Rozdział 1. Młodzieńcza głupota.

123 15 6
                                    

OBEJRZAŁA SIĘ ZA SIEBIE. W uszach odbijało się jej własny przyspieszony oddech i bicie serca. Bardzo bolesne zresztą. Ze strachu zaschło białowłosej w gardle. Ponownie skupiła się na sobie. Z całego serca przeklinała swój głupi pomysł. Jak mogła się okazać tak nieodpowiedzialna i dać się namówić Razowi na wypad w góry? Wiedziała, że teraz będzie tego żałowała przez całe życie. A przynajmniej przez dłuższy czas.

Głupim pomysłem było wybiegnięcie z chaty w ciemną noc.

— Brawo Kasia —wyszeptała z wyrzutem.

Teraz od..... nie wiedziała ile czasu minęło..... błąkała się po nieznanym sobie terenie w ciemną noc. Jako rodowita sardynianka nie odczuwała zimna i niskich temperatur.

— Niech was! — Zawołała ciemnowłosa i wybiegła w noc za księżniczką.

— Marta! Daj spokój! — krzyknęła Karl za nią. — Naszej małej księżniczce nic się nie stanie jak spędzi trochę czasu poza ciepłym i przytulnym posłaniem!

Jedyną reakcja na jaką było stać dziewczynę to pogardliwie prychnięcie. W przeciwieństwie do tych głupoli wiedziała jakie niebezpieczeństwa czyhają na nieuzbrojoną nastolatkę w lesie. Zresztą nie tylko nastolatkę. Obiecała ojcu i królowej, że zaopiekuje się królewną. A tymczasem co? Kasia upiła się, pokłóciła i zdążyła jeszcze uciec.

„Po prostu cudownie, Marta. Po raz kolejny zawaliłaś"

Już widziała oskarżycielskie spojrzenia ojca i wyrzuty. Skrzywiła się i przełknęła piekące łzy zbierające się w kącikach oczu. Nie należała łatwych i grzecznych dziewczynek. To było dawniej. Teraz za wszelką cenę starała się postępować dobrze i uczciwie. Los jednak jej tego zadania nie ułatwiał.

Po raz kolejny spróbowała skorzystać z komórki. Nadaremno.

Od ponad dwóch godzin szukała w mroku księżniczki.

Była mistrzynią tłumienia wszelakich emocji. Tylko w ten sposób udało się jej zachować spokój.

— Kasia, gdzie jesteś? —zawołała po raz kolejny.

Głos odbił się echem w ciemnościach i wrócił z dwojoną siłą. Nocny wiatr wzmógł się i ciemnowłosa musiała się przed nim chronić rękoma. Jako sardynianaka z urodzenia posiadała wrodzoną odporność na niskie temperatury i jasną karnację.

Wspinała się coraz wyżej. Wiatr ze śniegiem nie ułatwiał zadania. Tak jak wszechobecna ciemność.

Kasia z trwogą patrzyła na przerażające cienie drzew. Wydawało się być ukrytymi w mroku potworami. Po plecach przechodziły ją dreszcze i czuła się nieswojo. Chciała jak najszybciej wrócić do chaty, a jeszcze lepiej do pałacu i swojskiej komnaty.

Wiatr zawodził mrocznie i potwornie. Śnieg wirował i przecinał powietrze. Białowłosa nie potrafiła wykrzesać z siebie odrobiny pozytywnej energii. Najchętniej schowałaby się w największej, głębokiej dziurze.

RRRRRRRRRRRRRRRRAAAAA!!

Zamarła ze strachu. Z otwartą buzią. Wlepiała się w ciemność.

Z mroku wyłonił się duży, ciemny długi pysk. Po chwili dziewczyna ujrzała resztę. Zwały sporej ilości futra i tłuszczu. Zwierzę stanęło na dwóch łapach i zaryczało potwornie ukazując ostre długie zęby. Niedźwiedź uszaty spojrzał groźnie na intruza.

Kasia stała w miejscu niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.

Zwierzę ruszyło, nim zdążyła zarejestrować.

Czarodziejskie przygody księga 1. Adeptki Magii. (ZAKOŃCZONE).Where stories live. Discover now