i hate you.

130 17 32
                                    

CW // wzmianki o śmierci, przekleństwa

— Chuuya! — donośny głos rozległ się po długim, białym korytarzu. Dźwięk odbił się od czterech kafelkowych ścian, tworząc małe echo, które kontynuowało swoją drogę do drzwi na drugim końcu przejścia. Rudowłosy, który ociekał wodą, opierał się o jedną ze ścian, kurczowo ściskając końcówki swojej zielonej bomberki. Co chwilę kaszlał. Miał zwieszoną głowę, wpatrywał się w szarą podłogę, na której przed chwilą leżał.
Prawie utonął. Wciąż czuł zalegającą w jego płucach wodę, miał trudności z pełnym oddychaniem, ale żył. Został w porę uratowany.
— Chuuya! — jego imię ponownie zostało wypowiedziane, a on uniósł wzrok. Wzdrygnął się, widząc wysokiego szatyna biegnącego w jego stronę. Przymknął swoje oczy, po czym poczuł uścisk wokół swojej talii. — Ty żyjesz.. — Dazai prawie rozpłynął się ze szczęścia, kładąc swoją głowę na jego ramieniu. Nie martwił się tym, że teraz i on był mokry. Odetchnął z ulgą. Naprawdę się cieszył. Wszystko wymknęło mu się spod kontroli, ponieważ drzwi zacięły się w najmniej oczekiwanym momencie.

Myślał, że nie zdążył.
— Odsuń się. — usłyszał. Agresywny ton głosu zabrzęczał mu obok ucha. Czuł dwie dłonie odsuwające go w tył. — Nie dotykaj mnie, gnoju. — Chuuya był zły. Wściekły. Łzy spływały po jego wilgotnej twarzy. Nie był smutny - nie chciał się użalać. Były to łzy goryczy i złości. Nie wytrzymał psychicznie.
— O co Ci chodzi?
Uniósł swoją dłoń, wymierzając ją prosto w policzek mężczyzny przed nim. Nie wahał się, przywalił mu z całej siły.
— Nie chcę Cię znać. — sapnął, biorąc głębokie wdechy. Był zmęczony, ale miał wrażenie, że zaraz straci panowanie nad sobą. Nie umiał określić tego, co tak naprawdę czuł. — Nie mów swojego nieszczerego "przepraszam". — od razu zareagował, gdy zobaczył ruch warg na twarzy szatyna. Podniósł się na nogi o swoich własnych siłach, przytrzymując się ściany. Było trochę lepiej, odzyskiwał energię. Podobno powinien jechać do szpitala, ale przecież siedział w więzieniu. To nie było takie proste.

Kątem oka dostrzegł postać, która stała przy drzwiach, na drugim końcu szerokiego korytarza. Może ich słyszała. Nie przejmował się tym, miał dość. Chciał to skończyć tu i teraz.
— Chuuya, ja-
— Do cholery, zamknij się! — krzyknął, odruchowo zaciskając dwie dłonie w pięść. Zrobił krok do przodu, przełykając ślinę, zanim zaczął mówić. — Próbowałeś mnie, kurwa, zabić. To nie było w porządku. "Żegnaj"? Tylko na tyle było Cię stać, gdy tak cudownie przyznałeś, że mnie nienawidzisz? Nigdy nie mieliśmy wspólnych momentów? Czy Ty siebie słyszysz? — zmarszczył brwi, zbliżając się jeszcze bardziej. Oboje przesuwali się coraz bardziej pod drugą ścianę, która stała naprzeciwko. Miał ochotę rzucić Dazaiem o sufit. Zbierało mu się na wymioty, był zawiedziony. Czuł, jak wszystko w nim pęka. — Świetnie. W takim razie nigdy nie uratowałem Ci życia. Nigdy nie zniszczyliśmy razem wrogiej organizacji w jedną noc. Nigdy nie byliśmy w stanie razem umrzeć. — prychnął ze złości, jego klatka piersiowa opadała i wznosiła się bardzo szybko. — Nigdy nie byliśmy partnerami. — dokończył, przełykając ślinę. Znów miał trudności z mówieniem, miał wrażenie, że coś zalega w jego przełyku. To bolało.

Cholernie.

Wyprostował się, zerkając prosto w czekoladowe oczy Osamu. Wzrok rozmazywał mu się przez zalegające łzy, które masowo spływały po jego policzkach. Miał wrażenie, że zaraz zacznie się nimi dusić.

— Nienawidzę Cię całym sercem. — zachwiał się, wypowiadając te słowa. Miał ochotę się odwrócić i zwymiotować, lecz na jego nadgarstku zagościł mocny uścisk.
Dazai nie miał zamiaru go puścić.
— Proszę. Daj mi to wytłumaczyć. — przyznał, spoglądając w dół na to, jak bardzo szarpnął jego ręką. Cofnął swoją dłoń w tył i zaczął mówić, nie czekając na odpowiedź ze strony rudzielca. Teraz było mu głupio. Cholernie żałował. — Przegiąłem. Nie powinienem był tego robić. Jedyne, czego chciałem, to abyś zrozumiał mój sygnał. Nie próbowałem Cię zabić, Chuuya. — przygryzł nerwowo wargę, licząc, że jego wyjaśnienia coś dadzą.
I znowu spadła z niego maska. Robił się zbyt emocjonalny, ale tym razem nie chciał tego kryć. Chciał, aby wszystko było jak dawniej.

cruelty || soukoku one-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz