27

137 5 0
                                    

Wielu deportowało się pospiesznie. Ochronne zaklęcia otaczające Norę straciły moc.

- Ginny proszę uspokój się.. - Charlie poraz kolejny próbował jakoś zapanować nad siostrą.

- Mam się uspokoić?! Jak na wielkiego Merlina mam się uspokoić?!

Przekrzykiwały ją tylko krzyki przerażonych gości.

Kiedy śmierciożercy pojawili się w namiocie robiąc przy tym nie małe zamieszanie szukając Harry'ego Pottera, Charlie od razu odszukał Ginny powstrzymując ją przed zrobieniem jakiegoś głupstwa.

Była zła, wściekła, wzburzona. Można by tak wymieniać bez końca. Cieszyła się, że Ronowi, Hermionę i Harry'emu udało się umknąć. Ale nie dlatego była taka rozjuszona. Zupełnie przez przypadek dowiedziała się, że śmierciożercy porwali Lunę. Nie była świadkiem sceny kiedy to Ksenofilius Lovegood zrozpaczony wyznał to publicznie przy zgromadzonych. Pomagała wtedy Fleur w ostatnich poprawkach. Nie spytała Ksenofiliusa o nieobecność Luny na weselu. Chodź cicho liczyła na spotkanie z nią.

Schodząc z parkietu zmęczona ciągłym tańcem usłyszała rozmowę Charliego z Billem. Charlie był bardzo poruszony faktem, że Luna Lovegood została porwana przez śmierciożerców.

- Dlaczego dowiaduje się w taki sposób, że moja przyjaciółka jest zakładniczką tych pomiotów Voldemorta! Dlaczego ciągle jestem pomijana!

- To nie tak..

- A jak?!

- Chciałem ci powiedzieć naprawdę, ale nie wiedziałem jak.. Harry nie chce nic z tym zrobić - pokręcił głową. - To już wystarczająco frustrujące. Luna jest tak samo jego i jak i moją przyjaciółką.

- Więc co z tym zrobisz?

- Co niby zrobię w pojedynkę?

- Zapominasz o mnie, bracie - prychnęła.

- Co niby zrobimy w dwójkę? - Charlie popatrzył na nią wymownie. - My dwoje przeciwko reszcie śmierciożerców.. Merlin jeden wie ile ich tam jest.. A ty chcesz tak po prostu stanąć z nimi do walki?

- Czyli też się poddajesz jak Harry?

- Ginny...

- Czyli poddajesz się - pokręciła głową zakładając ręce na piersi.

- Po kim ty jesteś taka uparta? - westchnął Billi.

- Na pewno nie po moich tchórzliwych starszych braciach.

Nie mogła uwierzyć, że ten przeklęty Ślizgon pozwalał na przetrzymywanie Luny. Miała do niego ogromny żal. A nie mogła nawet mu tego obwieścić, bo mogła podzielić los przyjaciółki. Śmierciożercy byli jeszcze bardziej czujni niż wcześniej. Za nim wyjechała do Nory na przerwę świąteczną, Zabini i Nott nie wymieniali się już żadnymi korespondencji między sobą. Ostatnia sowa jaka pojawiła się z Malfoy Manor nie przyniosła żadnych, nowych przydatnych informacji. Po raz kolejny Nott pisał, że nie mają pojęcia czy coś teraz planuje Voldemort i, że śmierciożercy zaczęli skrupulatnie przeglądać pocztę. Co równoznacznie oznaczało ukrucenie wysyłania listów.

Harry dobrze się ukrywał. Aż do dzisiejszego dnia. Kiedy to po wiadomości od Kingleya o upadku Ministerstwa wtargnęli śmierciożercy, musiał znowu uciekać i zniknąć na jakiś czas. Czy było jej ciężko? Niewyobrażalnie... Ale próbowała to zrozumieć. Nie mogła przecież zabronić Harry'emu ratowania świata tylko dlatego, że doskwiera jej tęsknota. Miłość. Głupi wymyśl niezrównowarzonych czarodziejów. Miłość sam w sobie była cudowna. I Ginny dobrze o tym wiedziała, ale kiedy nadchodził czas rozłąki przeklinała, że nie może być blisko Harry'ego Pottera.

Love or Nott? (theodor nott x luna lovegoood) Where stories live. Discover now