XI. Europejscy sojusznicy.

738 60 115
                                    

– Chciałbym zaprzeczyć, że go nie oszukałem, ale to zrobiłem. – zaczął Eddie, rozglądając się po wszystkich. – Stając się wampirem, zostałem czymś połączony z nim. Nie mogę powiedzieć, że jesteśmy jednością, ale coś nas ze sobą spaja.

– Taka sytuacja jak ze mną? – spytał Will, ale Munson potrząsnął głową.

– Nie mogę go wyczuć, ale można powiedzieć, że on siedzi w mojej głowie. Na początku mówił do mnie różne rzeczy, ale kiedy skupił się na Steve'ie, odpuścił mi trochę. Wiedział, że na mnie za dużo nie zyska. – czuł, jak pocą mu się ręce. Harrington resztkami sił złapał go za dłoń, aby okazać mu jakiekolwiek wsparcie.

– Będąc jego jakąś częścią, na pewno nie pozwoliłby ci tak po prostu odejść. Na tym polegało twoje oszustwo? – odezwał się Mike, a Eddie przez chwilę milczał.

– Nie do końca tylko na tym. – odparł, ściskając mocniej dłoń Steve'a. To przynosiło mu otuchy. – Kiedy obudziłem się sam na wielkim placu martwych nietoperzy, nie czułem tak wielkiego strachu, jak powinienem. Towarzyszyło mi jakieś uczucie, że jestem w prawidłowym miejscu. Po prostu wstałem i zacząłem iść tam, gdzie powinien być on. Coś kazało mi tam podążać.

– Myślisz, że Vecna wezwał cię telepatycznie? – spytała Robin, a wampir wzruszył ramionami. Sam nie był tego pewny.

– To jest najbardziej prawdopodobne. – mruknął mężczyzna i przetarł ręką twarz. Nie był gotowy na tę rozmowę. – Gdy tam wszedłem, czekał na mnie. Był zmęczony i mówił cicho, ale wyraźnie. Nie odczuwałem strachu ani niepokoju. Jakiś głos mi podpowiadał, że każdy mnie zostawił i tylko on może mi pomóc. Uwierzyłem mu.

Steve poczuł ukłucie w sercu, ponieważ wszystko zaczęło mu się przypominać. Naprawdę niewiele mu brakowało do rozpłakania się.

– Na początku zaczął mi tłumaczyć, kim, a bardziej czym jestem. Słuchałem go jak zahipnotyzowany. – mówił dalej, patrząc na swoją i Steve'a dłoń. – Mówił, jak potężny jestem i ile mogę osiągnąć z nim u boku. Wierzyłem mu i trwałem przy nim przez jakieś kilka dni. Zaufałem mu.

– Co się później wydarzyło? – Eleven odezwała się cicho, spoglądając na mężczyznę. 

– Zacząłem rozumieć, że próbuję on odzyskać siły, posługując się moim zmodyfikowanym umysłem. Będąc wampirem i jego częścią, żywiłem się szczątkami tych nietoperzy i tym, co on sam mógł stworzyć. Nie wiedziałem, że tym samym on zdobywa energię. Pozwalałem mu zaglądać do swojej głowy, nie wiedząc, że wysysa ze mnie moje "moce".  – tu zrobił cudzysłów w powietrzu. – Postanowiłem więc poszukać jakiegoś wyjścia, którego nie zamknął. Wszystkie inne ponownie zniszczył, bojąc się, że wrócicie, jednak potrzebował na to wiele energii i czasu. Nie mógł zamknąć wszystkich na raz. 

Tu na chwilę się zatrzymał, patrząc na każdego. Na końcu spojrzał na Steve'a, który słabo się do niego uśmiechał, aby dodać mu otuchy. Eddie odetchnął. 

– Po jakimś czasie udało mi się uciec, sprawiając, że nie miał on stałego punktu "pożywienia". Przez to też prześladowanie nad Steve'm tyle zajęło mu czasu. Wiedział, że do was wrócę i wiedział też, że Steve nie może się pogodzić z moją śmiercią.

– Moje koszmary nie były od początku spowodowane przez Vecnę? – spytał słabo szatyn, na co wampir pokręcił głową.

– Miałeś je wcześniej niż on zaczął działać. Sprawił tylko, że stały się one realniejsze i mocniej na ciebie oddziaływały. Dopiero później zaczął przekształcać je w wizje i nawet wchodzić do nich. Tak jak dziś. – odpowiedział, a chłopak zaśmiał się smutno. Czuł, że nie było dla niego ratunku.

Uchylone okna ||Steddie||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz