1. Biblioteka

36 8 1
                                    

Przyglądał się z ciekawością strzelistym znakom wypisanym na pergaminie. Pełne zawijasów, smukłe i niezrozumiałe. Nie przypominały żadnego znanego mu kształtu. Wyglądały podobnie do bogatych zdobień, które tak zawzięcie obserwował każdego dnia. Otworzył książkę na następnej stronie. Również na niej mieściły się podobne symbole. Przewertował kartki w poszukiwaniu jakichś obrazków, jednak nic się nie zmieniło.

- Miru!

Chłopak podskoczył z przerażenia, upuszczając przedmiot na ziemie. Obrócił się gwałtownie, by w drzwiach zauważyć wściekłego Aikaima.

- Mówiłem ci, byś nie wchodził do biblioteki! - Podszedł do podopiecznego i wyciągnął rękę, chcąc chwycić go za kaptur.

Miru jednak zdążył uchylić się przed złapaniem, kładąc się na zimnych kafelkach. Przytulił upuszczoną wcześniej książkę do swojej piersi, jakby mężczyzna miał wyrwać mu ją z dłoni.

- Ale ja chcę popatrzeć!

- Księgi powinno się czytać, a przecież tego nie potrafisz - zauważył opiekun. - No już, oddaj mi ten grymuar. Jest bardzo ważny. - Zbliżył swoją rękę w stronę chłopca.

Podopieczny ugryzł go w nadgarstek. Aikaim odskoczył jak poparzony, wyrywając mu z ust swoją kończynę. Pomimo tego, że doskonale wiedział o dzikiej i nieprzewidywalnej naturze istoty, nigdy by się nie spodziewał takiej reakcji. Złapał się za ranę, ściskając ją, by zatamować krwawienie. Chłopiec tylko mocniej przytulił się do księgi. Wzrok, którym patrzył na opiekuna z łatwością można by porównać do spojrzenia wściekłego psa. Nawet zmarszczki na nosie miał podobne do tych widocznych na zwierzęcej kufie.

- Nie powinieneś gryźć ludzi. Jesteśmy delikatni, spójrz sam, co zrobiłeś. - Aikaim odsłonił zakrwawione miejsce.

Miru spojrzał zaciekawiony, zupełnie zapominając o towarzyszącej mu wcześniej agresji. Puścił książkę, wstając na klęczka z podłogi. Złapał w swoje blade dłonie przedramię opiekuna, przyciągając je delikatnie do siebie. Metaliczny zapach nieprzyjemnie gryzł nozdrza chłopaka.

- Co to? Sok? - zapytał, wpatrując się z pełnym skupieniem na szkarłatną plamę.

- Krew. Jeżeli stracimy jej za dużo, to umrzemy - wyjaśnił cierpliwie Aikaim. - Dlatego nie powinieneś nas gryźć ani ranić w jakikolwiek sposób.

- A ja też mam krew? - Spojrzał na twarz opiekuna swoimi wielkimi, dociekliwymi oczyma. Jego szare tęczówki zdawały się błyszczeć w świetle dnia, jakby były stworzone z najszlachetniejszego srebra. 

- Ty... Niezbyt jesteś taki jak reszta. - Widząc zagubienie na twarzy chłopaka, zaśmiał się nerwowo. - Żyjesz dzięki magii. Tak długo, jak twój rdzeń jest na miejscu, tak długo będziesz istnieć.

- Rdzeń? Coś jak rdza?

- Nie, nie. To... Niematerialna sfera, która znajduje się w twojej piersi i rozprowadza po całym ciele magię. Dzięki niej nie tylko masz świadomość, ale również wielką moc. Mówiąc szczerze, sam ci zazdroszczę.

Słowa wypowiedziane przez opiekuna wcale nic nie wyjaśniły, tylko jeszcze mocniej zakłopotały młodego Miru. Czym była sfera? Co oznaczało określenie niematerialna? Nie potrafił w ogóle odgadnąć przekazu idącego za drugim zdaniem. 

Opiekun musiał to zauważyć, ponieważ krótko po tym powiedział:

- Spokojnie, nie musisz tego rozumieć. Wystarczy, że będziesz robić to, co ci każę.

- Ale... - zaczął niepewnie chłopiec. - Ja chcę wiedzieć - odrzekł już pewniej, wystarczająco prosząc samym wyrazem twarzy.

Aikaim westchnął.

- Opowiem ci o tym później, teraz muszę opatrzyć sobie ranę. Posprzątaj po sobie książki i wracaj do swojego pokoju. Lepiej bym nie przyłapał ciebie znowu w bibliotece!

Miru jęknął niechętnie, a na jego twarzy pojawił się smutek. Tak bardzo nie chciał opuszczać tego pomieszczenia. Wiedział, że jeśli to zrobi, to resztę tego dnia spędzi na ponownym studiowaniu wszystkich ozdób wyrzeźbionych na ścianach swojego pokoju. Czyli w skrócie - zmarnuje cały pozostały mu czas na robieniu czegoś nieciekawego.

- A mogę chociaż wziąć jakąś książkę? - poprosił, zanim opiekun doszedł do drzwi.

Mężczyzna patrzył na niego chwilę w zastanowieniu. W końcu bez słowa ruszył pomiędzy regały, by po jakimś czasie wrócić z potężną księgą w rękach. Na sam jej widok oczy Miru rozbłysły jasno, niczym dwa samorodki srebra. 

- Masz, to zielnik. Później będziemy...

Nie zdążył dokończyć - chłopczyk już biegł z książką w ręku w stronę korytarza.


* Od Autora *

Dziękuję Ci czytelniku, że zainteresowałeś się tym opowiadaniem! Jestem Ci bardzo wdzięczna. Proszę, zostań na dłużej! Jestem pewna, że się nie zawiedziesz~ ^^


Klęska Bożego Miłosierdzia | BLWhere stories live. Discover now