2. Nagły wyjazd cz. I

130 5 12
                                    

Perspektywa Rainbow Dash

Wakacje powoli dobiegały końca, właśnie byłam w drodzę do domu, bo wracałam z pracy... Nadal pracuje w weekendy. Postanowiłam zrobić Applejack niespodziankę i kupić jej kwiaty, więc udałam się do kwiaciarni. Wiem, że nie lubi róż, bo są dla niej oklepane i takie wystawne, więc postawiłam na coś delikatniejszego, a mianowicie na goździki..

Ciężko było przewieść te kwiaty bez uszkodzenia na motocyklu, ale się udalo. Weszłam do domu, jednak nigdzie nie widziałam ukochanej. Gdy weszłam na górę słyszałam szum wody, najprawdopodobniej brała prysznic.. Postanowiłam na nią zaczekać w sypialni. Po kilku minutach blondynka zjawiła się w pokoju.

- Cześć skarbie. - odparłam. - to dla ciebie. - wystawiłam bukiet przed siebie i wręczyłam go dziewczynie.

- O rany... Dashie, zaskoczyłaś mnie. - powiedziała zachwycona i zaczęła wąchać kwiaty. - Dziękuję bardzo. - podziękowała i złożyła na moich ustach czuły pocałunek.

Zeszłyśmy na dół do salonu i włączyłyśmy Netflix, aby obejrzeć jakiś serial. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu.

- To tata. - powiedziałam i odebrałam połączenie. - Cześć tato! - powiedziałam radośnie.

-Witaj mała. - powiedział smutno. Rozmowę miałam ustawioną na głośno mówiący, więc Applejack słyszała wszystko i również usłyszała smutek w jego głosie.

- Czy wszystko w porządku? - zapytałam zaniepokojona, patrząc cały czas na Applejack.

- Nie do końca, jest z tobą Applejack? - zapytał.

-Jest, słyszy Cię. - odparłam.

- Dobrze, słuchajcie dziewczyny mam wieści, niestety złe wieści. - powiedział, martwiłam się straszenie, bo nie wiedziałam co się dzieje.

- Tato, co się dzieję? - zapytałam przejęta.

- Windy jest w szpitalu. - powiedział krótko.

- J-jak to w szpitalu? - krzyknęłam.

- Co się stało? - zapytała równie przerażona Applejack.

- To nie jest rozmowa na telefon skarby, przyjeździe i wszystko wam wytłumaczę. - dodał tata.

- Oczywiście, już się zbieram. - powiedziałam i rozłączyłam się. - Cholera Applejack, co się mogło stać..? - zapytałam zrozpaczona.

- Nie wiem słoneczko, ale musisz pojechać sama.. Ja mam jutro pracę, nie dadzą mi wolnego.. - powiedziała smutno.

- Nie martw się mała, dam radę... Będę się odzywała jak najczęściej, muszę zobaczyć kiedy jest pociąg jakiś. - wyciągnęłam telefon i zaczęłam patrzeć odjazdy pociągów, najbliższy był za 30 minut, co za szczęście.. Zebrałam się szybko i razem z Applejack ruszyłyśmy w stronę peronu.

- Wrócę jak najszybciej, kocham cię mała. - powiedziałam smutno i wtuliłam się w ukochaną.

- Też cię kocham Rainbow. - odpowiedziała i odwzajemniła uścisk, po chwili złożyła na mych ustach delikatny pocałunek.

- Odezwę się jak dojadę. - pożegnałam się z blondynką i wsiadłam do pociągu.

Podróż strasznie mi się dłużyła, tata już czekał na mnie na dworcu, bo za jakieś 5 minut powinnam być na miejscu.. Strasznie się denerwowałam, bo nie wiedziałam co się dzieję z mamą. Gdy wysiadłam wzrokiem zaczęłam szukać taty i w między czasie napisałam do Applejack, że dojechałam.

- Tato.. cześć. - przytuliłam tęczowowłosego. - Oho... widzę, że się wybrałeś na siłownie.

- Tak skarbie, ale nie o tym teraz, chodź do samochodu. - udałam się za nim w kierunku pojazdu.

AppleDash... wejście w dorosłośćWhere stories live. Discover now