five

59 3 5
                                    

* ~ ° ~ *

Dwa dni później;

Czarnowłosa zamrugała oczami, a koń na którym jechała zarzucił głową na bok. Poklepała go uspokajająco po szyi i pocałowała siedzącą przed nią dziewczynkę w włosy. Pośpieszyła wierzchowca.

Minęły dwa dni odkąd opuścili Atlantę. Ale te dwa dni dla każdego były jak wieczność i ciągnęły się niesamowicie. Ciągła jazda, brak jedzenia, wody i paliwa. Wysoka temperatura jedynie pogarszała całą sytuację.

Katia marzyła o wyjeździe do Norwegii i ukryciu się przed tymi upałami, przez które migrena nie dawała jej spokoju na chociażby kilka cholernych godzin. Może nie byłoby tak źle, jeżeli miałaby wciąż tabletki na ból głowy. Ostatnie wzięła poprzedniej nocy, podczas której czuła jakby w jej mózg wbijano miliony cienkich igieł, uniemożliwiających jej odpoczywanie.

Zmrużyła brwi, zauważając ciągnącą się przed nimi autostradę. Pozostawione podczas paniki samochody blokowały przejazd, a rozrzucone bagaże mówiły o tym, czego doświadczyli ludzie w dniu wybuchu apokalipsy.

Kobieta zawróciła konia i podjechała do kampera. Dale otworzył szerzej okno, wychylając przez nie głowę.

— Damy radę przejechać?

Wzruszyła ramionami, po czym machnęła dłonią i podjechała dalej. Zrównała się z Darylem, który też próbował przejechać pomiędzy autami siedząc na motocyklu brata. Nagle głośny hałas rozszedł się echem po okolicy.

Ciemnowłosa zeskoczyła z konia i pomogła zejść Allie. Dziewczynka stanęła obok matki, przytulając do klatki piersiowej swojego misia. Brakowało dwóch z czterech guzików, przyszytych do tułowia pluszaka.

— Mówiłem, że tak będzie. Już po nas.

— Jakiś problem, Dale? – odezwał się były szeryf, podchodząc bliżej staruszka wraz z Lori, Carol i pozostałą dwójką dzieci.

— Utknęliśmy na środku pustkowia, bez szans na... – urwał niespodziewanie, ponieważ jego uwagę przykuł Dixon, zaczynający grzebać w otwartym bagażniku, najbliższego samochodu.

— Jeżeli nie wężyk do chłodnicy, to znajdziemy tutaj masę innych rzeczy. – Shane poprawił trzymaną w dłoniach strzelbę, nie przestając się przy tym rozglądać.

— Mogę ściągnąć paliwo z tych aut. – zaproponował T-dog, biorąc do rąk baniak i gumową rurkę.

— Przydałaby się woda i jedzenie. – dodała Peletier. Objęła Sophię.

— To cmentarz. – słowa Lori sprawiły, że wszyscy na nią spojrzeli. – Nie podoba mi się tutaj.

Łuczniczka przeprowadziła swojego konia przez barierkę za którą rozciągała się gęsta trawa. Zwierzę mogło w końcu odpocząć.

— Dobra, do roboty. – czarnoskóry przerwał niezręczną ciszę.

— Rozejrzyjcie się. – zawtórował mu Walsh, poganiając pozostałych.

Wszyscy rozeszli się w poszukiwaniu najbardziej potrzebnych rzeczy, które mogli znaleźć.

Katia położyła dłoń na ramieniu córki.

— Chcesz iść do Dale'a na dach, Kochanie?

Sześciolatka pokiwała energicznie głową na zgodę i podbiegła do kampera. Przy pomocy mamy weszła po drabinie na górę, skąd miała doskonały widok na wszystko dookoła. Czarnowłosa poprawiła swoją broń na plecach. Stanęła przy samochodzie i zabrała się za przekopywanie jego wnętrza.

rise from death ~ the walking deadTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon