18. Dabbler i Spółka cz.2

92 2 4
                                    

*Penny*

Ćwicząc w symulatorze z kryjówki, oczekiwałam na powrót Henryka, który to poszedł spotkać się z Bianką. Dziewczyna sądziła, że zdobyła dowód, który świadczy o tym, że jest mną. Nie nabraliśmy się rzecz jasna, ale wyczułam w niej pewną zmianę i to właśnie ją chłopak poszedł sprawdzić. Zdaje się, że nie zajęło mu to jakoś szczególnie długo, bo już po około dziesięciu minutach jego nieobecności, blondyn do mnie zadzwonił.

- I co tam? Wiesz już coś? - spytałam bez zbędnego przywitania.

- Właśnie nie, ale to nie jest największy problem. Jesteś w stanie przybiec tu do Swellview Park? - nie trzeba mi było drugi raz zadawać tego pytania. Nawet nie fatygując się, żeby przerwać połączenie, w kilka sekund znalazłam się w umówionym miejscu.

- Jesteś. No jasne. - stwierdził z uśmiechem, sam przerywając połączenie.

- Henryk, co jest grane? Gdzie jest Bianka? - wypytałam, rozglądając się za dziewczyną.

- Nie wiem tego. Nie przyszła na spotkanie, co jest dziwne, bo jak to ona, Bianka nie przegapiłaby okazji, by po raz kolejny pokazać, jaka to ona nie jest niewyobrażalnie cudowna. - chłopak przewrócił oczami przy wypowiadaniu ostatnich słów, lecz ja nie zwróciłam na to większej uwagi, gdyż całą ją przykuły widoczne po przeskanowaniu ślady.

- Spójrz... - skinęłam głową w kierunku znaleziska. By chłopak mógł dostrzec to samo co ja, podświetliłam interesujące mnie ślady za pomocą podczerwieni.

- Co to jest? - spytał, podobnie jak ja, zaintrygowany znaleziskiem.

- Termiczne ślady bioniki. Był tu ktoś mojego pokroju.

- Hacker? - Henryk przeniósł na mnie zaniepokojone spojrzenie.

- Tego nie wiem, ale jeśli to on, Bianka natomiast go spotkała, może mieć teraz naprawdę poważne kłopoty. - po zakończonej analizie spojrzałam na Henryka. Było po nim widać, że się martwi, chociaż ewidentnie starał się tego nie okazywać. Trudno jednak było mu się dziwić w pierwszej kwestii. Bianka jest, jaka jest, ale była jego pierwszą miłością, więc w sercu zawsze będzie tliła się u niego ta mała iskierka sentymentu do jej osoby.

- Hej... - złapałam chłopaka za ramię, sugerując mu tym samym, by na mnie spojrzał.

- Znajdziemy ją. Bez znaczenia, czy porwał ją Hacker, czy najzwyczajniej w świecie cię olała.

- Dzięki, Penny. Dziękuję ci za wszystko.

*Bianka*

Po wyczynach Twittlera w związku z moim chipem nie czułam się jakoś szczególnie inaczej. Twórca Twitt-Flasha po wszystkim wypuścił mnie z kapsuły, zastrzegając przed kolejnym rozrabianiem. Nie mogłam jednak się go posłuchać. Muszę za wszelką cenę udowodnić Hackerowi, że jestem jak najbardziej godna jego zaufania. Że wciąż może postrzegać we mnie swoją Matrixx. Jestem pewna, że kiedy osobiście ją dorwę, Hacker będzie tak zadowolony, że od razu odda mi jej tożsamość. Nie jestem jednak głupia. Wiem, że nie dam sobie z nią rady zupełnie sama. Będę potrzebowała pomocy. Co więcej, znam miejsce, gdzie mogłabym ją pozyskać. Cichaczem więc, by nie zostać zauważoną przez nikogo, wślizgnęłam się do piwnicy, gdzie trzymane były wszystkie bioniki uprowadzone przez Hackera. Tak naprawdę z namierzonej wcześniej piętnastki, do zgarnięcia została mu już tylko trójka, w tym najbardziej upragniona przez niego Matrixx. Uśmiechnęłam się dumnie na samą myśl o jego reakcji, gdy osobiście mu ją dostarczymy. A mówiąc "my," mam na myśli siebie rzecz jasna, projekt Shandow i może... Rozejrzałam się po kapsułach, analizując interaktywne tabliczki z informacjami o ich bionice każdego z nich. Zdecydowałam się na Josephine Bolton, zapisaną jako projekt Joy22. Według notatek sporządzonych przez Hackera oraz Twittlera dowiedziałam się, iż bioniczna bohaterka potrafi manipulować ludzkimi umysłami. Taka umiejętność z całą pewnością przyda nam się w starciu z Matrixx. Już nie mogę się doczekać. We trójkę stworzymy wspaniałą drużynę, a kto wie, w dalszych planach Hackera może i również jego elitarny oddział. Ale najpierw Penny.

Niebezpieczny Henryk : MatrixxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz