2. Intryga odbijania byłych

99 12 18
                                    

Odrabiałam zadanie domowe z biologii, bo Chaplin nie miała litości już pierwszego dnia, jednocześnie rozmawiając przez telefon z Roxanne. Gdyby nie ona, przeszłabym załamanie nerwowe związane z tym przedmiotem.

— Myślę, że Rose desperacko potrzebuje faceta — stwierdziła Roxy, a ja zaśmiałam się pod nosem. — Nie tylko faceci potrzebują seksu.

— Nie wiem, czy jakiś by wytrzymał z panią profesor — westchnęłam ociężale. — Myślisz, że Max włoży jakiś wkład w wasz projekt?

— Nie sądzę — odparła zawiedziona — Nie obraź się, ale twoja platoniczna miłość nie jest okazem wysokiej inteligencji.

— Chyba nie jest aż tak źle. — stwierdziłam z nadzieją.

— Lara, minęły dwa lata. To ten przypadek, w którym nie mądrzejesz ani trochę, ale postaram się wyłuskać co z niego najlepsze i jako dobra przyjaciółka będę mu sprzedawać gadaki o tobie — uśmiechnęłam się pod nosem. — A ty i Killian? Jak zamierzasz to rozegrać.

— Umówiłam się z nim w Conor's, za godzinę się widzimy — wyjaśniłam. — Chcę mieć projekt z głowy, żeby szybciej mógł się zająć Alieen, bo wtedy ja będę miała Maxa.

— Daj znać, czy przyjechał mustangiem — zaczęła się śmiać. — Stara, mówię ci. Mój dziadek jeździł tym samym modelem, którym jeździ Moore.

— Odnoszę wrażenie, że ten chłopak w ogóle jest jakiś odklejony. — spojrzałam na mój egzemplarz Opowieści o dwóch miastach.

— Oczy się nie zmieniają. — powtórzyła Roxanne, zanosząc się śmiechem.

— Creep. — cmoknęłam z dezaprobatą. — Dobra, koniec pogaduch, idę się przebrać i będę wyruszać, zanim mama wróci z pracy i nie zaproponuje podwózki.

— Paa. — usłyszałam tylko, zanim się rozłączyłam. Zamknęłam zeszyt z biologii z hukiem, zgarnęłam długopis, lekturę i wrzuciłam do małego brązowego plecaka, aby następnie zmienić tylko górną część garderoby na coś luźniejszego, bo półgolf w paski zaczął mnie uwierać.

— Dokąd to? — zatrzymał mnie zaskoczony tata, kiedy schodziłam po schodach.

— Może nie uwierzysz, ale w szkole zadają projekty do zrealizowania z innymi uczniami, woah! — rzuciłam ironicznie. — Idę się spotkać w tej sprawie z moim partnerem. — wskazałam palcem kierunek przede mną.

— Podwieźć cię? — zapytał z troską.

— Dziękuję, ale nie trzeba — pocałowałam go w policzek — Nie baw się w mamę, proszę. — Złożyłam dłonie jak do modlitwy, zasalutowałam i wyszłam wesoło z domu, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu bez żadnej przyzwoitki.

Byłam w Conor's Goods dokładnie po dwudziestu minutach. Zresztą w tym miasteczku wszystko było obok siebie, taka już ich przypadłość. Małych miasteczek.

Kiedy tylko pchnęłam drzwi, rozbrzmiał dzwonek, a ja z uśmiechem skierowałam się do lady, gdzie powitała mnie Mindy. Miała może z pięćdziesiąt lat i pamiętała, jak byłam w pieluchach.

— Larissa! — ucieszyła się. — Jak dobrze cię widzieć, kawowy romans? — zagadnęła z uśmiechem, a ja potwierdziłem skinięciem głowy, rozejrzałam się po lokalu i w jego kącie dostrzegłam czekoladową czuprynę i kurtkę z naszywkami.

Odebrałam swój koktajl z fioletową słomką i zajęłam miejsce naprzeciw Killiana, rzucając plecak obok siebie na zielonej kanapie. Chłopak wyjął z uszu słuchawki i zaczął się na mnie patrzeć wyczekująco. Żadne z nas się jednak nie odzywało.

Świece znów zapłonąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz