23. Podwójny grób

1.2K 87 41
                                    

Rano zastała mnie burza. Obudziłam się przy dźwiękach piorunów, a przy mnie leżał przestraszony Benio. Nie przepadał za burzami, lecz znosił dzielnie każdy grzmot.

Kolejny piątek. Czekał mnie dzień, który nie różnił się od pozostałych. Zjem śniadanie, umyję zęby, pójdę do szkoły, nauczę się nieprzydatnych rzeczy. Później wrócę do domu, pogram na gitarze, i pójdę spać.
Z wyjątkiem tego, że teraz w mojej głowie permanentnie spoczywa jedno imię. Patricia.

Zawsze najcięższy jest pierwszy krok w zejściu z łóżka. Dzisiaj u mnie to był każdy krok, bez wyjątku. Czułam się, jakbym miała do nóg przywiązane kamienie. Do serca też.

W budynku szkolnym zabrało prądu. Po szóstej lekcji coś strzeliło we wszystkich lampach, i zapadła mocna szarówka. Tylko nieliczne klasy miały okna na tyle duże, by trochę rozjaśnić  pomieszczenie, więc trzy czwarte klas siedziało w pół mroku, słuchając dźwięków okropnej burzy. Przechodziła samą siebie, drzewa aż uginały się pod jej siłą i zapewne, to przez nią nie mieliśmy dostępu do prądu.

Nauczyciel od historii wyszedł z naszej sali pięć minut temu, więc cała klasa, włącznie ze mną, włączyła swoje komórki. Nasze rozczarowanie brakiem zasięgu można było usłyszeć aż w sali gimnastycznej.

Niektórzy włączyli latarki, za to ja starałam się cierpliwie czekać. Nawet nie wiem na co, po prostu siedziałam w bezruchu, patrząc się na jeden punkt. Stukałam paznokciem w ławkę, jednak szepty spowodowane kolejnym wyładowaniem elektrycznym na zewnątrz nasiliły się, i nie mogłam się skupić.

Nagle coś zaszumiało w głośniku, przez który mówi do nas dyrektorka, oraz przewodniczący z przedłużoną jak dotychczas prezydentura. Domyśliłam się, że to komunikat w sprawie niebezpieczeństwa związanego z burzą, więc w pierwszej sekundzie nie zwróciłam na to uwagi.

– Halo halo, Harper Duncan proszona do biblioteki, dziękuję – w głośniku rozbrzmiał niski głos, przez który podniosłam głowę.

Chyba sobie, kurwa, żartuje.

– Halo halo, Harper Duncan pilnie potrzebna w bibliotece – powtórzył, naciskając na moje imię. Poczułam na sobie wszystkie pary oczu w tej sali, więc głośno wypuściłam powietrze, i zebrałam się do wyjścia.

Cała klasa odprowadziła mnie wzrokiem, a Aster już nic nie mówił do szkolnego radia. I dziękuję za to Bogu.

Korytarz świecił pustkami. Wszyscy uczniowie byli w klasach, a nauczyciele w gabinecie, by omówić sprawy dalszego działania. Za to ja, jak ta ofiara, kierowałam się w stronę biblioteki. Myślałam, że będę bardziej zła czy zirytowana żartem Nadira, lecz towarzyszyło mi jedynie rozbawienie.
W pierwszej minucie byłam zła, bo każdy się na mnie patrzył, jednak im więcej o tym myślałam, to chciało mi się z tego śmiać.

Pchnęłam dwuskrzydłowe drzwi do dużej biblioteki, zastając kompletną ciemność. Stanęłam w progu, nie widząc nawet bibliotekarki, czy w ogóle jej biurka. Było zbyt ciemno.

– Aster? – mój głos rozniósł się po ścianach, aksamitnie rozlewając się w moich uszach. Brak odpowiedzi. – Aster, to nie jest śmieszne.

Obróciłam się, czując na swoim karku ciepły oddech. Cichy głosik w mojej głowie mówił mi, żebym odwróciła się w stronę drzwi, i to właśnie zrobiłam. Intuicja mnie nie zawiodła, po raz kolejny zresztą.

Za mną stał czarno włosy, chciałam dodać że przerażająco blisko. Czułam jego oddech na sobie, i tylko brązowe oczy odznaczały się w tej ciemności, choć same nabrały mroku.

– Skąd wiedziałaś, że to ja? – zapytał szeptem, jakbyśmy się tu przynajmniej ukrywali przed całą szkołą.

– Po pierwsze, chyba potrafię rozpoznać twój głos w radiu. A po drugie, stoisz za blisko – przełknęłam ślinę, nie ruszając się nawet o krok.

Before UsWhere stories live. Discover now