Rozdział 8 Buntownicy cz.3

233 31 30
                                    

Mieszkańcy Krainy Pustyni na polecenie króla licznie zgromadzili się na placu przed pałacem. Ich kolorowe, cienkie peleryny chroniące przed mocnym, czerwono-purpurowym słońcem, tworzyły barwny obraz. Tłum wyczekująco wpatrywał się w jedną z pięciu wież, gdzie znajdował się największy balkon. Sami byli z niego obserwowani przez cztery tajemnicze postacie ubrane w czerwone szaty. Zlewały się one z tłem szkarłatnego pałacu, który jak wszystko w Krainie Pustyni został zbudowany z czerwonego piasku. Pod balkonem znajdowała się drewniana szubienica z przygotowanymi trzema pętlami. Wzdłuż niej na baczność stali żołnierze ubrani w mundury koloru oliwkowego. Nagłe pojawienie się na balkonie mężczyzny, spowodowało ogólne poruszenie wśród zebranych. Towarzyszące mu dwie kobiety, ubrane w białe, długie suknie, stanęły po obu jego stronach i długimi, zdobionymi w żółte kwiaty wachlarzami, zaczęły go wachlować.

– Niech żyje król Minoru! – Ludzie, jak na zawołanie, zaczęli wiwatować, przekrzykując się wzajemnie. Władca patrzył na nich z głupkowatym uśmiechem. Po chwili znudził się i zadowolony uciszył tłum, unosząc ręce do góry. Poddani natychmiast zamilkli. Wpatrzeni w króla czekali, bojąc się choćby mrugnąć, bo zdawali sobie sprawę, że w rękach tego małego człeka, znajdowało się ich życie.

– Poddani, doszło do haniebnych wydarzeń! Bandyci napadli na pałac i próbowali mnie zabić! – Minoru świetnie odgrywał rolę ofiary. Mówił łamiącym, wręcz płaczliwym głosem, a na finał przedstawienia przyłożył wierzch dłoni do czoła i udał omdlenie.

Po placu przeszedł szmer. Ludzie słyszeli już plotki o nieudanej próbie zamachu, ale teraz potwierdził je sam król. Oczywiście nie był to pierwszy raz, gdy ktoś chciał zabić Minoru, ale tym razem podobno złapano napastników. Tłum zareagował skrajnie różnie, jedni wyglądali na wstrząśniętych, a inni na złych czy smutnych. Ciężko było określić kierunek emocji targający ludem. Czy powodowało go współczucie dla króla, albo może wręcz przeciwnie – żal, że atak się nie powiódł? Dla władcy, na którego prawie nikt nie zwracał uwagi, a który liczył, że mieszkańcy krainy docenią jego świetny występ, było to bez różnicy.

– Cisza! – krzyknął zdenerwowany Minoru, a jego głos niósł się po całym placu.

Ludzie od razu zamilkli, zwracając oczy ku władcy.

Dwudziestoczteroletni król miał bardzo wysoki, gruby głos niepasujący do jego wyglądu, gdyż był on bardzo niski i patyczkowaty, jak dziecko. Minoru powoli podszedł do balustrady i wszedł na drewniany podest. Chwilę wcześniej służący przeniósł go z miejsca, w którym król stał uprzednio, inaczej byłby on niewidoczny dla stojącego na dole tłumu. Z pogardą przejechał małymi, czarnymi oczkami po twarzach swoich poddanych, jakby upewniał się, czy aby na pewno wszyscy już na niego patrzą.

– Tak, dobrze słyszeliście! Na szczęście moja straż czarodziejów pochwyciła tych trzech nikczemników. – Król ręką wskazał na cztery postacie w czerwonych strojach, które dwójkami stały po każdej z jego stron i czujnie obserwowały plac – Dziś dla bezpieczeństwa nas wszystkich, zawisną oni na stryczku!

Następnie Minoru kazał żołnierzom, którzy w gotowości czekali pod balkonem, przyprowadzić więźniów. Gdy po paru minutach wrócili, ciekawi ludzie stawali na palcach, wychylali się nad głowami sąsiadów, chcąc zobaczyć, kogo prowadzą. Kto był tak odważny i próbował zabić króla, stając tym samym do walki z czarodziejami, bo oni przecież zawsze znajdowali się w jego pobliżu.

Troje przyjaciół kroczyło w asyście żołnierzy, ręce mieli związane grubym sznurem. Pierwszy szedł oczywiście przywódca, czyli Ren, Tania w środku, a Otton ostatni. Buntownicy pewnym krokiem weszli na drewnianą konstrukcję szubienicy i z wysoko podniesionymi głowami, stanęli przed zebranym tłumem.

Przebudzenie mocy {ZAKOŃCZONE}Where stories live. Discover now