Środa, 2 maja 2007
Nie przyszła.
Draco zmarszczył brwi nad swoją kawą i ponownie spojrzał na zegarek. Próbował sobie przypomnieć, czy wczoraj mówiła coś o tym, że dziś rano nie będzie mogła się z nim spotkać. Może była chora? Z pewnością nawet Granger raz na jakiś czas zdarzało się zachorować.
Kiedy zrobiło się za późno, żeby mógł dłużej na nią czekać i rzeczywiście nie spóźnić się do pracy, Draco prychnął z irytacją i wyszedł z kawiarni. Praktycznie przebiegł całą drogę do biura, mimo że pogoda była szczególnie przyjemna i słoneczna. Przemknął obok swojego szefa z pobieżnym chrząknięciem na „dzień dobry", po czym kontynuował swoją pospieszną paradę wprost do gabinetu.
— Malfoy? — Jego szef wystawił głowę zza drzwi. Kurwa, może Draco był wobec niego na korytarzu jednak zbyt oschły.
— Słucham?
— Czy nie miałeś dzisiaj obserwować rezerwowego składu Zjednoczonych z Puddlemere?
Draco zbladł. Kurwa mać. Całkowicie zapomniał, że miał się aportować na boisko piętnaście minut temu.
— Och, erm, tak, właśnie zdałem sobie sprawę.... Zapomniałem... jeden z moich raportów.... Właśnie tam zmierzam. — Draco nigdy się nie spóźniał. O czym on, do diabła, myślał?
— Czy wszystko w porządku?
Bellamy Wright-Johnson rzadko pytał o sprawy osobiste lub uczucia swoich pracowników, więc Draco wiedział, że dziś rano musiał wyglądać jak z horroru. Po tym jak machnął szefowi dłonią, Draco już był w drodze i szybko aportował się na boisko treningowe w Puddlemere.
Przez resztę poranka i całe popołudnie zatracał się w swojej ulubionej grze. Quidditch zajmował wszystkie jego zmysły, gdy Draco obserwował szybko latających graczy, krążących wokół niego i ponad nim, podczas gdy on sam notował obserwacje i sprawdzał ich statystyki z poprzedniego sezonu. Sezon Quidditcha miał oficjalnie rozpocząć się już w przyszły weekend, a menedżerowie i trenerzy drużyn mieli czas do połowy tygodnia na finalny dobór swoich składów i zawodników rezerwowych.
Świat Quidditcha był idealnym miejscem do szukania pracy dla kogoś o tak mrocznej historii, jak Draco Malfoy. Nikt nie przejmował się twoim pochodzeniem ani nazwiskiem, o ile interesował cię sport, posiadałeś wiedzę i składałeś przyzwoite rekomendacje zespołom w zakresie rekrutacji i retencji. A już szczególnie jeśli byłeś tak biegłym w ustalaniu najlepszych grafików dla konkretnych graczy jak Draco Malfoy.
I pomimo satysfakcji, jaką odczuwał, Draco był również zdenerwowany faktem, że wystarczyło niepojawienie się Granger tego ranka w kawiarni, by całkowicie wybić go z rytmu. Nie wiedział, jak pogodzić fakt, że wydawało mu się, że była ona jedynym powodem, dla którego wstawał rano z łóżka.
Masz to pod kontrolą.
***
Czwartek, 3 maja 2007
Draco spał ostatniej nocy naprawdę źle. Śnił o dniu, w którym przyjął Mroczny Znak. Uczucie pieczenia, jakiego nigdy przedtem nie doświadczył, przeszło przez jego ramię i rozprzestrzeniło się po całej reszcie ciała. I kiedy gwałtownie wyrwał się ze snu i chwycił się za rękę, przypomniał sobie tę jedną chwilę ze swojego życia, gdy ujrzał w oczach swojej matki strach. Trwało to tylko kilka sekund, zanim gładka, beznamiętna maska ukryła jej prawdziwe emocje. Ale Draco nigdy nie zapomniał wyrazu oczu Narcyzy Malfoy, gdy szaleniec wypalał na skórze jej jedynego dziecka czarnomagiczny symbol.
YOU ARE READING
[T] Remain Nameless | Dramione
FanfictionJakie to uczucie? Jakby ledwo się trzymał. Ona, ze wszystkich ludzi, najbardziej powinna go unikać. Albo nakrzyczeć na niego. Przekląć go. Opluć. Wyciągnąć różdżkę i zmieść go z powierzchni ziemi. Kiedy patrzył na Hermionę Granger, miażdżyło go jedn...