28. Musisz zniknąć

694 17 1
                                    


   Zanim chłopcy wrócili do domu, pojawiła się w nim ciotka Susan. Wypytywała mnie ciągle gdzie jej syn, bo przecież miał być w domu. Powiedziałam jej, że pojechał coś załatwić na mieście. Nie mogłam jej powiedzieć w tej chwili o Jacku, bo jak mogłabym ją pocieszyć w momencie kiedy sama nie potrafię się uspokoić? Ukrywałam przed nią strach i drżące dłonie by uniknąć odpowiadania na niewygodne pytania. Archie, Ben i Dylan wrócili do domu dopiero wieczorem. Kilka godzin po tym, jak opuścili dom. Wszyscy trzej byli brudni z błota. Ale największą uwagę przykuł mój kuzyn, którzy swoją koszulkę miał brudną we krwi. Spodnie, również były brudne ale nie potrafiłam odróżnić z daleka czy to krew czy błoto. 

-Archie, synku... Co się stało?- wydukała Susan widząc chłopaka w takim stanie.

-Zabiłem go- wydukał, patrząc na swoje drżące ręce.

-O czym ty mówisz? Kogo?

-Zabiłem go- powtórzył.

  Ciotka chciała się do niego zbliżyć ale ten nagle padł na kolana i zaczął płakać. Choć nie wiem czy płaczem można to nazwać. On wył. Spojrzałam na Bena, który był wręcz przerażony całą sytuacją. Trząsł się cały. Podeszłam więc do niego szybkim krokiem i przytuliłam tak mocno jak potrafiłam. Wiem, że tego właśnie chciałby Alex. Bym to zrobiła. Chłopak jednak wcale się nie uspokajał. 

-Muszę iść do łazienki- wymamrotał i wydostał się z mojego uścisku. 

  Kiedy rudowłosy odszedł do innego pomieszczenia, Dylan przysunął się bliżej mnie i złapał moje ramiona, zaciskając na nich delikatnie dłonie. 

-Archie, wstań z tej podłogi- ciotka już sama powoli łkała.- Wstań i porozmawiajmy. 

  Chłopak niechętnie wstał z miejsca i zanim zniknął ze swoją matką w salonie popatrzył się na mnie.

-Jedź już do domu Rose- przetarł dłonią zapłakane oczy.- Już nic nie da się zrobić. 

-Poczekam aż skończycie rozmawiać- odparłam z ledwością.

  Archie jedynie kiwnął głową i poszedł za matką do salonu. Gdy zniknęli w pomieszczeniu obok wzięłam głębszy wdech i starałam się uspokoić. Dylan objął mocno moje ciało stojąc za mną i ucałował tył mojej głowy.

-On naprawdę to zrobił? Czy Archie naprawdę go zabił?- mój głos drżał. 

-Nie wiem, Rosie. Nie było mnie tam. On twierdzi, że tak. Że go zabił. 

  Poczułam jak przez moje ciało przeszły dreszcze. Czy mój kuzyn właśnie zabił swojego ojczyma? Choć sama najchętniej zabiłabym Jacka własnymi rękami, wydaje mi się to takie okropne. Chociaż on robił gorsze rzeczy. To nie wina Archiego, tylko jego własna. On zrobił coś co do tego doprowadziło. To nie Wina Archiego. To nie jest jego wina. Powtarzałam to sobie w głowie w kółko, tak aż wryło mi się to w mózg jak jakiś kod.  Dylan obejmował moje ciało tak mocno, że powoli czułam jak zmartwienie ze mnie schodzi. Lecz dalej byłam przerażona i myślałam, że zaraz wybuchnę. Mijały minuty, a oni dalej rozmawiali. Te pieprzone minuty trwały jak godziny. Wszystko się dłużyło, a ja tylko chciałam dowiedzieć się co dalej. I czy Archie naprawdę to zrobił. Po kilkunastu minutach usłyszałam jak mój kuzyn woła moje imię. Wydarłam się z objęć Dylana i ruszyłam do salonu. Od razu spojrzałam na siedzącą na kanapie ciotkę. Chciałam jakoś sprawdzić jak się trzyma, ale niestety nie dało się. Miała twarz schowaną w dłonie. Domyśliłam się, że płacze. Nagle jakby serce złamało mi się na tysiące kawałków. Sama chciałam zacząć płakać, ale jakoś dałam radę się powstrzymać przed łzami. 

Change meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz