27. the new beginning

504 50 81
                                    

LAYLA WESZŁA DO ZNAJOMEGO MIESZKANIA.

Pierwsze, co od razu rzuciło jej się w oczy, to bałagan, jakiego nie widziała jeszcze nigdy wcześniej w życiu. Co było kompletnie niepodobne do Marca. Wystarczająco długo go znała, by wiedzieć, że sztywno się trzymał zasad jeszcze z wojska. Jednak nie do końca była pewna, jak to wyglądało w stosunku do Stevena. Chociaż w ciągu ostatnich tygodni udało jej się go bliżej poznać, tak te dni były wyjątkowo ciężkie dla nich wszystkich.

Później zwróciła uwagę na szczelnie zasłonięte zasłony, które sprawiały, że pomieszczenie wyglądało na mniejsze i ciemniejsze, niż w rzeczywistości. Aż w końcu do jej nozdrzy dotarł odór alkoholu, który sprawił, że na krótką chwilę zacisnęła palce na swoim nosie.

— Faceci — wymruczała cicho do siebie, a później weszła w głąb mieszkania. Zaklęła pod nosem, gdy potknęła się o pustą butelkę po alkoholu i nawet nie zastanawiała się nad tym, ile podobnych flaszek znajdywało się w pomieszczeniu. Znając Marca, to sporo. — Marc? Steven?

Wcale nie starała się o to, by być cichą, tak wszystko wskazywało na to, że w mieszkaniu znajdywała się tylko ona sama. Layla nie poddała się, bo wiedziała, że to była jedna, wielka ściema. Marc ani Steven nie wychodzili z budynku od momentu powrotu do Londynu, chyba że zmusiły ich do tego zakupy, a i tak częściej, to ona dbała o to, by w ich lodówce znajdywało się jakiekolwiek jedzenie. Marc uzupełniał tylko swoje zapasy alkoholu, które spożywał wyjątkowo szybko.

Przeszła obok akwarium, w którym tym razem pływały już dwie złote rybki i było ozdobione różnymi dodatkowymi gadżetami nawiązującymi do kultury egipskiej. Zatrzymała się dopiero w momencie, gdy zobaczyła, jak na łóżku śpi rozwalony Marc. Brunet leżał na boku z wyciągniętymi rękami do przodu, a obok niego leżała niedokończona butelka po alkoholu, który wylewał się na podłogę. Miał na sobie jedynie bokserki i szarą koszulkę, jego włosy były rozmierzwione, a z otwartych ust ciekła ślina, która kończyła na poduszce. Wyglądał jak siedem nieszczęść i El-Faouly naprawdę było go szkoda.

Wiele razy powtarzała mu, że alkohol nie rozwiąże jego problemów, jak bardzo, by tego chciał. Jednak nie oparła się pokusie, by obserwować go przez moment. Za każdym razem, gdy widziała go w takim stanie w ciągu ostatnich tygodni, myślała, że będzie zazdrosna. Że kilka dni w towarzystwie młodej dziewczyny znaczyło dla niego o wiele więcej, niż lata ich małżeństwa. Powinna być wściekła, że po takim czasie z ich uczucia nic nie zostało, a ona w pewien sposób została zastąpiona sporo młodszą kobietą. Ale jak mogła czuć jakiekolwiek negatywne uczucia, skoro od dawna wiedziała, że ona i Marc najlepiej sprawdzali się jako przyjaciele? Poza tym ciągle czasami czuła się przez niego zraniona faktem, że nie powiedział jej prawdy o ojcu. Samą Zaryę polubiła niemal od razu. Jednak to, co było najważniejsze, dokładnie widziała, jak Marc, czy Steven patrzyli na dziewczynę i jak ona patrzyła na nich. W tych spojrzeniach było coś, co pozwalało jej myśleć, że Prescott o wiele lepiej potrafiłaby przedrzeć się przez wysokie i grube mury, którymi otoczył się Marc, których ona sama nie była w stanie zburzyć. Miała też nadzieję na to, że prędzej, czy później Zarya się do nich odezwie. Naprawdę chciała, by Marc, chociaż spróbował być szczęśliwy, bo zasługiwał na to, jak każdy.

Westchnęła ciężko, a później podeszła do łóżka. Odstawiła butelkę po alkoholu na szafkę nocną, pochyliła się nad śpiącą sylwetką i delikatnie potrząsnęła go za ramię. Marc wymruczał coś niezrozumiałego i odwrócił głowę na drugą stronę. Layla wywróciła oczami, powoli irytując się pijackim zachowaniem byłego męża.

— Marc! — Mruknęła stanowczo, ponownie łapiąc go za ramię i ponownie nim potrząsnęła, tym razem zdecydowanie mocniej. — Wstawaj!

— Odpieprz się! — Warknął w końcu Marc, a ona mimo wszystko odetchnęła z ulgą. Przynajmniej ciągle wiedziała, że w jakiś sposób funkcjonował i aż tak bardzo się nie zmienił. — Nie potrzebuję twojej troski, Layla. Idź sobie i zostaw mnie samego, tak jak wszyscy powinni zrobić. Sprowadzam tylko na wszystkich nieszczęście i śmierć. Nie mam zamiaru mieć jeszcze ciebie na sumieniu.

GODS WARRIOR [1], moon knightDonde viven las historias. Descúbrelo ahora