Rozdział 24

249 17 1
                                    

       Idąc do Wielkiej Sali Elizabeth nadal rozglądała się po uczniach Durmstrangu. Widziała parę znajomych jej osób i kilka nowych, jednak nigdzie nie widziała Nathana.

Rozglądając się poczuła, że na kogoś wpadła.

  - W porządku? - zapytał znajomy głos.

Elizabeth podniosła wzrok i już miała się przywitać z Nathanem, jednak przypomniała sobie, że ma zmieniony wygląd. Na moment zatrzymała się wpatrując w bruneta.

  - Wiem, że jestem przystojny, ale odpowiesz mi? - Jak to Nathan, nie mógłby się powstrzymać.

Dziewczyna przewróciła oczami powstrzymując się od uśmiechu.

  - Tak, jest dobrze - mruknęła w odpowiedzi, ruszając dalej.

Elizabeth wymijając Blacka dogoniła współlokatorki i razem usiadły przy stole Ślizgonów. Wszystkie trzy odwróciły się w stronę wejścia. Uczniowie z Beauxbatons, którzy już byli w sali siedzieli przy stole Puchonów i rozglądali się z ponurymi minami po pomieszczeniu. Durmstrang spokojnie szedł rozglądając się po Wielkiej Sali i uczniowie dosiedli się do stołu Slytherinu, a Nathan usiadł obok Elizabeth, chcąc ją zagadać. Uczniowie z Koldovstoretz, których było najwięcej podzielili się na dwie grupy i usiedli obok Gryfonów i Krukonów, chociaż głównie Krukonów.

Woźny Filch dostawiał krzesła do stołu nauczycielskiego. Był ubrany w jakiś staroświecki, elegancki w poprzednich czasach frak. Elizabeth zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że dostawił pięć krzeseł.

  - Przecież dyrektorów jest tylko trzech - mruknęła CeCe, która również to zauważyła - Po co przyniósł te dwa krzesła?

  - Może czekamy jeszcze na kogoś - stwierdziła brązowowłosa.

Gdy wszyscy uczniowie zajęli miejsca do Wielkiej Sali wkroczyło grono pedagogiczne zasiadając przy stole dla profesorów. Ostatni weszli profesorowie Dumbledore, Fereder, profesor Smiertin i madame Maxime.

  - Dobry wieczór, panie i panowie, duchy, a szczególnie nasi drodzy goście - rzekł, spoglądając na wszystkich uczniów. - Mam wielką przyjemność powitać was w Hogwarcie. Mam nadzieję, że będzie wam tu miło i wygodnie. Turniej Czterech Szkół zostanie oficjalnie ogłoszony na końcu uczty. A teraz zachęcam was gorąco; jedzcie, pijcie i czujcie się jak u siebie w domu!

I usiadł, a Elizabeth zauważyła, że profesor Smiertin zajęła go rozmową, a jej wujek rozgląda się po sali.

Półmiski jak zwykle zapełniły się potrawami, zapewne za pomocą magii. Różnorodność potraw była ogromna, zwłaszcza, że niektóre potrawy z pewnością były zagraniczne. Elizabeth widziała gdzieś jakieś najprawdopodobniej francuskie Bouillabaisse, czy jak tam się nazywały francuskie skorupiaki w sosie. Gdzie indziej widziała potrawy z Skandynawii, a jeszcze dalej jakieś inne, nieznane jej dania.

Wielka sala wydawała się jakoś bardziej zatłoczona niż zwykle, choć przy było nie więcej niż dodatkowych czterdziestu paru uczniów. Być może wrażenie to powodowała barwność ich szat, bardzo się wyróżniających na tle czerni strojów Hogwartu. Kiedy delegaci z Durmstrangu zdejmowali futra, ukazały się ich bordowe szaty.

  - Przyszli pozostali goście - mruknęła Wila.

Tak jak zauważyła do stołu dosiadła się dwójka urzędników z ministerstwa. Jeden z nich był wysokim i chudym mężczyzna o przyprószonych siwizną włosach i ciemnych oczach. Drugim pracownikiem okazała się już starsza kobieta, która była nieco przy kości. Miała ciemno-blond włosy związane w koński ogon, a na szpiczastym nosie miała widoczne z daleka piegi. Jej jasne oczy okalała siateczka zmarszczek.

Czarna Magia po Jasnej StronieWhere stories live. Discover now