Rozdział 11 - zabawa

340 34 21
                                    

Wybaczcie za nieobecność, miałem kryzys z pisaniem tego, bo nagle cały koncept postaci Thomy, jaki wykreowałem mi się nie podoba, ale wiem, że ktoś to czyta i głupio byłoby tak to porzucić. 🙏

Rozdział zawiera treści nieodpowiednie dla niektórych czytelników: homofobia.

"Wydajesz się ostatnio jakiś weselszy. Co się stało?" Zapytała matka przy niedzielnym obiedzie.

"Pewnie znalazł dziewczynę." Dodała Ayaka, a brat natychmiastowo kopnął ją pod stołem w kolano, przez co spuściła głowę w dół, rozumiejąc już swój błąd.

Ojciec zerknął na niego i bez komentarza kontynuował posiłek.

"Nic z tych rzeczy. Po obiedzie wychodzę z Thomą na festyn z okazji otwarcia tej pływalni za miastem." Oznajmił zadowolonym głosem.

"Tak? Czym jedziecie?"

"Też chcę..." Ayaka spojrzała na brata błagającym wzrokiem. "Weźmiesz mnie? Proszę! Nie będę za wami chodzić!"

"Nie, bo będę musiał cię pilnować... poza tym bachorów nie wpuszczają." Dodał.

"I co będziecie robić? Idziecie popływać czy na przekąski?" Kontynuowała z uśmiechem na ustach. Uwielbiała słuchać o planach swoich dzieci.

"Jeszcze nie wiemy."

"Potrzebujesz pieniędzy na bilet? I czym w końcu jedziecie? Nie odpowiedziałeś."

"Pociągiem i nie, nie trzeba. Mam jeszcze swoje pieniądze." Uśmiechnął się ciepło, chociaż wzrok ojca sprawiał, że powoli czuł się niepewnie, jakby musiał zacząć uważać na swoje słowa. Zerknął na niego kątem oka i to sprawiło, że postanowił się odezwać.

"Mam nadzieję, że to tylko wasza głupia przyjaźń." Dodał, wiedząc, że Thoma jest gejem od jego ojca. W końcu są dobrymi znajomymi. Ayato uśmiechnął się, odkładając łyżkę na bok.

"Do czego nawiązujesz?"

"Ty wiesz do czego."

Kobiety popatrzyły na siebie, nie mając pojęcia o co chodzi tej dwójce. Nie potrafili się pogodzić i każdą rozmową jeszcze bardziej zaostrzali konflikt...

"Jasne, że wiem." Wstał od stołu. "Nagle odechciało mi się jeść. To na pewno nie przez tak zwaną głowę rodziny." Dodał sarkastycznie, zabierając swój talerz. Resztki wyrzucił do kosza, a naczynia włożył do zmywarki. Zabrał z korytarza swoją kurtkę oraz plecak i wyszedł z domu, zatrzaskując za sobą drzwi, by poinformować jeszcze raz wszystkich o tym, jak wściekły był.

Co to miał być za komentarz?! I do tego przy mamie i Ayace? Nie mógłby, chociaż na chwilę przestać zachowywać się jak skończony kutas?

"Naprawdę nie możesz powstrzymać się od tego, by po prostu nic nie mówić? Wiesz, jaki Ayato jest. Przez was tylko wszyscy chodzimy spięci." Skomentowała matka, dolewając Ayace soku. "Kiedyś narzekałeś, że Ayato nie ma przyjaciół, a teraz masz problem, gdy ich ma?"

"Byłbym szczęśliwszy, gdyby zaczął spotykać się z dziewczynami, a nie z tym całym... pedałem." Prychnął rozbawiony. "Wiesz, co wtedy ludzie o nas pomyślą?"

"A więc o to chodzi? Nie wierzę, że możesz być taki nietolerancyjny." Wyśmiała. "Co jest złego w tym, że się przyjaźnią? Poza tym to syn twojego kolegi, trochę szacunku."

"Szacunku, szacunku..." burknął "Mnie w tym domu jakoś nikt nie szanuje."

"Oh, boże. A ty znów swoje... Na szacunek trzeba sobie zasłużyć!" wywróciła oczami. "Spokój jest, jak ciebie nie ma."

will we ever smile? | thomaxayatoWhere stories live. Discover now