Nienawidzę cię Potter, ale ci pomogę

442 8 0
                                    

Od traumatycznych wydarzeń ze ślubu Andromedy minęły dwa tygodnie. W tym czasie, w naszym domu odbyły się już dwa spotkania. Jakie nie muszę chyba nawet mówić. Przez ten okres czasu nie wychodziłam z domu, a z pokoju wychodziłam tylko po to, żeby coś zjeść. Zmarniałam. Bardzo.

- Adharo! Ktoś do ciebie! - krzyknęła moja matka.

- Powiedz, że mnie nie ma - odpowiedziałam słabym głosem.

- Trochę już za późno, żeby się mnie w ten sposób pozbyć - powiedział chłopak, który właśnie przekroczył próg mojego pokoju.

- Potter?! Po co ty tutaj przyszedłeś? - zapytałam.

- Przyszedłem, żeby sprawdzić co u ciebie. Może nie jestem twoim przyjacielem, ale martwiłem się. Właściwie to Syriusz się martwił, a oboje wiemy, że twoja matka by go nie wpuściła - powiedział zmieszany chłopak, siadając obok mnie na podłodze.

- Miło, że się martwicie. Mam być szczera?

- Tak. Do bólu. Nawet jeśli prawda ma być straszna - powiedział chłopak troskliwie. Wstałam, zamknęłam drzwi i usiadłam na miejscu, które wcześniej zajmowałam.

- Z każdym dniem jest coraz trudniej. Co tydzień w moim rodzinnym domu pojawiają się Śmierciożercy, wraz z tym potworem. Boję się, że pewnego dnia zażądają, abym do nich dołączyła. Moja psychika wysiada. Andromeda pisała, żebym się do nich przeprowadziła, ale ja nie chcę być obciążeniem. Każdy dzień jest męką zarówno dla mojego zdrowia fizycznego jak i psychicznego - wyżalilam mu się, a następnie odsunęłam rękaw bluzy. Na moim nadgarstku widniały świeże rany. Ślady po spotkaniu z dobrą przyjaciółką. Żyletka.

- Nie jesteś obciążeniem. Wszyscy jesteśmy w stanie ci pomóc. Rozmawialiśmy z Dumbledore'm. Będziesz mogła koniec wakacji spędzić w Hogwarcie. Nie możesz tutaj pozostać. Zwariujesz - stwierdził i spojrzał mi w oczy.

- Proszę, wróćmy do tego jak będzie naprawdę bardzo źle. Teraz opowiadaj o swoich problemach. Muszę zapomnieć o własnych - zaśmiałam się smutno, a okularnik podrapał się po karku.

- Moim jedynym problemem jest Lily. Znaczy... Kocham ją, ale ona tego nie odwzajemnia. Z resztą wiesz jak jest. Potrzebuję rady - oznajmił i popatrzył na mnie wyczekująco.

- Nienawidzę cię Potter, ale ci pomogę. Po pierwsze: nie bądź tak nachalny. Gdy się spotkacie, nie wyskakuj z "Umówisz się ze mną, Evans?". Zamiast tego rozpocznij niezobowiązującą rozmowę. Po drugie: zachowuj się tak jak dla szesnolatka wypada. Chociaż... - nie dokończyłam. Było mi trochę głupio.

- Nie chcę zaczynać rozmowy, bo nie mamy wspólnych tematów. Ona mówi tylko o książkach. Czekaj... Co to było za "chociaż"? - żalił się Potter.

- Teraz to już muszę to powiedzieć. Jeśli nie masz z nią wspólnych tematów do rozmowy, a ona nie akceptuje tego jaki jesteś to na twoim miejscu zastanowiłabym się, czy to ma sens. Okej, kochasz ja, ale ona nie kocha twojego prawdziwego "ja". Nie kocha twoich debilnych żartów na Ślizgonach, nie kocha twojego beztroskiego podejścia do życia. Rozumiesz już? - zapytałam. Spodziewałam się, że James mnie zbeształ. Jak ja w ogóle mogę tak mówić, czy coś takiego.

- A kto to kocha? - zapytał. Był spokojny, a jego oczy wyrażały zainteresowanie i oburzenie.

- Jest wiele innych dziewczyn, które jak to mówi mój inteligentny kuzyn "dałyby się pokroić za Huncwota". Widzę to spojrzenie. Ja się do nich nie zaliczam. Nienawidzę cię Potter, ale ci pomogę. Jednak najpierw zastanów się czy tego właśnie chcesz - zakończyłam swoją wypowiedź.

- To... Ty też się zastanów nad... Nad propozycją Dropsa. Nie chcę wpływać na twoją decyzję, ale wiedz, że to będzie bezpieczne rozwiązanie. Do zobaczenia - zakończył.

- Do zobaczenia w Hogwarcie, Potter - pożegnałam go i wyciągnęłam Ognistą na szczególne przypadki.

Herbaciane róże || James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz