Twenty-two

61 6 0
                                    

Siedząc na balkonie i trzymając w ustach papierosa, zastanawiałam się co teraz.
Nawet jeżeli Shawn powrócił skad mam wiedzieć gdzie się znajduje.
Nie znam tej mafii. Nawet gdybym chciała o nią zapytać Martino, szybciej zostałabym złapana przez nich, i ponieważ tez nikt nie raczy mnie tam  jakakolwiek przyjaźnią zastrzeliliby mnie przy samym wejściu. Zakładam, że nawet nie byłoby  mi dane dojść do głosu.

Czułam jak dym papierosowy palił mnie po gardle jednak nie przestawałam się nim zaciągać.

Nigdy nie paliłam, gdyż nie lubiałam nigdy smaku jaki mi pozostawał po nich w ustach. Jednak teraz po tym wszystkim było mi  to obojętne. Po prostu czułam, że muszę, że może przez to się odpręża. Zapomnę o ciągłym stresie i strachu jaki mi towarzyszył przez ostatnie tygodnie.

Jednak nic mi to nie dawało, wiedziałam że moje ciało potrzebowało coś mocniejszego aby się zrelaksować.

Tak wiec po chwili, wróciłam do budynku i skierowałam się do salonu. Przeszukałam wszystkie półki, po czym gdy już miałam się poddać otwierając ostatnią, zamurowało mnie. Były tam wszystkiego rodzaju narkotyki. Wyjęłam jedna reklamówkę pełna kolorowych tabletek i gdy miałam już wziąć
jedną do ust, na samym spodzie dojrzałam coś czarnego. Po wyjęciu wszystkiego dojrzałam czarna broń.
Gdy chwyciłam ją do ręki poczułam jakby wszystkie wspomnienia nagle wróciły.

- Katty czy naprawdę musimy to robić, przecież od tego Martino ma ludzi. Jesteśmy jedynie głupimi młodymi nastolatkami. -powiedziałam gdy stałyśmy pod drzewem rosnącym przy wielkiej willi jednego z kupców Martino.
- To ostatnie to bardziej ciebie określa niż mnie.- oznajmiła dziewczyna szczerząc się, zarazem pokazując mi białe zadbane zęby.

Nigdy nie widziałam jej aby chodziła do jakichkolwiek
lekarzy, a jednak miała perfekcyjnie gładka cerę jak i również proste białe zęby.
Gdy tymczasem ja chodziłam co miesiąc na wizyty jak nie do dermatologa to do ortodonty. Od roku nosiłam tez aparata z niebieskimi gumeczkami.

Cóż życie bywa czasem niesprawiedliwe.

- Ha ha ha  bardzo śmieszne- odparłam, a gdy usłyszałam za sobą jakieś odgłosy momentalnie zamarłam. Zrobiło mi się słabo, czułam tez jak ręce zaczynaja mi się pocić.
- Weź- wskazała dziewczyna na  czarna broń.
- Czy tobie już kompletnie odbiło? - zapytałam zaskoczona. Nigdy w życiu nie trzymałam w rękach broni a co dopiero obsługiwała.

Jak już mówiłam na wstępie byłyśmy jedynie młodymi głupimi nastolatkami, które chciały się jedynie zabawić.

Gdybym wiedziała, że ta nasza cała zabawa potoczy się w takie coś. Posłuchałabym się rodziców i siedziała nad książkami. Kto wie może teraz zamiast
stać pod drzewem jednego z największych kupców narkotykowych i narażać się na śmierć tylko po to, gdyż pewien mężczyzna nie wiedział co oznacza wpłacać pieniądze na czas, uczyłabym się właśnie na jutrzejszy test z historii nie narażając życia.

W zamian tego teraz jak zawsze go obleje a później będę uczyła się nocami na poprawki, dostanę karę od rodziców albo wezmą mi telefon i oddadzą dopiero gdy poprawie wszystkie sprawdziany.
- KTO TAM JEST!?- rozległ się gruby głos a zaraz po tym zobaczyłam światło latarek.

Kurwa.

Razem z Katty znacząco szybko spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy biegnąć.
Katty biegła przodem. Nie miałam pojęcia gdzie nas prowadzi jednak miałam szczerą nadzieje, że zna to miejsce dobrze i zaraz uciekniemy od prawdopodobnie ochrony, która nie dawała za wygraną  i biegli tuż za nami.
Czasem nawet słyszałam strzały, jednak na szczęście żadna w nas nie trafiła.

Baby, I'm your Boss | S.M.| |E.P| |A.B|Where stories live. Discover now