Rozdział 57-Norma,ale...

53 2 10
                                    

Jeszcze tylko tydzień. Do wielkiego dnia...
I ok. dwa miesiące do wielkiego dnia mojego brata...
Aktualnie siedzę z Jażdżykiem i oglądamy film, reszta poszła na imprezę. My nie mieliśmy tym razem ochoty...
On cały czas mnie tuli i gładzi po plecach oraz włosach.
Teraz coraz bardziej zaczynam się wszystkim denerwować- niby wszystko jest już gotowe i nie ma szans, że ktoś z mafii nam go zepsuje.

-Nie martw się księżniczko. Wszystko będzie dobrze i już jest dopięte na ostatni guzik...
~Bardziej martwi mnie mafia...
-Zaradzimy sobie z tym. Z resztą Michał obiecał, że zapewni nam wszelkie środki bezpieczeństwa...
Nie chcę byś się zamartwiała...

Pocałował mnie i się uśmiechnął.
On czasami jest niemożliwy i, że za niedługo będziemy związani ze sobą na baaardzo długi czas. Chyba, że wcześniej ktoś zabije któreś z nas. Albo, któreś zginie w wypadku...
Chyba jestem straszną pesymistką...
Dobrze, że on ani nikt, nie potrafi czytać mi w myślach.








*Konrad*

Moja maleńka wtuliła się we mnie mocniej i zaczęła powoli przysypiać.
Nie będę ukrywał, że nawet to lubię.
Usłyszałem ciche brzęczenie telefonu, odebrałem...

-Co jest?
•A Ty czemu szepczesz?
-By jej nie obudzić.
•Wszystko tam ok?
-Jak najbardziej, a co?
•Nic...
-Wiem, że coś.
Mów szwagier.
•Weronika tu jest...
-...
Co ona tam robi?
•Nie wiem. Ale gapi się na mnie.
-I?
Nie wiem.
Boje się.
-Dlaczego?
•Bo idzie do mnie.
-Uważaj bo Cię zje.
•Bardzo śmieszne.
Muszę kończyć, pa.
-Nara.

Rozłączył się i po chwili poczułem jak moja narzeczona składa na mych ustach pocałunek.
Tak to ja bym mógł codziennie...

~Z kim rozmawiałeś?
-Z Miłoszem myszko...
~Coś się tam u nich stało?
Na imprezie...
-Nie. Chciał wiedzieć czy u nas jest wszystko w porządku.
~No to dobrze...
-Chcesz iść spać?
~Nie...
Już się całkiem rozbudziłam...
-Ogladamy coś jeszcze?
~Nie wiem...
Ja chyba pójdę się wykąpać.
-Mogę z Tobą?
~Nie. I nawet nie myśl o tym by dołączyć...
-Tak jak wtedy...
~Nie przypominaj.
-Zabawnie było...
Dobra, idę naszykować Ci kąpiel.
~Oki... Dziękuję...

Wszystko było dobrze, postanowiłem zrobić kolację. Gdy była gotowa poszedłem zerknąć czy wszystko u niej w porządku.
Oczywiście potknąłem się o swoją nogę i chyba nie muszę mówić jak to się dla mnie skończyło...
Przynajmniej ponownie ja rozśmieszyłem. Gdy już się umyliśmy postanowiliśmy jednak obejrzeć coś jeszcze i przy okazji zjeść kolację.
A później zobaczymy co zrobimy...






*Mani*

Co ona tutaj robi?!
Kto ją zaprosił? Czy to jest zrobione na złość mi?
Moja ex tutaj. Gdzie ja.
I zobaczyła mnie. O kurwa. Co ja mogę zrobić?
O japierdole, ona tu idzie.
Cody gdzie jesteś jak Ciebie nie ma?
To samo Zborek.
Bo Wojtas to wiadomo, z narzeczoną, są na jakiejś uroczystości w jego drugiej rodzinie.
O nie, ona jest coraz bliżej. W końcu, widzę Piotrka.

Cody. Idealnie, potrzebny mi jesteś.
·Ja? Do czego Ci ja potrzebny?
•Ukrycia się.
·Przed kim?
≠Miłosz?
·Już wiem.
≠Możemy porozmawiać?
•Skoro musimy.
≠Na osobności.

Złapała mnie za rękę i pociągnęła w nieznanym mi kierunku.
Ale co ja mam zrobić?
Nie wyszarpne się jej bo jeszcze będzie, że rzekomo ją bije lub coś w tym guście.
Jestem ciekawy skąd tak dobrze zna to miejsce, wręcz za dobrze jak na mój gust.

≠Jak u Ciebie?
•A jak ma być?
Pomagam siostrze naszykować się do jej wielkiego dnia.
≠Mhm...
Przepraszam, że nawaliłam.
•Odeszłaś.
Nie wiem nawet czy można tak to nazwać, bardziej to wyglądało na ucieczkę.
≠Ja nic...
•Nie kończ. Nie mam ochoty słuchać kłamstw.
≠Jest szansa, że mogłabym pojawić się na weselu?
•Po co?
Chcesz zepsuć jej ten szczególny dzień?
≠Nie.
Kupiłam dla niech prezent i chcę ją przeprosić...
•Nie wierzę Ci.
Ale dostaniesz szansę na przeprosiny. A teraz przepraszam, ale wracam do moich przyjaciół.
Na nich przynajmniej mogę liczyć. Zawsze. I im ufać.
Jeszcze nigdy nie dali mi powodów by tak nie było.

Wróciłem do pozostałych, może chociaż przez resztę imprezy będzie dobrze.
A ona nie odpierdoli nic na ich weselu.
Zostaje mi mieć nadzieję.
A teraz muszę odnaleźć Codsona. Napiję się z nim może po drinku lub shocie, a potem pójdziemy potańczyć.
To jest dobry plan...
Przynajmniej jak na razie lepszego nie jestem w stanie wymyślić.
Musi tu być. Cały się trzęsę z nerwów przez nią.
Nosz kurwa mać.
Nie. Muszę się odstresować. Tylko jak?

Zaginiony brat <Felivers>Where stories live. Discover now