1

5 0 0
                                    

wrzesień 2022

Przez kilka następnych minut milczeliśmy. Przypomniałam sobie jakiś ckliwy cytat z Tumblr w którym była mowa o tym, iż milczeć umiemy tylko w towarzystwie osób, z którymi czujemy się komfortowo. Nie wiedziałam, dlaczego właśnie wtedy o tym pomyślałam, ale to nie mogło być przypadkowe. Tak, jakby los znowu chciał mi coś powiedzieć.

Było coś oczyszczającego w powietrzu. Prawie zupełna cisza, szum morza w tle, kawa w papierowym kubku, zapadająca ciemność i Rashmi. Popatrzyłam na niego. Był wysoki i postawny, włosy miał ciemne, podobnie jak oczy. Jego skóra lśniła w świetle latarni. Duże dłonie spoczywały w kieszeniach. Podwinięte rękawy koszuli kojarzyły mi się z Cyprianem. Przygryzłam wargę. Nie powinnam w ogóle o nim dzisiaj myśleć.

Poczułam się przy nim jak mała dziewczynka. I prawdopodobnie tym właśnie byłam. Małą, zagubioną dziewczynką, w ciemnej sukience w drobne kwiatuszki i żółtym sweterku. Dobrze, że chociaż długie blond włosy dodawały mi powagi. Zdążyły sporo urosnąć w ciągu ostatniego roku i poprawiła się ich kondycja.

- Najwidoczniej miałaś zamiar poczytać, zanim ci przerwałem. – oznajmił nagle, zerkając na mnie z ukosa.

- Ach tak – przyznałam. – Ale książka może poczekać.

- Nawet, jeśli to książka, którą bardzo chcesz przeczytać? Czy moja obecność nie jest uciążliwa? – zapytał.

- Książka nie ucieknie, a ty możesz. – westchnęłam.

Przystanął.

- Nie ucieknę. Nie chcę uciekać. – powiedział poważnie.

Ta, jasne. Pokręciłam tylko głową. Chłopie, gdybyś tylko wiedział kim ja jestem to byś tak nie gadał.

- Dlaczego miałbym chcieć uciec od najpiękniejszej kobiety, jaką kiedykolwiek widziałem? – ciągnął. – Byłbym idiotą, prawda?

- Szkoda, że inni tak nie sądzą. – wyburczałam tylko pod nosem.

- Bo są idiotami. – stwierdził.

- Pierzesz mi mózg teraz. – wycedziłam.

- Nie, Zoya. Absolutnie nie – obruszył się. – Po prostu... Sama widzisz, odbiera mi mowę, gdy na ciebie patrzę. Nie jest to żadna ściema. Wiesz to.

Wiedziałam. Obserwował mnie uważnie prawie przez cały czas. Było to aż krępujące, ale szło się do tego przyzwyczaić.

- Dlaczego akurat ja? – warknęłam.

- Bo wyczułem twoją energię, gdy tylko weszłaś do tego zakichanego baru – oznajmił. – Widziałem cię kątem oka. Widziałem twoje znudzone i zmartwione spojrzenie. Musisz być bardzo zmęczona. Albo rozczarowana. Na pewno jesteś rozczarowana. Oczekiwałaś czegoś lepszego niż życie w Polsce, niż nudni i głupi ludzie na twojej drodze, rozczarowałaś się jakością relacji, w jakich byłaś lub może nadal jesteś, znudziłaś się marzeniami. Chciałaś czerpać z życia garściami, a okazało się, że to niemożliwe. Emocje, których pragnęłaś zapewne zniknęły. Została gorycz, setki pytań i wątpliwości. – dodał.

Patrzyłam na niego zszokowana.

- A i jeszcze jedno – ciągnął. – A właściwie to dwie rzeczy chcę dopowiedzieć. Widziałem bransoletkę na twojej ręce. Ale nie będę pytał – znowu zrobiłam się czerwona jak burak. – I wiesz co? Też jestem rozczarowany. Kurewsko rozczarowany.

- Chcesz z tym skończyć? – wyszeptałam przerażona.

Zrobił mi lepszą psychoanalizę niż mój psychiatra i terapeuta razem wzięci.

ZOYA 2.0 POWROTYWhere stories live. Discover now