Rozdział 25

6.7K 278 3
                                    


Sara

- To już drugi raz jak przenoszę cię przez próg i zaczyna mi się to podobać – po tym jak się pogodziliśmy zabrał mnie z powrotem do domu. W progu wita się z nami Lucky. Podskakuje przy nas, ale Toby skutecznie go wygania po czym układa mnie na kanapie w salonie z noga na poduszce.

- Musisz mi teraz wynagrodzić to, że nie przeniosłeś mnie przez niego po naszym ślubie. – droczę się z nim.

- To fakt.

- No chodź do mnie – wyciągam rękę do Luckiego który tylko na to czekał. Wskakuje na miejsce obok mnie i kładzie się przy moim boku.

- A teraz wytłumacz mi o co chodzi z tym balem u mojego ojca? – siada za mną i bierze mnie w ramiona. Wiem, że nie jest z tego powodu zadowolony, ale cierpliwie czeka na to jak zacznę mówić.

- Tak jakby ktoś pomylił daty w zaproszeniach i okazuje się, że bal będzie tydzień wcześniej niż zakładaliśmy no i wychodzi na to, że w ten dzień sala jest zajęta i nie mamy gdzie zorganizować balu. Nie możemy go też odwołać, bo zaproszenia już zostały rozesłane i tak sobie pomyślałam, że może ktoś z zaproszonych użyczyłby nam swojego domu. I jak na złość to twoi rodzice się zgodzili – czekam na to co odpowie, ale nic się nie dzieje. Jego ramiona nadal mnie obejmuję.

Myślałam, że będzie chociaż krzyczał, ale to do niego niepodobne. Nie jest osobą impulsywną, jednak ta cisza sprawia, że obawiam się tego co powie. Po powiedzeniu mu prawdy czuję ogromną ulgę, bo nie muszę go więcej oszukiwać.

- Ale nie będę musiał się z nimi rozmawiać.

- Zgadzasz się? – nie spodziewałam się, że pójdzie tak łatwo.

- Tak.

- Mogę im odmówić i znaleźć coś innego. – nie chcę, żeby czuł się zmuszony ich widzieć.

- Dlatego się zgadzam, bo wiem, że ze względu na mnie nie przyjęłabyś ich propozycji, ale ważniejsze są dzieci i to, żeby wyzdrowiały.

Odchylam się i patrzę na niego z dołu. W jego oczach widzę całą miłość do mnie co nie jest łatwe, bo jest pierwszą osobą płci męskiej nie licząc mojego ojca i Edwarda, która powiedziała mi, że mnie kocha.

- Idziemy spać – uśmiecham się figlarnie.

- Jesteś śpiąca? – chyba nie załapał. Obracam się w jego ramionach i zakładam ręce na jego szyi.

– No może nie spać, ale chodźmy do sypialni. – przygryzam wargę uśmiechając się kokieteryjnie. Łapię w dłoń jego włosy i lekko pociągam do tyłu. Kiedy tylko wydaję jęk wiem, że wygrałam.

Przyciągam go do siebie. Siadam na nim okrakiem. Łączymy się w pocałunku. Na szczęście moja sukienka podjechała do góry i nie krępuje moich ruchów. Obraca nas tak że teraz siedzi oparty o kanapę. Guzik za guzikiem rozpinam mu koszulę. Spogląda na mnie spod przymrużonych powiek, nerwowo przełykając ślinę przez co jego szyja napina się jeszcze bardziej.

Ściągam koszulę z jego ramion, odkładam ją na bok. Moje ręce pieszczą jego pierś. Całuję go w nią zsuwając się z niego. Klękam na podłodze i guzik za guzikiem rozpinam jego spodnie. Kąsam go pod pępkiem, jego włoski drażnią moje policzki, ale mi to nie przeszkadza.

- Kurwa – to pierwszy raz, kiedy przy mnie przeklął, ale kręci mnie to. Traci przy mnie kontrolę.

Pomaga mi ściągnąć spodnie wraz z bielizną. Siada z powrotem, a jego członek pręży się na baczność. Biorę go w dłoń przejeżdżając przy okazji po czubku jego penisa kciukiem. Kropla za kroplą ze środka wypływa jego sperma. Nie wiem co mnie podkusiło, ale przybliżam się i przejeżdżam po nim językiem. Jest taki miękki i słony. Przejeżdżam jeszcze raz a potem biorę go w ust.

#1.Związani umową. Połączeni miłościąحيث تعيش القصص. اكتشف الآن