5. Oni razem będą oglądali ryby...

189 15 7
                                    

Ważna notka pod rozdziałem

- Przyjechałam! - krzyknęłam wchodząc do mieszkania moich rodziców. Po chwili z łazienki wyszła mama z rękawiczkami, najpewniej sprzątała w łazience tak jak planowała. - Co?

- Ale ten twój ojciec syf robi. - prychnęła i ściągnęła rękawiczki rzucając je na blat. - Gdzie zgubiłaś go?

- Nie wiem, wysiadł po drodze. - wzruszyłam ramionami i odłożyłam klucze od auta do torebki.

Mniej więcej chodziło o to, że wraz z tatą pojechałam na zakupy do galerii, bo ten chciał se coś załatwić. Wróciłam bez niego. Zero podejrzeń, prawda? Tak czy siak, tak jest.

- A, no spoko. Chcesz coś jeść? - rzekła spokojnie podchodząc do lodówki. - Mamy Spaghetti z wczoraj.

- Nie, dzięki. - usiadłam na taborecie przed blatem i oparłam się łokciami o brodę.

Jeszcze jak tu mieszkałam i Matczak przyjeżdżał tu by truć mi dupe to tak siadał, a ja stałam przed nim w tym miejscu gdzie moja mama obecnie i patrzyłam się na niego jak na debila. Stare dobre czasy.

Dalej mi przyjeżdża truć dupe, chyba się nie uwolnię od niego.

- Jestem umówiona z Darią, jej przyjacielem i jej kuzynem na babski wieczór. - rzekłam rozciągając ręce. - Bo skoro Alex będzie w studiu przez wieczór to ja se w domu siedzieć nie będę.

- Babski wieczór?

- Mniej więcej. - wzruszyłam ramionami.

- A którzy to ci? Bo coś kojarzę ale nie zbyt.

- Kilian i Viktor. Kilian to kuzyn Darii, a Viktor to jej przyjaciel jeszcze za nim się przeprowadziła do Polski.

- A to już wiem. - uśmiechnęła się. - To ci co w tamtym roku rozwalili nam prawie okno grając w kółko i krzyżyk?

- Ta... to oni.

- Japierdole! - po tym krzyku odwróciłam się w stronę drzwi, ujrzałam tam mojego ojca. - Jestem wkurwiony.

- Serio go wysadziłaś? - moja mama szepnęła do mnie.

- No nie. Nie wiem o co chodzi. - odszepnęłam jej.

- Jak można być takim pojebanym. - mruknął rzucając klucze do koszyka i zdejmując buty. - Nie wychodzę z domu nigdy ponownie. Zmienię imię, nazwisko i numer buta.

- Boże gadaj co się stało a nie pierdolisz. - rzekła zniecierpliwiona Paula patrząc na niego wyczekująco. - No dawaj, na co czekasz.

- Znasz tego zjebanego sąsiada? Tak tego co nas wyzywał.

Hm...

Poszłam i już po chwili stałam pod drzwiami ukochanego sąsiada i najmilszego człowieka na świecie. Zapukałam trzy razy i zadzwoniłam dzwonkiem, chciałam udawać przerażoną.

- Czekaj. - rzekł widząc mnie, wspominałam, że to najmilszy człowiek na świecie? Nie? To dobrze, bo tak nie jest. - Co tu szukasz? Kolejnego miejsca by je rozwalić głośnikiem?

Gdy mężczyzna chciał zamknąć drzwi, przytrzymałam je nogą nie umożliwiając mu.

- Panie, pan nic nie rozumie. - rozpaczałam a ten patrzył się na mnie jak na idiotkę. - Mój pies. Zna pan Rambo? Uciekł mi i nie mogę go znaleść. Widział go pan? To naprawdę poważna sprawa. Jest XXI wiek może nie zabijajmy się tylko porozmawiajmy.

- Pies? Też mi coś. - prychnął patrząc na mnie z góry. - Nie dziwie się, że uciekł, też bym nie wytrzymał. Mieszkam piętro pod wami, a czyje się gorzej niż gdybym był obok.

Zapach Chanel | Fukaj Where stories live. Discover now