Ty mała сука

91 6 2
                                    


 Jason wraz z Alexem wstali i podeszli do miejsca, w którym wcześniej stał ich dowódca. Wychylili się i porozumieli się poprzez różne gesty dłońmi, których ja nie byłam w stanie rozpoznać. Wszyscy czekali w napięciu na dalszy rozwój sytuacji.

-Puszczaj kurrwa! - stłumiony głos z każdą chwilą stawał się głośniejszy i wyraźniejszy. Po chwili do salonu wrócił Aron ciągnąć za sobą jakiegoś mężczyznę. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to rozcięcie znajdujące się na brzuchu bruneta, z którego powoli sączyła się krew. Widząc jego zaciśniętą żuchwę i oczy pełne chęci mordu mogłam tylko zgadywać, że rana była dosyć głęboka. Nieznajomy, którego mocno trzymał cały czas szarpał się i krzyczał.

Miał rosyjski akcent, co od razu mi się nie spodobało.

-Weźcie go. -rzucił na jednym wdechu do chłopaków stojących po jego bokach. Ci posłusznie złapali naszego nieproszonego gościa za ramiona i posadzili na krześle przytrzymując go tak, że nie miał, jak się ruszyć. Miki wstał i zdjął koszulkę podając ją mężczyźnie, który od razu przycisnął ją brzucha cicho sapiąc.

-Mikołaj przeszukaj go. - blondyn bez wahania spełnił rozkaz.

-Chyba pomyliły ci się daty kolego. Dzisiaj nie szósty grudnia. Ale prezenty i tak wezmę. -mruknął zabierając pistolet spod jego kurtki i nóż przyczepiony do jego uda. Na co ich właściciel zwyzywał go w jego rodzimym języku.

-Kim ty jesteś? -zapytał Aron i usiadł powoli na kanapie. Materiał zaczął przesiąkać, nie wyglądało to dobrze. Rozejrzałam się wokół. O ile dziewczyny były zdezorientowane, to to co się właśnie działo nie zrobiło specjalnego wrażenia na męskiej części.

Dlaczego nikt nie reaguje, przecież on się zaraz wykrwawi. Zamiast jechać na pogotowie, będzie się teraz bawić w przesłuchanie.

-Sprawiedliwością. -splunął pod jego nogi. Brunet jedynie uśmiechnął się złowieszczo.

-Co ty pierdoliisz? -obruszył się Matt obejmując przerażoną blondynkę. Laura większość czasu spędzała w wierzy lub w auli na zajęciach. Nie miała styczności z tym prawdziwym, pierwotnym wojskiem. Pełnym brutalności, krwi i bólu.

-Ty! -wróciłam wzrokiem do Rosjanina. Patrzył na mnie z nienawiścią i szaleństwem. Jego twarz wykrzywiała się nienaturalnie, jakby nie panował nad sobą. Spięłam się i zrobiłam dwa kroki do tyłu. Czułam spojrzenia innych na sobie. -To wszystko twoja wina ty mała dziiwko! Zabiję cię. -w nagłym przypływie siły wyrwał się z rąk mężczyzn i ruszył w moją stronę. Jego ręce nie zdołały mnie dosięgnąć, gdyż po jednym kroku zostało powalony na ziemie. Aron przyciskał kolano do jego szyi odbierając mu oddech. Nie ważne jak ranny był, nie miał sobie równych.

-Jeszcze kurwa raz tak do niej powiesz, to obiecuje, że nie znajdzie cię nawet ekipa Scooby doo. Chyba nie zdajesz sobie sprawy w jakiej sytuacji się znajdujesz. -wysyczał. Twarz mężczyzny leżącego na ziemi zrobiła się sina. -Każdy z nas jest w stanie poćwiartować twoje nędzne zwłoki nożem kuchennym. Podzielimy je na tyle części, aby każdy z twojej rodziny miał po tobie pamiątkę. Więc jeśli chcesz dożyć następnego dnia, to odpowiadaj na moje pytania. -szeroko otworzył oczy i lekko pokiwał głową, na tyle na ile miał sił.

Posadzili go ponownie na krześle i przywiązali do niego jego ręce i nogi.

-Ilu was jest?! Jak nas tu znaleźliście?!-tym razem brunet już nad nim stał, w obawie, że znowu na mnie ruszy.

-Nie jesteście tak lubiani jak wam się wydaje. -wycharczał krwią i opuścił zmęczony głowę.

-Patrz na mnie kurrwa. -zacisnął dłoń na jego włosach zmuszając go do podniesienia na niego wzroku.

Mój TOP GUN/FalcoOù les histoires vivent. Découvrez maintenant