Rozdział 8

5.5K 370 24
                                    

Zapraszam do czytania:)
***

Niedzielne popołudnie, kocham niedziele! Można odpocząć, zrelaksować się i...

Od: Luke
Treść: Spotkamy się dziś?

Swoją drogą... chyba nie będę siedzieć w domu cały dzień. Po za tym, złość mi już przeszła.

Do: Luke
Treść: Czemu nie? Za 30 minut u mnie.

Zeszłam na dół, zauważyłam że drzwi wejściowe są otwarte. Przeraziłam się.
Weszłam do kuchni i zabrałam ostry nóż ze stojaka. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer na policję.
-Policja, słucham?
-Ktoś się włamał do mojego mieszkania -podałam nazwę ulicy i numer domu, nakazali siedzieć w miejscu, ale moja ciekawość była silniejsza.
Zobaczyłam, że drzwi do łazienki są uchylone, zbliżyłam się do pomieszczenia i ręką otworzyłam drzwi. W pomieszczeniu nikogo nie było.
Było już słychać syrenę, nagle ktoś zaczął otwierać drzwi wyjściowe w kuchni, pobiegłam tam, ale już nikogo nie było.
Przez otwarte drzwi w salonie wszedł komisarz.
-Sprawdźcie wszystkie pomieszczenia! -wydał polecenie policjantom
-Uciekł, ktokolwiek to był, już uciekł.
-Po co to pani? -spojrzał na nóż, który trzymałam w ręce.
Odłożyłam go na blat w kuchni i powiedziałam:
-Do samoobrony.
-Dobrze... proszę usiąść i powiedzieć co dokładnie się wydarzyło.
Usiadłam, tak jak mi powiedział i opowiedziałam wszystko od początku.
-To wszystko co znaleźliśmy -policjant niósł w rękach karnisz z benzyną i zapałki
-Jezu, ktoś chciał mnie zabić?
-Proszę się nie martwić, sprawdzimy wszystkie ślady i znajdziemy tego włamywacza.
Wstał i poszedł za policjantem.
-Juliet! Juliet! -do mieszkania wbiegł zdenerwowany Luke
Zobaczył mnie na kanapie i podszedł.
-Boże, myślałem że coś ci się stało.
-Nic mi nie jest.
Przytulił mnie.
-Co się stało?
-Luke, ktoś chciał mnie zabić.
-Co? -zapytał jakbym mówiła po chińsku
-Było włamanie, ktoś chciał podpalić moje mieszkanie, boję się, co jak to się powtórzy?
-Nie powtórzy, zamieszkasz u mnie. Zabiorę cię z tąd.
-Naprawdę, mogę?
-Jasne, zawsze.
Pobiegłam na górę, wyjęłam walizkę i spakowałam najważniejsze rzeczy. Zbiegłam na dół.
-Gotowa?
-Tak.
Podeszłam jeszcze do policjanta i wręczyłam mu klucze.
-Proszę być pod kontaktem, będziemy dzwonić.
-Dobrze, dziękuję.
Wyszłam z mieszkania i wsiadłam do samochodu.
-Wszystko okej? Napewno chcesz jechać?
-Tak, jedźmy już -uśmiechnęłam się, a Luke uruchomił pojazd i pojechaliśmy do jego mieszkania.
-Gdzie mieszkasz? -zapytałam zaciekawiona
-W centrum
-Sam?
Luke popatrzył się na mnie jak na wariatkę.
-No co? -zapytałam głupkowato
-Nic, nic -odparł -Co do mieszkania, tak sam.
Dojechaliśmy na miejsce. Dom był ogromny, wyszliśmy z samochodu, Luke zabrał moją walizkę i weszliśmy do mieszkania. Wnętrze było bogato ozdobione, w salonie znajdował się kominek, otoczony dwiema kanapami. Na dywanie stał fortepian i gitara.
Na kolejne piętro prowadziły kręcone schody.
-Łał! -nie mogłam się powstrzymać z zachwytu
-Chodź, pokażę ci twój pokój -podał mi dłoń, chwyciłam go i wyszliśmy na górę, był to długi korytarz z kilkoma drzwiami.
-To twój pokój, mój jest naprzeciwko -otworzył drzwi
-Dzięki
-Będę na dole, rozgość się.
Zostałam w pokoju sama, przełożyłam swoje rzeczy do szafy i rzuciłam się na łóżko z baldachimem, wstałam, i podeszłam do okna, widok obejmował połowę dziedzińca, i bramę wjazdową, było pięknie.
Otworzyłam drzwi i zeszłam na dół.
-Może być? -zapytał mnie Luke, a raczej jego głos dobiegający z kuchni
-Żartujesz? Jest cudownie! -weszłam do kuchni, Luke szperał coś przy kuchence
-Jak się czujesz? -zapytał zmartwiony
-Dobrze, nic mi się nie stało.
-Całe szczęście -powiedział -Lubisz spaghetti bolognese? -zapytał z francuskim akcentem dla rozluźnienia atmosfery.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Potraktuję to jako "tak" -powiedział
Zbliżyłam się do niego i chwyciłam za ręce.
-Kocham cię -powiedziałam, a Luke uśmiechnął się do mnie
Objął mnie w talii, przyciągnął i zbliżył swoje usta do moich całując mnie namiętnie. Odskoczyłam od niego, gdy poczułam strzelający, gorący olej na mojej skórze.
-Ała! -krzyknęłam z bólu
-Nigdy, nie przeszkadzaj kucharzowi! Nigdy! -krzyknął w żarcie Luke i się zaśmiał -Rozłożysz talerze?
-Jasne -uśmiechnęłam się -A, gdzie je znajdę?
-Półka nad zlewem.
Otworzyłam półkę i wyjęłam dwa talerze.
Postawiłam je na stole w jadalni i wróciłam po sztućce.
-A, sztućce?
-Tutaj -wskazał ręką na półkę
Zabrałam widelce, łyżki i wróciłam do jadalni.
Postawiłam sztućce na stole, przydałyby się jeszcze serwetki. Podeszłam do witryny z kieliszkami i szklankami, zauważyłam zdjęcie z Lukasem i jakąś dziewczyną.
-Widzę, że się już rozgościłaś -powiedział Luke, wchodząc do jadalni
-Kto to?
-Ja
-Wiesz o co mi chodzi.
-Moja była.
-Trzymasz zdjęcie swojej byłej?
Zabrał zdjęcie i schował do szafki.
-Jedzmy -powiedział Luke
Usiadłam do stołu, siedzieliśmy w niezręcznej ciszy.
-Wiesz kto mógł się do ciebie wkraść?
-Nie mam bladego pojęcia, komu mogłam się w jakiś sposób narzucać, żeby mnie odrazu zabić?
-A twój były?
-Braian? Nie sądze.
Zjedliśmy spaghetti i zanieśliśmy talerze do kuchni. Usiadłam na blacie i przyglądałam się Lukasowi wkładającymi naczynia do zmywarki. Gdy skończył zbliżył się do mnie, objął mnie w pasie, pocałował i podniósł.
-Co robisz? -zapytałam ze śmiechem
-Zobaczysz.
Wyniósł mnie na górę, otworzył drzwi do pokoju i rzucił na swoje łóżko.
Rozpiął moją koszulę i zaczął mnie całować, usta, obojczyki, pępek.
Ściągnął swój t-shirt, położył się na mnie i obrócił o 180*, teraz ja byłam u góry.
Zaczęłam mu rozpinać spodnie, a on mój stanik.

Głosujcie i komentujcie :)
Buziakii Xx


SMS ||L. H. [zakończone]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora