Chapter 2

7.2K 321 41
                                    


Stałam pod wielkim oszklonym drapaczem chmur. Końca tego nowoczesnego budynku nie było widać. Wyglądał naprawdę profesjonalnie. Nie pewnym krokiem weszłam do środka. Rozejrzałam się po wnętrzu. Pełno elegancko ubranych ludzi przemieszczało się z jednego pomieszczenia do drugiego. Każdy niespokojnie spoglądał na swoje zegarki. Czy będę tutaj pasować? Oczywiście jak mi się uda zdobyć pracę. Szanse są nikłe. Wystrój był wnętrza był bardzo minimalistyczny, biało czarne wnętrze dawało jeszcze większe wrażenie profesjonalizmu. Skierowałam się ku kobiecie siedzącej za biurkiem recepcji.

- Dzień dobry. - przywitałam się nie pewnie. - Byłam umówiona z panem Stylesem na godzinę 16.

- Już sprawdzam. - uśmiechnęła się do mnie po czym odwróciła swój wzrok na monitor komputera.

- Pani Brooklyn Avenue? - spytała nie odwracając wzroku.

- Tak. - odpowiedziałam.

- Pan Styles oczekuje panią w swoim gabinecie na 8 piętrze. - podała informacje.

- Dziękuję. - posłałam blondynce delikatny uśmiech po czym weszłam do windy. Wcisnęłam odpowiedni guzik. Jazda strasznie się wydłużała. Nigdy nie przepadałam za windami. Kiedy drzwi się rozsunęły zobaczyłam kolejne biurko a za nim siedzące dwie kobiety.

- Pan Styles, oczekuje Pani w swoim gabinecie. - oznajmiła brunetka kiedy podeszłam bliżej. Kiedy zobaczyłam moje zdezorientowanie uśmiechnęła się ciepło.

- To te drzwi. - wskazała na masywne mahoniowe drzwi za mną.

- Dziękuję, - odwzajemniłam uśmiech po czym skierowałam się ku drzwiom. Nie pewnie zapukałam po czym nacisnęłam klamkę.

Moim oczom ukazał się olbrzymi szklany gabinet, przez który roztaczała się panorama Londynu. Widok zapierał dech w piersiach Na jednej z szyb rysowała się męska postura, która po chwili się odwróciła. Kosztowny garnitur, idealnie dopasowany. Jego oczy, elektryzujące zielone. Pełne, różowe usta. Miedziane włosy, sięgające do ramion. Co jakiś czas odgarniane ręką do tyłu. Przystojny? To mało powiedziane. On jest kurewsko piękny!

Nie byłam w stanie porównać Harrego, który dał mi wizytówkę a tego, który stoi przede mną. Mężczyzna zmierzył mnie swoim wzrokiem. Momentalnie zaczęłam się rumienić. Wzięłam głęboki wdech. Będzie dobrze.

- Witam panno Avenue. - przywitał się ze mną formalnie. - Proszę siadać. Wskazał na fotel obity w czarną skórę. Niepewnie zajęłam miejsce. On zaś usiadł naprzeciw mnie. Wzięłam głęboki oddech po czym podałam mu teczkę z CV.

- Proszę się nie stresować. - oznajmił bez wyrazu. - Możemy zaczynać?

- Tak, tak. - odparłam pośpiesznie.

- Więc, nazywasz się Brooklyn Avenue, masz 25 lat i pracujesz w Starbucksie. - przeczytał z kartki. - Zgadza się?

Skinęłam twierdząco głową.

- Pracowałaś w dwóch kancelariach w Irlandii. Na stanowisku prawnik. Dużo wygranych spraw ale niektóre też przegrane. Dlaczego? - zadał pytanie.

Spojrzałam na niego zdziwiona. Skąd mu się wzięło takie pytanie?

- Czasami brakuje mi argumentów. - oznajmiłam zgodnie z prawdą. - Niektórzy z prokuratorów są strasznie dobrzy w osądzaniu. Kiedy się zdenerwuję potrafię dać naprawdę dobry argument aby zachowali swoje dalsze zarzuty obciążające klienta dla siebie. Niestety rzadko mi się to zdarza.

Harry wydawał się uważnie słuchać. Spuściłam wzrok. Chyba nie zrobiłam dobrego wrażenia.

- Specjalizuje się pani w sprawach nieletnich, prawda? - spytał nie komentując mojej wypowiedzi.

- Prawda. - przytaknęłam.

- Co mogę zaproponować na chwilę obecną jest posada mojej asystentki. - oznajmił nie spuszczając ze mnie wzroku. - Zawsze wydawało mi się, że nie potrzebuję takiej osoby a jednak. Ma to wiele pozytywnych aspektów. Oswoiłabyś się z kancelarią, nabyła trochę doświadczenia. A potem zobaczymy. Zatrudniłbym ciebie od razu.

Spojrzałam na niego zdezorientowana. Z jednej strony mam za wysokie kwalifikacje na posadę asystentki natomiast z drugiej jest to szansa, która trafia się bardzo rzadko.

- Pan tak na poważnie? - zmarszczyłam czoło.

- Panno Avenue, jestem bardzo poważnym człowiekiem. - odpowiedział przejeżdżając palcem po swojej wardze. - Nie rozumiem dlaczego tamte kancelarie odrzuciły twoje oferty.

- Być może, dlatego, że nie potrafię zrobić dobrego wrażenia. - spuściłam wzrok.

- Na mnie zrobiłaś dobre wrażenie. - oznajmił. - Nawet bardzo dobre.

Moje policzki płonęły.

- Kiedy się zdecydujesz na przyjęcie posady jako moja asystentka, przyjdź jutro na 8.00 - dodał obserwując mnie uważnie. - Nie toleruję spóźnień. Cenię punktualność o każdego a zwłaszcza u moich pracowników.

- Oczywiście. - przytaknęłam podnosząc się z miejsca.

- W takim razie jesteśmy umówieni. - podsumował mężczyzna również podnosząc się z fotela. - Mam nadzieję, że podejmiesz słuszną decyzję.

Idioto, już ją podjęłam!

- Ja również. - uśmiechnęłam się delikatnie, otwierając drzwi. - Do widzenia.

- Do zobaczenia. - odwzajemnił uśmiech mężczyzna. - Miło było panią poznać.

- Pana również. - dopowiedziałam po czym opuściłam gabinet. Serce waliło jak oszalałe. Nie potrafiłam zapanować nad sobą. Cały stres momentalnie ze mnie zszedł. I na dodatek urok Harrego. Onieśmielał mnie. Jest taki perfekcyjny. Doskonale zdaję sobie sprawę jak działa na kobiety. Skinęłam głową w stronę brunetki siedzącej za biurkiem w geście pożegnania po czym opuściłam kancelarię. Wróciłam do domu. Oczywiście, że podjęłam już decyzję w sprawie oferowanej mi pracy. Przyjmuję ją. Może nie jest to czego oczekiwałam ale ważne, że wiąże się z prawem. I na dodatek będę asystentką samego Harrego Stylesa. Ciekawe na jak długo? Zazwyczaj tacy mężczyźni lubią wykorzystywać swoje asystentki. Nie ze mną te zabawy. Mam swoje dwa oblicza, zawsze prezentuję się z tym pierwszym - lepszym. Jako ułożona, grzeczna dziewczynka. Drugie to kompletne przeciwieństwo pierwszego.

Controler Harry Styles |PL|Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin