12 Zabiorę Cie Właśnie Tam

11 3 4
                                    

Minęły dwa tygodnie. Wpadłem na plan genialny. Wręcz idealny. Nie ma lepszego!

Tylko, żeby wykonać swój plan musiałem „pożyczyć" samochód od Kuby. Na pewno się nie zgodzi, abym wziął po prostu jak poproszę, więc muszę sam się tym zająć.

Będzie trochę zły, ale potem mu przejdzie. Mam nadzieję. Ale jak to mówią, czego się nie robi z miłości?

Nie, nie chodzi o mnie i o Kubę. Potrzebuję samochodu, aby przeprosić mojego Mareczka. Przecież muszę go tak porządnie przeprosić za te okradanie sklepu.

Muszę się spytać czy Marek będzie chciał i będzie miał czas, żeby pojechać ze mną na mini wakacje. Nazywajcie to sobie jak chcecie. Mamy październik....

Czy: Nieznajomy Mareczek 😇
Tak czysto teoretycznie zapytam, mógłbyś, albo inaczej... Chciałbyś wybrać się ze mną w podróż na kilka dni? Myślę, że jakoś dzień/dwa

Na odpowiedź długo czekać nie musiałem. Dosłownie po kilku sekundach chłopak mi odpisał. Myślałem, że jeszcze śpi szczerze mówiąc, ale jak widać nie każdy wstaje po 12. Inni jak ja czy Marek wstają około 6 w weekend. Można i tak. Zło nigdy nie śpi.

Znaczy w sumie to chyba nie do końca zdrowe. Śpię po 4 godziny. Co poradzę na to, że mam duże problemy ze snem? Nie zmienię tego tak samo z siebie. Żeby to tak działało....

Od: Nieznajomy Mareczek 😇
Jeżeli dasz mi dobry argument dlaczego miałbym się zgodzić wtedy przemyślę twoją ofertę

Zaśmiałem się w myślach po odczytaniu tej wiadomości. Sam nie wiem jak do tego doszło, że uśmiecham się dzięki wiadomościom. To niesamowite.

Nie miałem okazji się jeszcze pochwalić, ale odliczam w kalendarzu dni do urodzin Marka. Zostało jeszcze dużo czasu, więc mam nadzieję, że szybko minie i będę mógł z nim to świętować.

Dlaczego on musiał się urodzić akurat w lipcu? Uhh... Jak pozytywnie odliczać? Może zacznę sobie jakieś buźki rysować? Ewentualnie jamniki. Jamniki to śmieszne psy. Niby pieski, ale wyglądają jak parówka.

Gdybym był włamywaczem i bym wyskoczył na mnie jamnik to bym się zaśmiał, a nie wystraszył. Co innego chihuahua. To dopiero straszny pies. Niby malutki, ale tylko do takiego podejść, a już ręki nie masz.

To właśnie prawdziwy dowód na to, że rozmiar nie ma znaczenia. Całe życie to powtarzam, chociaż ja nie mam czego się wstydzić w tych kwestiach.

Do: Mareczek 😇
Moim argumentem jest, że nie codziennie oferują ci podróż życia z nieziemskim brunetem

Od: Nieznajomy Mareczek 😇
Głupi jesteś XD. Dobrze się zgadzam. Kiedy chcesz jechać?

Czy: Nieznajomy Mareczek
Dziś około 10. Wrócimy w niedzielę wieczorem. Weź sobie jakieś ubranie na zmianę i coś na coś na trasę.

Czy mam pieniądze? Nie. Tego pod uwagę nie brałem. Mam jakieś pieniądze, ale... Nie chcę tego wydać na byle co. Zbieram na święta. Przecież muszę kupić prezent dla mamy i Kuby, Błażeja i Oskara, a teraz jeszcze dla Mareczka. To będzie dużych wydatek.

Najwyżej nie zjem nic w trasie. Ważne, żeby chłopak był. No i ważne, żeby mi na paliwo starczyło.

Od razu po na wiadomościach pisemnych, wsadziłem kilka potrzebnych rzeczy do małego plecaka, dużej ilości rzeczy, nawet nie miałem. Taki zwykły szkolny plecak w kolorze czarnym. Nic ciekawego.

Wziąłem swoje rzeczy i biegiem wyszedłem z domu. Na szczęście nikogo nie spotkałem po drodze. Zacząłem iść w stronę domu swojego przyjaciela, a w sumie w stronę jego auta.

Dobra mam dwie opcje.

A) wybić szybę w aucie i szybko kablami odpalić samochód, ale potem będę miał problem

B) gadać z Kubą pod jego nieuwagą i zabrać klucze od jego auta.

Ta druga opcja brzmi rozsądniej. Właśnie ten plan starałem się wdrożyć w życie.

Wszedłem do domu chłopaka witając się z nim. Oczywiście na początku zawitałem w kuchni. Znowu miał ten pyszny ser w autka. Uśmiechnąłem się w myślach widzących.

- Co cię tu sprowadza tak wcześnie? - spytał zaspany, bo oczywiście go obudziłem dobijając się do domu.

- Trochę zgłodniałem. - zaśmiałem się - tak poważnie to jadę poza miasto i zaszedłem się pożegnać. Kto wie co się wydarzy w trasie? - stwierdziłem jedząc chleb z serem.

Czy ja właśnie mu się wygadałem? Jeju jakim ja jestem imbecylem. Pełna porażka.

- Tak? A czym jedziesz? - dopytał.

- traktorem - przewróciłem oczami. - Mógłbym pożyczyć twój samochód? - spytałem. Czas na plan awaryjny. Jeszcze nie wiem jak się potoczy, ale zobaczymy w trakcie.

Najwyżej będę musiał odwrócić jego uwagę. Rzucę w niego serem, zabiorę klucze i ucieknę. Dobra. To będzie plan awaryjny. Wezmę go pod uwagę.

- Po co chcesz jechać? Ty nawet prawa jazdy nie masz. - stwierdził. Oczywiście, że miał rację, ale jeździć autem umiem. Nawet bardzo dobrze.

Musiałem z nim jeszcze długo o tym gadać, bo chłopaka nie tak łatwo można było przeciągnąć na dobrą stronę mocy. Musiałem wytężyć swoje wszystkie szare komórki.

Otrzymałem samochód i kanapki na drogę. No i jak tu nie uwielbiać takiego przyjaciela? Przecież to skarb nie przyjaciel! No dobra jest jeden haczyk.

Zapewniał, że ​​jak znajdzie coś, czego wcześniej nie było, czyli jakieś zarysowanie to będę miał problemy. Jestem tak profesjonalnym kierowcą, że nie będzie ani ryski. Oby.

W każdym razie mam wszystko gotowe. Po Marka przyjechałem idealnie o 10.00. Normalnie punktualność zaliczyłem na 100 punktów.

Zapukałem do drzwi domu chłopaka i po chwili przyszedł do przejścia Marek.

- hej - powiedziałem i przytuliłem się z nim na przywitanie. Uwielbiam.

- Nie wspominałeś o tym, że pojedziemy - powiedział - mówiłeś coś o podróży na noc ze mną, ale nie myślałem, że autem

- Jakoś tak wypadło z głowy, żeby ci wspomnieć - Podrapałem się nerwowo po karku - ale to nie żaden problem?

- skoro umiesz kierować do nie. Zaufam Ci - stwierdził siadając do samochodu. Oczywiście szybciej zabrałem mu rzeczy i wsadziłem na tyły auta.

Od razu włączyłem radio z muzyką. Ściszyłem trochę, żeby w razie czegokolwiek doskonale słyszeć Marka.

-Powiesz mi teraz dokąd jedziemy? - zapytał brunet po kilku minutach jazdy. Swoją drogą za dobrze idzie mi kierowanie. Nie spodziewałem się, aż tego. Żartuję. Od zawsze wiedziałem, że jestem najlepszym kierowcą na ziemi.

- Do Warszawy - powiedziałem dumny z siebie jak jeszcze nigdy.

Grzeczni chłopcy trafiają do nieba - Historia tego jak pokochałem aniołaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora