6. Joy

32 5 22
                                    

Po raz kolejny przysnęłam nad podręcznikami. Bardzo zależało mi na nauce, więc poświęcałam każdą wolną chwilę na pogłębianie swojej wiedzy. Niestety nie zawsze działało to na moją korzyść. Czułam się potwornie zmęczona i niemalże zasypiałam na siedząco, ale wciąż uczyłam się tak często, jak tylko mogłam. W końcu to była jedyna szansa, by spełnić swoje marzenia.

Do rzeczywistości przywołał mnie dopiero trzask drzwi wejściowych. Poderwałam się gwałtownie do góry. Przetarłam kilka razy oczy w oczekiwaniu na to, aż moje ciało do reszty się rozbudzi. Zorientowałam się, że prawdopodobnie Gertie właśnie wróciła do domu po spotkaniu z Connorem. Postanowiłam porozmawiać z nią o tym, na pewno chętnie opowie o przebiegu wyczekiwanej randki.

Wyszłam na korytarz, a potem zeszłam po schodach w poszukiwaniu przyjaciółki. Akurat zdejmowała kurtkę oraz buty. Odwróciła się, a widząc mnie, na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Jej oczy błyszczały ze szczęścia niemalże równie mocno co słońce o świcie i od razu zorientowałam się, że wyjście musiało się udać. Starałam się wyglądać tak, jakbym podzielała jej radość, ale przy moim zmęczeniu zapewne wyglądałam na średnio wiarygodną. Z jakiegoś powodu nie potrafiłam szczerze cieszyć się wraz z nią. Coś nie dawało mi spokoju w osobie Connora.

— Hej, jak randka? — zaczęłam rozmowę.

— Cudownie. — Dziewczyna powędrowała rozmarzonym wzrokiem w bliżej nieokreślony punkt. — Nigdy w życiu nie przeżyłam piękniejszego dnia niż ten. Connor zabrał mnie do oceanarium, potem do parku, gdzie zjedliśmy kolację w takiej pięknej altanie, a na koniec, gdy wróciliśmy tutaj, pocałował mnie.

— Co zrobił? — zapytałam lekko spanikowana.

— To, co słyszałaś. W życiu nie pomyślałabym, że to takie wspaniałe uczucie. Jakby ktoś mnie podrzucił wysoko do samego nieba i pozwolił fruwać wśród obłoków.

— Nie spodziewałam się, że usłyszę kiedyś z twoich ust coś takiego. Zawsze byłaś największym wrogiem miłości.

— To stare dzieje. Teraz uważam inaczej. Connor jest tak wspaniały, miły, zabawny i świetnie czuję się w jego towarzystwie. Zupełnie tak, jakbyśmy znali się od wieków. Chyba się zauroczyłam.

— Yyyy... to... fajnie? — Starałam się uśmiechnąć.

Naprawdę nie byłam w stanie cieszyć się z nią, choć bardzo chciałam. Nie potrafiłam jednak udawać, że wszystko było w porządku. Mogłam kłamać, ale moje ciało zawsze zdradzało prawdę, a to mogło doprowadzić do kolejnej sprzeczki między mną a Gertie. A tego nie chciałam. Miałam jednak poczucie, że prędzej czy później stanie się to nieuniknione.

Nawet jeśli w moim głosie dało się wyczuć niechęć, Gertie zdawała się tego nie zauważać. Dziewczyna wciąż zdawała się błądzić myślami wokół idealnej randki i kompletnie nie zwracała na mnie uwagi. Postanowiłam się wycofać, więc rzuciłam wymijające zdanie o tym, że jestem śpiąca, po czym czmychnęłam do swojej sypialni. Opadłam z powrotem na łóżko.

Martwiłam się o moją przyjaciółkę. W jej wybranku widziałam coś niepokojącego, co nie pozwalało mi zaufać mężczyźnie. Nie potrafiłam jednak określić, jaka konkretna rzecz była niepokojąca w osobie Connora. Może miałam kiepskie przeczucie i tak naprawdę cała ta niechęć jest bezpodstawna, ale fakt, że nigdy wcześniej nie czułam czegoś takiego, dawał mi pewność, że nie powinnam tego ignorować. A przynajmniej nie całkowicie.

Nie zważając na godzinę, chwyciłam telefon, który dostałam od Gertie. Odblokowałam go, po czym weszłam w wiadomości i zaczęłam pisać. Kilka razy kasowałam cały tekst, a ostatecznie z długiego wywodu zrobiło się tylko kilka krótkich zdań.

Copycat 2 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz