IV

571 63 8
                                    


Jeśli rozdział wam się spodobał zostawcie gwiazdkę i komentarz.

-Po twojej reakcji zakładam że był dla ciebie cenny.-
Książę wszedł głębiej do mojej izby a jego wzrok uważnie lustrował całe pomieszczenie.
-Był jest i będzie.-
Poprowadziłam go w stronę salonu gdzie w kominku dalej trzaskał ogień.
-Wiedźmy naprawdę potrzebują takich rzeczy?-
Spojrzał w stronę stołu na którym spoczywały czaszki zwierząt, świece, kamienie, zioła oraz słoje z zakonserwowanym częściami zwierząt.
-Tak, i nie dotykaj ich jeśli nie chcesz skończyć jako jeden z elementów potrzebny do rytuałów.-
Syknęłam w jego stronę.
Sięgnęłam dłonią po sztylet leżący na stole po czym wzięłam to w dłoń i wyciągnęłam ją w kierunku księcia.
Blondyn wyciągnął swoją dłoń po czym zabrał sztylet z mojej dłoni bawiąc się nim jeszcze po czym schował go za swój pas.
-Emā mirros ñuhon jaelan ziry arlī...
*masz coś co należy do mnie i chcę to odzyskać.
Powiedziałam ściszając swój ton gdy podeszłam bliżej księcia, nasze twarze dzieliły centymetry.
-Poproś Alais.-
Podły uśmiech wstąpił na jego usta a ja zacisnęłam mocniej szczękę, wiedziałam że będzie próbował wyprowadzić mnie z równowagi.
-Jesteś na mojej ziemi, w moim domu, domu wiedźmy pełnym bardzo niepokojących rzeczy i jeszcze próbujesz zmusić mnie do błagania książę? Naprawdę życie ci nie miłe.-
Uniosłam palcami jego podbródek a on nawet nie zaprotestował, jego ciemny szafir śledził uważnie moje oczy.
-Może to ty poprosisz? O to abyś wyszedł z tego domu cało wasza miłość.-
Złapałam ponownie jego szczękę czując jak napina się pod moimi palcami.
-Oboje wiemy że nie zabijesz mnie Alais.-
Mruknął cicho nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
-Był byś całkiem uroczą maskotką w mojej kolekcji, wiele wiedźm ma kota ale żadna smoka...-
Moje palce przebiegły po jego policzku który zdobiła głęboka blizna.
Mogłam zauważyć jak jego całe ciało spina się po moich słowach.
-Przybyłem tu zwrócić ci naszyjnik, nie bawić się dalej w twoje zaczepki nie możesz uznać tego po prostu za miły gest?-
Uśmiechnęłam się pod nosem, oboje dobrze wiedzieliśmy że nasza gra nie rozpoczęła się jeszcze na dobre a co dopiero skończyła.
-Nie musiałeś go zwracać książę, zwróciłeś go bo tego chciałeś bo chciałeś tu przylecieć.-
Owinęłam jeden z jego jasnych kosmyków wokół swojego palca.
-Odwróć się.-
Powiedział spokojnym tonem a ja bez protestowania wykonałam jego polecenie.
Jego dłonie złapały moje włosy po czym odgarnęły je na lewą stronę mojego ramienia, poczułam zimny dotyk naszyjnika na swojej szyi oraz ciepłe dłonie należące do księcia sunące po niej.
Gdy zapiął naszyjnik na mojej szyi jego dłonie spoczęły na moich ramionach okrytych jedwabnym czarnym materiałem mojego peniuaru.
-Może masz rację książę, nie powinnam cię krzywdzić...kurwy pomarłyby z rozpaczy.-
Rzuciłam odgarniając swoje czarne jak bór włosy w tył.
Aemond złapał mocno moje ramie po czym odwrócił mnie w swoją stronę, na jego twarzy ponownie malowała się furia.
-Przysięgam na Septon, jeśli w tym momencie nie przestaniesz sam zrobię ci krzywdę.-
Tym razem to on złapał mocno moją szczękę po czym popchnął nas tak że wylądowałam na fotelu.
Blondyn zawisł nade mną a jego długie pasma okalały nas oboje gdy nachylał się w furii nad moim ciałem, sięgnął do swojego pasa po czym wyciągnął sztylet który wcześniej mu zwróciłam.
Przyłożył go do moich ust gdy toczyliśmy walkę na spojrzenia.
-Zrób to, pokaż mi jak bardzo jesteś zły.-
Oparłam dłonie po obu stronach fotela, tym razem Aemond zareagował na moje słowa, szybkim ruchem przeciął moją dolną wargę a ja poczułam pieczenie i ciepłą krew spływającą po moich ustach.
-Jeszcze słowo a tym razem nie zawaham się poderżnąć ci gardła.-
Przejechał ostrzem od rany na moich ustać aż do mojego podbródka.
-Zrób to.-
Mruknęłam opierając swoje czoło o jego, kolor jego oka dorównywał ciemnością kolorowi szafiru w jego lewym oczodole.
Aemond ani drgnął jakby nie reagując na moje słowa, przysunęłam swoje usta bliżej tych należących do niego.
Musnęłam delikatnie jego wargi a gdy nie otrzymałam żadnej reakcji przycisnęłam swoje usta mocniej.
Po chwili książę sam zaczął napierać na moje wargi, zaczęliśmy toczyć walkę o dominację której żadne z nas nie miało zamiaru przegrać.
Wplątałam swoją dłoń w jego włosy szarpiąc za nie a ciche warknięcie uciekło z jego ust.
Sztylet zniknął z jego dłoni która teraz bacznie badała zewnętrzną stronę mojego uda.
Nie pozostając dłużna blondynowi za sprawienie rany na moich ustach przygryzłam mocno jego dolną wargę, aż metaliczny smak krwi dotarł do moich ust.
Książę złapał mocno moje uda po czym pociągnął mnie powodując moje mało lekkie osunięcie z fotela na miękki dywan zrobiony ze zwierzęcej skóry.
Przyciągnęłam go do siebie za kark a nogami objęłam go w pasie trzymając go teraz w swoim uścisku.
-Niemądrze jest zapuszczać się do jamy smoka samotnie drogi książę.-
Moje dłonie przesunęły się po jego torsie a usta zaczęły błądzić po szyi.
Popchnęłam go tak że teraz to ja górowałam a jego blond włosy rozsypały się na ciemnym dywanie, w jego oczach widziałam zdezorientowanie oraz złość.
-Myślisz że możesz tak po prostu mnie zdominować?-
Prychnął uśmiechając się perfidnie, a ja potraktowałam to jako wyzwanie.
Oparłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej nachylając się nisko nad jego twarzą.
-Ujeżdżałam większe smoki niż ty książę.-
Wypowiedziałam to przy jego uchu i mogłam dokładnie poczuć jak wszystkie jego mięśnie napinają się.
Odsunęłam się a wyzywający uśmiech zdobił usta blondyna.
Teraz to on zaczął błądzić swoimi ustami po mojej szyi i ramionach, odrzuciłam swoją głowę lekko w tył dając mu napawać się tym przez chwilę.
-Dość.-
Szarpnęłam za tył jego włosów a on syknął w odpowiedzi na ból, złapał moją dłoń która znajdowała się w jego blond pasmach.
-Dobry z ciebie chłopiec książę.-
Ujęłam jego twarz w dłonie patrząc prosto w jego jasne oczy, mogłam zauważyć zmieszanie na jego twarzy i to jak nerwowy oddech opuszcza jego ciało.
Dosiadłam go mocniej dociskając swoje nogi do jego boków, osunęłam się niżej czując pod sobą formującą się wypukłość.
-Igrasz z ogniem Alais.-
Jego ton przybrał na sile ale było w nim coś pociągającego w tym momencie.
Poruszyłam się lekko a całe jego ciało zastygło w bezruchu, wyzywający uśmiech wstąpił na moje usta.
Zaczęłam powoli ruszać swoimi biodrami patrząc mu prosto w oczy w których z sekundy na sekundę nikła furia a zastępowała ją lekka mgła.
Jego dłonie niepewnie powędrowały na moje biodra a ja przesunęłam je wyżej kładąc je na swojej talii.
-Zawsze starasz się dominować książę, pozwól raz zrobić to komuś innemu.-
Mruknęłam nachylając się do jego ust a moje dłonie mocniej oparły się na jego klatce piersiowej.
Oparłam swoje czoło o to należące do niego a moje ruchy na nim stały się pewniejsze.
Poczułam jak mocno zaciska swoje dłonie na mojej talii a ciche westchnięcie opuściło jego usta.
Moja dłoń powędrowała na jego krtań zaciskając się lekko a on objął mój nadgarstek swoją ręką.
-Poproś książę, poproś o więcej.-
Widziałam zawahanie w jego twarzy ale po chwili strącił moją dłoń z siebie.
-Dość.-
Poniósł się zrzucając mnie ze swoich kolan a ja byłam dość...mało zadowolona z jego gestu.
-Nie udawaj że ci się to nie podobało wasza miłość.-
Mój ton był lekko prześmiewczy, ale widząc jak bardzo zażenowany był tym że pozwolił mi się podejść nie mogłam ukrywać swojego zadowolenia z obrotu sytuacji.
-Nie zamierzam błagać cię o stosunek, nie jestem psem który będzie zebrał u twoich nóg.-
Jego twarz wykrzywił grymas pogardy, ale jego czerwone policzki i zamglone oczy mówiły coś zupełnie innego.
-Więc wróć jak będziesz gotów książę.-
Prychnęłam a Aemond rzucił mi ostatnie złowrogie spojrzenie odwracając się po chwili i znikając w przedsionku.
Ułożyłam się z powrotem na dywanie bawiąc się kosmykiem blond włosów księcia w swoich palcach.
-I wrócisz szybciej niż myślisz.-

 𝐂𝐚𝐧𝐧𝐢𝐛𝐚𝐥 | Aemond Targaryen | Donde viven las historias. Descúbrelo ahora