-12-

759 38 110
                                    

Oczywiście musiała go pocałować. No co za szmata.
-EJ! JA JESTEM JEGO NO TEN.. CHŁOPAKIEM!-Staralem się uratować Will'a przed tym czymś.
-Tak właśnie, to jest jego chłopak! I jest gejem! Takim potężnym.-Poparł mnie Lucas chociaż wiadomość o potężnym geju mógł sobie darować. Za to chłopak, którego pocałowała tamta szuja, nie odezwał się ani słowem i przeżywał szok wewnętrzny.
-Co? Jak to jesteś jego chłopakiem!? Co za ściema! Przed chwilą mówiliście, że jest singlem!-Powiedziała blondynka.
-Z A J Ę T Y M!! Miałem na myśli, że ma już kogoś! Tępa ruro!-Zaczął się z nią wykłócać mój przyjaciel.
-Ta? To udowodnij! Pocałujcie się!-Powiedziała laska z chytrym uśmieszkiem. Tak się składa, że już to kilka razy zrobiłem, więc jak zrobię to kolejny to nic się nie stanie. Złapałem Will'a za podbródek i delikatnie musnąłem jego usta. Jego mina wyrażała kilkanaście emocji naraz. No cudowna mina. Dziewczyna stała wryta w podłogę.
-Fu.. geje..,ale ja nie odpuszczę! Nawet jeśli jest gejem to dla mnie przestanie nim być! Przekonasz się pajacu!-Wykrzyczała mi w twarz ta cymbałka. Ta jasne.

Przez następne 20 minut śmialiśmy się z Lucasem z zaistniałej sytuacji, natomiast naszej ofierze chyba nie było do śmiechu.

-Will, który pocałunek podobał ci się bardziej? Twojego męża Mike'a czy tamtej typiary?
-No jasne, że Mike'a!-Wykrzyczal na pół galerii chłopak, jednak gdy zdał sobie sprawę z tego co powiedział, momentalnie stał się czerwonym burakiem na co ja i Lucas zaczęliśmy się śmiać. Uroczo. Nagle zza rogu pojawiły się dwie dobrze nam znane dziewczyny. El i Max.

-Oho, patrz to ten pajac który zostawił mnie dla tego pedała!-Wykrzyczała El po czym wskazała na Will'a. Ten tylko opuścił głowę na dół, było widać, że zrobiło mu się przykro.
-El, nie przesadzaj okej?-Max Starała się uspokoić dziewczynę.
-Nie! To on mnie zostawił! Will nawet nie zasłużył na szczęście! Mike zostawił mnie dla jakieś ofermy życiowej! I ja mam być spokojna!?-Przesadzila. Mój grzybek nagle wstał i pobiegł w stronę łazienek. Zazwyczaj nie przejmował się AŻ tak takimi komentarzami, jednak od bliskich mu osób bardzo przeżywał.
-Eleven! Przestań! Już wiesz dlaczego z tobą zerwałem!? Zmieniłaś się! Idź do diabła!-Powiedzialem, a raczej wykrzyczałem po czym pobiegłem za Will'em. Lucas nie zbyt wiedział co ma robić gdyż była tam tez jego dziewczyna.
-No to ten.. Hej Max! Ładnie wyglądasz?-Starał się przynajmniej.

Dobiegłem do łazienek. Przed jednym z luster stał Will.
-Will.. wybacz za nią, zmieniła się przez ten rok no i jest zła, że z nią zerwałem.
-Mike, jest okej. Przecież to nie twoja wina, już się przyzwyczaiłem do takich wyzwisk!-Powiedział chłopak spoglądając na mnie z smutkiem w oczach.
-Ale ty nie powinieneś był się przyzwyczajać! To nie jest normalne ani okej, że cię tak traktują!-Przypomniał mi się Troy, który wyzywał Will'a i bił go bo jest gejem, mimo że nawet o tym nie wiedział.
-Wiem, że to nie jest normalne, ale tak już po prostu jest.. jestem inny niż wszyscy i tyle.-Zrobiło mi się go żal. Wcale nie był inny, był taki jak każdy i miał uczucia. A niektórzy traktują go jak jakieś bezuczuciowe stworzenie. Podszedłem do Will'a i go mocno przytuliłem. Staliśmy tak chwile aż chłopak się odezwał.

-Wracajmy do Lucas'a. Nie wiadomo jak sobie radzi z Max i El.-Zażartował.
-Tak, masz racje.-Powiedziałem i się lekko zaśmiałem wyobrażając sobie ciemnoskórego, który starannie dobiera słowa aby nie oberwać od swojej dziewczyny.

Wróciliśmy do trójki przyjaciół. Wyglądali jakby sie dobrze dogadywali. Popatrzyłem na Will'a i wzruszyłem ramionami. Usiedliśmy razem z nimi przy stole i nasłuchiwaliśmy o czym gadają. Chwile później sam dołączyłem się do rozmowy.

Pov: Will
Każdy uczestniczył w rozmowie z wyjątkiem mnie. Bałem się, że jak się odezwę to wszystko zepsuje. Całą atmosferę. Często się tak czułem, więc każdy w grupie uważa mnie za tego najcichszego choć sam uważam, że to nie prawda.

Kilkanaście minut później, dziewczyny już poszły, a my postanowiliśmy pójść do lasu. Tak dla zabawy.

Szliśmy sobie tak po lesie rozmawiając na jakieś głupie tematy aż tu nagle zaatakował mnie gołąb.
-AAAAAAAGRH! ZABIERZCIE TO!-Zaczalem się wydzierać na pół lasu. Ten gołąb pociął mi całą rękę!
-Boże święty!-Mike próbował jakoś przegonić ptaka patykiem, a Lucas się tylko śmiał. No bardzo śmieszne. Po kilku próbach ściągnięcia gołębia patykiem, udało się. Moja ręka nie wyglądała dobrze. Było trochę krwi od pociętych przez gołębia ran, ale już trudno. Nic mi przecież takiego nie jest.

Chodziliśmy jeszcze chwile po lesie, a później postanowiliśmy już pójść wszyscy do swoich domów.

-Wróciłem!-Oznajmiłam moją mamę, która również powinna już być w domu.
-Dobrze! Chodź na obiad.-Krzyknęła moja rodzicielka.

Usiadłem przy stole, a mama podała mi talerz z posiłkiem. Nagle złapała się za głowę i wyglądała jakby czemuś nie dowierzała. Średnio wiedziałem o co chodzi.
-Mamo? Wszystko..dobrze?-Spytalem. Ten widok był naprawdę przerażający zwłaszcza, że patrzyła się gdzieś w moim kierunku.
-Will.. Czy..Czy ty się tniesz..?-Powiedziała po czym wskazała na moją rękę. Zatkało mnie. Dosłownie zatkało. Moja mama ma mnie za jakiegoś niestabilnego psychicznie?
-Co?! Mamo to nie tak! To gołąb mnie pociął! Rzucił się na mnie jak na jakiś chleb!
-Synku.. ja wiem, że po tym co przeszedłeś może być ci ciężko, ale robienie sobie krzywdy nie jest dobrym rozwiązaniem...-pojawiły się jej łzy w oczach.
-Ale mamo! Mike ci może potwierdzić, że mnie gołąb zaatakował! Tak samo Lucas! TO WINA GOŁĘBIA!-Wydarlem się. Mama spojrzała raz na mnie, a raz na moją rękę.
-Faktycznie wygląda jakby pazury ptaka.. i zanim poszedłeś do Mike'a tego nie miałeś, a wątpię, że przy nim zrobiłbyś coś takiego.. Eh. Wierze ci słonko.. i przepraszam, że tak chociaż pomyślałam.. ale nie obraz się jak się spytam Mike'a o to przy najbliższej okazji gdy go spotkam.-Była nadopiekuńczą. Ta cala sytuacja była śmieszna jak i krępująca dla mnie. Moja własna matka myśli, że mógłbym zrobić coś takiego..

Moja rodzicielka opatrzyła mi rękę aby nie wdało się żadne zakażenie.
-Uważaj następnym razem na gołębie!-Powiedziała z uśmiechem.
-Tak wiem.-Zaśmiałem się lekko.

Umyłem się oraz ogarniałem do snu, a następnie sprawdziłem godzinę. Była 22:12. Przed snem postanowiłem pooglądać moje rysunki z Mike'em..

Pov: Lucas.
Siedziałem sobie spokojnie w domu, aż nagle mi się przypomniało, że 6 miesięcy temu i 18 dni zostawiłem u  Will'a mój dezodorant. Muszę teraz po niego iść bo przecież jutro zapomne. Dobra idę.

-Mamo, zaraz wracam! Zostawiłem coś u Will'a i muszę po to wrócić.
-Dobrze skarbie, ale masz zaraz być w domu bo już ciemno na dworze!
-Tak tak wiem.

Wyruszyłem w tą ważną  podróż. Czułem się jak jakiś rycerz jadący po swoją księżniczkę.
Gdy dotarłem już pod dom Byersów, stwierdziłem, że jego mama może już spać, więc aby nie przeszkadzać wejdę przez okno Will'a.

Zacząłem się wspinać. Na szczęście szatyn miał pokój na parterze wiec to nie było ciężkie. Z okna zauważyłem, że przegląda jakieś rysunki. Przyjrzałem się im i był to oczywiście Mike. Typ ma serio problem. To już jest obsesja.

Zacząłem pukać w okno, a Will nagle spadł z łóżka. No jakby ducha zobaczył.
-Lucas!? Co ty tu robisz? Oszalałeś?-Zaczął się awanturować mój przyjaciel.
-Ty jesteś chory! Ile ty tego masz!? Chociaż przyznaje, że ładne. Dopracowane.-Powiedziałem prawdę. Ale ilość tych rysunków jest przerażająca.
-Lucas! Po co przyszedłeś!? A tak poza tym to wcale nie mam obsesji?-Powiedział chłopak, ale się wkopał.
-Nie mówiłem, że ją masz... CZYLI POTWIERDZASZ, ŻE MASZ OBSESJE NA MIKE'U! OŁ EM DŻI! A tak w ogóle to przyszedłem po dezodorant. Zostawiłem jakis czas temu i no.
-Boże święty.. serio? Po to tu przyszedłeś? Masz szczęście, że mam pudło na jakieś zaginione rzeczy moich przyjaciół i Mike'a..
-A to Mike nie jest twoim przyjacielem?-Uuu Will się ostro w nim zakochał.
-Co? Jest, ale takim no ten.. ee.. trzymaj dezodorant!-Rzucil nim we mnie po czym wypchnął przez okno i je zamknął. Tak działa miłość na ludzi..

Wróciłem z moim dezodorantem do domu szczęśliwy i poszedłem spać.

—————————————————
Dziekuje wszystkim osobą które mi komentują książkę <3. Papapa

Love you more than anything // BylerWhere stories live. Discover now