytając pęk z brelokiem czterolistnej koniczyny. Sam wsunąłem klucz w zamek i przekręciłem go dwukrotnie. Widziałem, jak wcześniej je zamykała.

Red Lies +18 || JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz