#8

985 67 69
                                    

- Zabierzcie dzieciaka do karetki. - Mruknąłem już zdenerwowany sytuacją. Stoimy w tym samym miejscu od około dwóch godzin ponieważ mężczyzna postanowił wezwać policję aby ukarali, jak on to nazwał "gówniarza który kradnie mu owoce z sadu." Nie licząc obrażeń takich jak złamanie czy parę zadrapań, siniaków. Dzieciak prawdopodobnie zatruł się substancją którą starszy mężczyzna pryska owoce.
Co za idiota robi takie rzeczy wiedząc, że kręcą się tu dzieciaki.

Po ostrej wymianie zdań właściciel ziemi poszedł do swojego domu a my powoli zaczęliśmy iść do karetki.
Nikt z nas się nie odezwał, lecz kiedy Akui chciał przerwać cisze podszedł do nas policjant. Podszedł to za dużo powiedziane. Stał od nas kilkanaście metrów pokazując ręką, że mamy się nie ruszać.

Rozłożyłem ręce na boki nie wiedząc o co chodzi a ratownicy spojrzeli na siebie.
Po krótkim upływie czadu stał obok nas pirotechnik z dziwnym urządzeniem w ręku.

- Możemy wiedzieć co tu się najlepszego wyrabia? - Powiedziała Uraraka. W jej głosie było słychać przerażenie. Dziewczyna jest tutaj pierwszy dzień a już zaczyna z grubej rury.

- Okazało się, że właściciel porozkładał w tym obszarze miny aby dzieciaki nie wchodziły na jego posesję. - Wyjaśnił i urządzeniem jeździł obok nóg moich ratowników.

- Dobre żarty. - Przewrócił oczami Akui. - Naprawdę zrobiłby coś takiego? To zagraża życiu.

- Znaleźliśmy parę min a jedna karetka już zabrała jedną kobietę. Podobno jej stan jest poważny. - Powiedział bardzo poważnie. - Pan i Pani mogą już iść za taśmę.

- No idźcie. - Podniosłem brew do góry kiedy para na mnie spojrzała. Kiwnęli głowami idąc szybkim krokiem na wyznaczone miejsce.
Pirotechnik przejechał urządzeniem obok mojej lewej stopy a potem obok prawej gdzie było słychać piszczenie.  - Co jest?

Facet milczał. Popatrzył na mnie a potem spowrotem na moją nogę. Stres narastał z każdą mijającą chwilą jego milczenia.

- Dobra. Teraz spokojnie. Stoisz na jednej z min. Teraz nie możesz się ruszyć bo jeśli zdejmiesz nogę z przycisku wybuchnie. - Moje oczy otworzyły się szeroko a mężczyzna kontynuował. - Okopie ładunek dookoła i spróbuje rozbroić. Ty pod żadnym pozorem się nie ruszaj. Nieważne co się stanie.

Mężczyzna odszedł a do mnie dalej nie docierało co się dzieje. Mina? Stoję na niej? Przecież aktualnie jestem jedną nogą w grobie!
Do moich oczu napłynęły łzy które powoli zaczęły wpływać po moich policzkach. W ciągu jednej chwili stoję między życiem, śmiercią i kalectwem. Wystarczył jeden niewłaściwy krok który sprawił, że wszystko zależy od tego jednego mężczyzny.

- Wróciłem. - Powiedział i kucnął obok mojej nogi z małym szpadlem. - Nie ruszaj się tylko. Ja to powoli rozkopie.

Zamknąłem oczy starając się ze wszystkich sił na to nie patrzeć. Nie chce umierać a czarne scenariusze zalecające mój umysł wcale nie pomagają.












Wybór między życiem a śmiercią. Czy ja właśnie tak skończę?



////////

Rozdział krótki ale trzymający w napięciu. Pewnie będziecie na mnie źli za taki obrót spraw. <33

A mogłem pracować na kasie ~Bakudeku~ /18+\Where stories live. Discover now