Kawa •

406 16 0
                                    

Co jest najgorsze w tym specyficznym środowisku?
To, że o 17.00 siedzę w piżamie i oglądam bajkę a o 18.00 dzwonią i każą następnego dnia stawić się o 7.00 w jednostce. I tak właśnie o to kupuję piąta kawę na stacji bo 300 km przejechane w nocy bez kofeiny są dla mnie za trudne. Oczywiście, gdy podeszłam do ekspresu i wcisnęłam przycisk nic się nie stało. Pani, która mnie obsługiwała gdzieś poszła a przez to, że jest druga w nocy nikogo innego oprócz mnie nie ma. Westchnęłam i zaczęłam sprawdzać czy na pewno jest kawa i mleko.
- Nie wierzę- powiedziałam do siebie, ale nagle mój kubek zaczął się napełniać. Wzięłam go i usiadłam przy stoliku, potrzebowałam chwili przerwy. Gdy przeglądałam Instagrama na stacje wjechał czarny ścigacz. Widać było, że kierowca był zdenerwowany, najpierw szarpał się z kaskiem potem miał problem z motorem, na końcu wszedł do budynku rozglądają się za sprzedawcą. Gdy mu się przyjrzałam, musiałam przyznać, że był przystojny. Mimo, że wyglądał jakby ktoś przejechał mu kota to nie umiałam oderwać od niego wzroku. Miał surową, męską urodę. Wyglądał na młodego, ale przez złość i zirytowanie wydawał się kilkanaście lat starszy.
- Czy ktoś tutaj pracuje?! - warknął, aż się wzdrygnęła i to nie dlatego, że ton jego głosu był ostry. Nie wiem dlaczego ale wyobraziłam sobie, że tak musi brzmieć po wstaniu. Poczułam, że coś ściska w okolicach podbrzusza, zacisnęłam nogi. Z zaplecza wyszła przestraszona dziewczyna i szybko go obsłużyła. Przez cały czas stał ze skrzyżowanymi rękami i przyglądał się wszystkiemu mrużąc oczy. Wyglądał podobnie do mnie, jakby ktoś wyrwał go ze snu i kazał przejechać kilkaset kilometrów. Zamyśliłem się podziwiając jego twarz. Jednak szybko mnie wyrwał z moich rozmyślań gdyż też kupił kawę. Już zaczęłam współczuć dziewczynie za kasą bo w jego przypadku nic się nie działo. Wciskał coś na ekranie klnąc pod nosem. Nagle z ekspresu zaczął wydobywać się dym, a ekran zgasł. Spodziewałam się, że zaraz wybuchnie ale przetarł twarz dłońmi i oparł się o blat. Spojrzałam na moją kawą, której nawet nie ruszyłam. Ktoś chyba bardziej jej potrzebował. Mnie pobudził jego głos więc musiałam się zrewanżować. Wzięłam kubek do ręki i podeszłam bliżej. Nie zwrócił na mnie uwagi dopóki się nie odezwałam.
- Niesłodzona- powiedziałam, leniwie na mnie spojrzał.

Oczy

Najpiękniejsze brązowe oczy jakie kiedykolwiek widziałam i nawet to, że patrzył na mnie z zirytowaniem nie zmienia faktu, że mogłabym się w nie wpatrywać godzinami.
- Informuję, bo wyglądasz na kogoś kto potrzebuje cukru- lekko się uśmiechnęłam, spojrzał na moją rękę i czerwony, papierowy kubek. Potem przeniósł wzrok na moją twarz. Patrzyliśmy się na siebie w milczeniu, chyba wyglądałam się przekonująco bo wziął kubek. Miał dość szorstkie dłonie, byłam ciekawa czym się zajmuje. Gdy lekko się poruszył poczułam jego perfumy. Pachniał lasem ale jednocześnie oceanem, orzeźwiająco czyste połączenie. Nie odezwał się ani jednym słowem ale nie odebrałam tego jako brak kultury. Wydawał się bardzo zmęczony i przytłoczony. Nie chciałam dłużej naruszać jego przestrzeni, ostatni raz przyjrzałam się ciemnym tęczówkom i odeszłam. Wsiadłam do auta i padłam na siedzenie. Oparłam głowę o zagłówek i zamknęłam oczy, to było dziwne ale intensywne. Siedziałam tak chwile analizując co się stało, ale potem spojrzałam na godzinę, minęło 40 minut a ja mam jeszcze 100 kilometrów do przejechania. Włączyłam silniki i zobaczyłam jak brunet przygląda mi się pijąc kawę. Spięłam się, ale nie miałam czasu sie nad tym zastanawiać. Wyjechałam na autostradę nadal czując, że mnie obserwuje. W jednostce byłam około 5. Weszłam do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko.
- Witam, dzień dobry- nieznośny głos mojego przełożonego wyrwał mnie z krainy wiecznej szczęśliwości. Wzięłam telefon, była
10.25, za jakie grzechy muszę go znosić. Wstałam i ubrałam bluzę.
- Podchorąży dlaczego nie ma cię na płycie- wydarł się, gdy tylko otworzyłam drzwi.
- A dlaczego miałabym być- mruknęłam sama do siebie.
- Co tam mówisz- spytał.
- Proszę mi dać 10 minut- zasalutowałam, bo wiedziałam, że inaczej się nie odczepi.
- Masz 5- odszedł, nienawidzę tego dziada. Jedna z niewielu rzeczy jakich nauczyłam się w wojsku to maksymalna oszczędność czasu, jednak gdy spałaś kilka godzin to zamiast munduru ubierasz piżamę i myjesz twarz pastą do zębów. Gdy doprowadziłam się do względnego porządku pobiegłam na płytę lotniska.
- Witam, dzień dobry- powiedziała Klara wychodząc z hangaru.
- Bardzo zabawne- założyłam okulary przeciwsłoneczne.
- Och uśmiechnij się to będzie piękny dzień- była bardzo rozpromieniona co było bardzo podejrzane.
- Niby dlaczego?- usłyszałam odgłos podobny do lecącego śmigłowca.
- Właśnie dlatego- obróciłam się w kierunku, w którym patrzyła. Przed nami lądował Black Hawk.
- Komandosi- spytałam i podziwiałam maszynę, mimo że, latam odrzutowymi to śmigłowce zawsze mi się podobały.
- Lepiej, przyszli komandosi- westchnęła, a ja pokręciłam głową.
- Podchorąży, baczność- usłyszałam koło ucha, lekko się wzdrygnęłam ale spełniłam rozkaz. Oprócz mnie i brunetki było jeszcze kilka osób z obsługi naziemnej. Gdy łopaty przestały pracować, drzwi się przesunęły i zobaczyłam 8 uzbrojonych żołnierzy z dowódca, piloci śmigłowca musieli jeszcze wypełnić kwitki, ale jak nas zobaczyli kiwnęli, a my odpowiedzieliśmy tym samym. To co kochałam w lotnictwie to szacunek i wzajemna pomoc dla każdego pilota, nieważne czy latasz F-16, Mi-2 albo Cessna, wszyscy robimy to co kochamy i to nas łączy. Dowódca przybyłej ekipy podszedł i zaczął rozmawiać z majorem marudą. Przyjrzałam się stojącym w szeregu mężczyznom. Wszyscy byli wysocy i dobrze zbudowani, niestety kominiarki nie pozwoliły mi zobaczyć ich twarzy. Ale jeden z nich szczególnie zwrócił moja uwagę, przyglądał mi się od początku. Miałam wrażenie, że go skądś kojarzę.
- Podchorąży Kielak i podchorąży Młyń zaprowadzą was do pokoi i oprowadzą po jednostce, słuchać ich i nie kombinować- krzyknął ich dowódca i klepnął jednego chłopka w kask. Jednak można mieć gorszego przełożonego.
- Za mną - krzyknęła Klara i ruszyła. Gdy cała grupa ruszyła za nią, ja spojrzałam ostatni raz na śmigłowiec i podreptałam za nimi. Część z nich podczas drogi żartowała, inni się rozglądali, ale jeden z nich szedł i cały czas patrzył pod nogi. Był sztywny i spięty, ale nawet to nie pomogło mi się domyślić z kim przyjdzie mi pracować. Wieczorem po odprawie i treningu poszłam do biblioteki żeby dokończyć pisać jedną z części pracy licencjackiej. Była 18 a ja już miałam dość, praktyczne zasypiałam nad książkami. W pewnym momencie poczułam mocny zapach kawy. Otworzyłam oczy i przed sobą zobaczyłam parujący kubek. Parsknęłam na wspomnienie chłopaka ze stacji, podniosłam wzrok na mojego zbawcę. Niestety nie dane było mi zobaczyć jego twarzy, ponieważ miał bardzo nisko opuszczoną czapkę z daszkiem. Widziałam tylko jego usta i lekki zarost. Poza tym miał na sobie dżinsy i czarna koszulkę. Wzięłam kubek i napiłam się, była to mocna gorzka kawa.
- Niesłodzona- powiedział, a ja przechyliłam lekko głowę słysząc głęboki, niski głos.
- Informuję, bo wyglądasz na kogoś, kto potrzebuje gorzkiej kawy- powiedział i zanim wstałam żeby mu się przyjrzeć, odwrócił się i odszedł. To nie mógł być on. Nie wierzę, że można tak zmienić głos. Niewątpliwie była to jednak najlepszych kaw , jaką piłam w życiu. Nie wiem skąd ja wziął, na pewno nie ze stołówki. Popracowałam jeszcze kilka godzin i postanowiłam się zregenerować. Następnego dnia zostałam wezwana do sali szkoleniowej.
- Witam- zaczęła Klara, gdy weszłam do pomieszczenia.
- Nie zaczynaj - padłam na fotel obok niej, poza nami doszła Laura i Maja oraz kilka osób z mojego roku z obsługi naziemnej, łącznie 10 osób.
- Na co tak w ogóle czekamy?- spytałam.
- Podobno mamy mieć jakiś udział w szkoleniu grupy sił specjalnych- powiedziała Laura przeglądając coś na telefonie.
- Nieźle- mruknęłam. Po kilku minutach zaszczycili nas nasi goście. Tym razem byli w spodniach moro i zielonych koszulkach, na przeciwko mnie usiadł chłopak w czapce z daszkiem.
- Dzisiaj nie dostanę kawy?- spytałam.
- Nie wyglądasz jakbyś jej potrzebowała- uśmiechnął się, nadal widziałam tylko jego usta i idealnie proste, białe zęby. Dzisiaj był bez zarostu i miałam nadzieję, że w końcu zdejmie tą czapkę.
- Może dobrze udaję. - oparłam się o blat, chciał coś odpowiedzieć, ale wtedy weszli majorowie i zabawa się skończyła.
- Witam żołnierzy, spotkaliśmy się gdyż będziecie współpracować. Przeprowadzimy szkoleniem w terenie, polegać ono będzie na przechwyceniu i zniszczeniu ładunku. Do tego wystarczy para pilotów, ładunek jest w budynku, w którym będą zakładnicy i waszym zadaniem jest ich wyprowadzić. Do tego macie ograniczony czas, jeśli on minie budynek wybuchnie, a rakiety będę w drodze do zbombardowania większego miasta. Wojska specjalne muszą ściśle współpracować z siłami powietrznymi, jeśli pilot za wcześnie spuści rakiety zgniecie. Jeśli za późno ich powiadomicie, zginą przez myśliwce przechwytujące albo rakiety przeciwlotnicze, jeden błąd i ktoś nie wróci do domu- powiedział podporucznik Miles, potem pokazał nam wszystkie dostępne informacje.
- Dowódcą grupy jest starszy chorąży Russo- powiedział i wszyscy spojrzeli na chłopaka w czapce. Wyprostował się i zdjął nakrycie głowy, a ja z wrażenia zsunęłam się z siedzenia.
- Chorąży Kielak coś nie tak?- usłyszałam i przymknęłam oczy.
- Nie wszystko w porządku- wyprostowałam się i spojrzałam na bruneta, patrzył na mnie i lekko się uśmiechał.
- Cudownie bo w takim razie zostajesz głównym pilotem, to ty będziesz odpowiedzialna za zestrzelenia, chorąży Młyn będziesz jej skrzydłową.
- Tak jest- powiedziała.
- Macie 48h na opracowanie planu, po tym czasie chcemy go mieć na biurku, spocznij- majorowie wyszli a my zostaliśmy, chwile siedzieliśmy w ciszy studiując mapy.
- Nie ma szans od razu nas zestrzelą- powiedziała Klara.
- Wiki jak to widzisz- spytała Laura.
- 20 km od bazy, maksymalna prędkość, namierzenie, zestrzelenie, odwrót, zero błędów, nie mamy szansy wrócić. Nie wiemy jakie maja samoloty, jeśli poleci na nami f-35 to po nas- powiedziałam i przetarłam twarz. Nigdy sami nie planowaliśmy misji, to zadanie mnie przerastało.
- Z transponderem?- spytała Maja.
- Bez namierzą nas zanim dobrze wystartujemy- podniosłam wzrok na bruneta, intensywnie o czymś myślał.
- Ile potrzebujecie czasy na ewakuację?- spytałam.
- Tu nie ma żadnych szczegółów- powiedział- ale musimy to zrobić w jakieś 10 minut, zanim dojedzie wsparcie. Dyskutowaliśmy tak jeszcze kilka godzin. Muszę przyznać, że brunet był bardzo spostrzegawczy i inteligentny, ma wiedzę na wiele tematów. Byłam pod wrażeniem. Na końcu wszyscy wyszli, a my jako dowodzący dogadywaliśmy szczegóły.
- Na dzisiaj to chyba tyle, nic więcej nie wymyślimy- rozłożyłam się na siedzeniu.
- Też tak myślę - powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku. Ciekawe o czym myśli.
- To co resztę dogadamy jutro- wstałam, nie mogłam wytrzymać napięcia. Nigdy nie czułam się tak... tak interesująca. Musiałam od niego uciec i ochłonąć. Spotkałam na swojej drodze wielu przystojnych i pewnych siebie żołnierzy, ale chorąży Russo bił ich na głowę. Coś czułam, że nie będzie to zwykła przelotna znajomość i nie mogłam się doczekać co z tego wyniknie.

Mój TOP GUN/FalcoHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin