Rozdział 12

1K 33 7
                                    

Hugo

W wielu chwilach mojego życia czułem się jakbym spadał, coś w rodzaju uczucia, gdy grunt całkowicie się pod tobą osuwa. Tracisz kontrolę nad wszystkim i tylko patrzysz na to co się dzieje nie mogąc nic zrobić. Jednak, gdy usłyszałem prawdę o ojcu Faye i to od niej samej coś we mnie pękło. Czułem się jakbym obserwował to jako osoba trzecia. Słowa dziewczyny docierały do mnie jak zza ściany, mogłem przysiąc, że słyszałem płynącą w moich żyłach krew. Jej słowa mieszały się z szumem w głowie.

Uderzył mnie w twarz. Kilkukrotnie próbował mnie zgwałcić. 

Ciągle słyszałem jej załamany głos wyznający straszną prawdę o swojej przeszłości, o tym co musiała przeżywać. Domyślałem się, że musiało spotkać ją coś naprawdę złego, ale nie spodziewałem się, że było aż tak źle. Wbrew pozorom była tak silna i niczego nie dawała po sobie poznać. Przeszła przez prawdziwe piekło będąc dzieckiem a mimo to wyrosła na mądrą i wartościową kobietę.

Zastanawiałem się co powinienem zrobić i co powiedzieć, ale w mojej głowie tylko kształtował się pomysł jak zajebać tego gnoja. Ten psychol zasługuje, żeby umierać w męczarniach albo zgnić w więzieniu. 

Starałem się schować swoją złość, ale moje ciało wręcz drżało co blondynka na pewno czuła. Mimo, że czułem się jak w obcym ciele musiałem coś zrobić, delikatnie odwróciłem dziewczynę i posadziłem na swoich kolanach. Ona jednak natychmiast odchyliła głowę w bok, żeby ukryć fakt, że płakała. Złapałem ją za kark i przytuliłem najczulej jak tylko potrafiłem, chciałem, żeby czuła moją obecność i ciepło. Bez zawahania odwzajemniła gest i cicho załkała, jej ciało drżało, ale nie przez temperaturę, która przecież była dość wysoka a przez szloch, który chciał rozerwać jej ciało. Rozpadała się w moich dłoniach a ja nie potrafiłem tego powstrzymać, nie potrafiłem jej skleić i to bolało najbardziej.

— Tak mi przykro maleńka. Ja... nawet nie wiem co powiedzieć.

No, bo co miałem powiedzieć? Mam ochotę zabić gnoja? To absolutnie jej by nie pomogło.

— Nie musisz. Po prostu bądź.

Chwilowo zamarłem. Recz jasna, chciałem być w jej życiu, chodziło jednak o to, że nie mogłem. Od samego początku wiedziałem, że jest dla mnie zakazana głównie ze względów moralnych. Cóż, okazało się, że moralność zgubiłem gdzieś po drodze.

W dupie miałem opinie innych, wszystko rozchodziło się o to co miałem w głowie. Z Faye było wszystko w porządku, ale to wszystko dzieje się przez nią. Nie potrafię nawet opisać jak niewidzialna siła mnie do niej przyciąga i to jest chore. Przez trzydzieści sześć lat mojego życia nie czułem się tak jak przy niej, ale musiałem to przerwać. Oboje musieliśmy.

Tylko, że na razie nie potrafiłem tego zrobić.

— Przepraszam, że zapytam, ale czy on cię...

— Nie. Nie zgwałcił mnie.

— Dzięgi bogu. 

Czule pocałowałem ją w skroń przymykając powieki, bo mimo wszystko odetchnąłem. Nie zmienia to jednak faktu, że ten gnój próbował to zrobić. To było najgorsze. Zastanawiałem się czy kiedykolwiek rozmawiała z psychologiem, jeśli tak, w porządku, ale jeśli nie to powinna to zrobić. Jednak to nie odpowiedni czas na pytanie o takie rzeczy.

— Wybacz za to co powiem, ale — odchyliła się, żeby na mnie spojrzeć i po raz kolejny coś we mnie pękło widząc, że jej jasne oczy pociemniały przypominając granity i lśniły niczym te cholerne gwiazdy nad nami — ten skurwysyn zasługuje na wszystko co najgorsze. To on wypisuje do ciebie te dziwne wiadomości?

My SafetyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz