12 | Hotel

498 22 1
                                    

"Nie ma czegoś takiego jak wieczna kryjówka"

"Nie ma czegoś takiego jak wieczna kryjówka"

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Pov Jasper

Każdy się rozdzielimy. Ja, Alice, Kalista i Bella jechaliśmy razem jednym samochodem w kierunku hotelu. Córka komendanta starała się do dzwonić do swojej mamy, siostra patrzyła przez okno na krajobraz, a Kali bawiła się sztyletem, który nie wiedziałem skąd go wzięła. Był on chyba zrobiony że srebra, a rączka ozdobiona była smokiem. Po chwili Bella zapytała się czarownice.

- Ładny sztylet. Skąd go masz?

- Pradziadek przed zniknięciem zostawił to dla swoich potomkom. Minusem tego sztyletu jest to że tylko osoba która posiada jego moc może go podnieść.

- Rozumiem - rzekła cicho Bella.

Po kilku godzinnej jeździe, byliśmy już na miejscu. Gdy weszliśmy do budynku, odezwała się Alice, mówiąc że wynajmie nam jakiś pokój i odeszła w stronę lady. Isabella nadal starała się dodzwonić do swojej mamy. Pomiędzy naszą dwójką była cisza, słyszałem jedynie słabe bicie serca dziewczyny, co mnie bardzo zszokowało.

- Nadal ten bal jest aktualny, Panie Hale? - spytała się Kalis, przerywając ciszę.

- Oczywiście, że tak, panno Wilson

- Wynajęłam nam pokój. Choć ta - rzekła moja siostra odwracają naszą uwagę na nią. Po chwili byliśmy w pomieszczeniu. Bella usiadła na pufie, ja i Alice na kanapie, a Kali podeszła do okna, a jej oczy zaczęły świecić na czerwono.

- Co ona robi? - zapytała się mnie córka komendanta, ale gdy miałem już odpowiedzieć, że "nie wiem", odezwała się czarownica.

- Sprawdzam, jak daleko są wrogowie - rzekła Kali, a po chwili zastygła Alice, co oznaczało tylko jedno.

WIZJA

- Co jest? Co widzisz? - zapytałem się swojej siostry.

- Tropiciel zmienił kierunek. - rzekła dziewczyna, a Bella wstała z pufy.

- Dokąd dotrze? - zapytała się Kalista, która nadal stała przy oknie.

- Do pokoju pełnego luster - odpowiedziała Alice. Podałem jej kartkę i ołówek, żeby mogła narysować wygląd pomieszczenia, którego widziała w wizji, a Kalista podeszła do nas i usiadła na drugiej kanapie.

- Podobno wizje nie są pewne. - odezwała się Isabella.

- Widzi kierunek, w jakim kto zmierza. Jak zmienia zdanie, zmienia się wizja - wytłumaczyłem dziewczynie.

- Kurs jaki teraz przyjął zaprowadzi go do... - rzekła córka komendanta.

- Sali baletowej? - powiedziały w tym samym momencie Bella i Kalista.

- Byliście tam? - zapytała Alice.

- Nie ja. Po prostu wygląd pomieszczenia wygląda na sale baletową. - odpowiedziała jako pierwsza moja bratnia dusza.

- Ja jako dziecko chodziłam na lekcje. - rzekła dziewczyna Edwarda - Był tam taki łuk.

- Szkoła była w Phoenix? - tym razem to ja się zapytałem.

- Tak - odpowiedziała mi, a po chwili usłyszeliśmy dźwięk dzwoniącego telefonu, Bella odeszła trochę od nas i odebrała. Słysząc jak dziewczyna rozmawia przez telefon. Cała nasza trójka wiedziała że dziewczyna rozmawiała z Edwardem. Po kilku minutach oprócz Belli wyszliśmy z pokoju, ponieważ musiała się spakować.

Będąc już na dole w holu, Alice poszła do lady, a ja i rudowłosa czekaliśmy na dziewczynę Edwarda. Gdy minęło ok 15 minut, zacząłem się zastanawiać, czy wszystko w porządku z dziewczyną, ponieważ jeszcze nie przyszła. Po kolejnych minutach przyszła Alice, nie usłyszałem słabego bicia serca od Kalisty. Jak oboje na nią spojrzeliśmy, zobaczyłem że jej oczy błyszczą na rubinowy kolor.

- Kalista? - rzekła moja siostra podchodząc do dziewczyny, a ona po chwili odwróciła się i spojrzała na windę.

- Co się dzieje? - zapytałem się swojej bratniej duszy, a czarownica spojrzała na mnie z zmartwieniem w oczach, a rubinowy  kolor już zanikł.

- Bella, wyszła z hotelu.

Magic Eyes | Jasper Hale-Cullen [Tom 1]Where stories live. Discover now