6. Błagam, nie rób mi krzywdy!

5.7K 283 13
                                    

Muzyka była zdecydowanie za głośna, jak na babskie pogaduszki, ale piwo rekompensowało wszelkie niegodności. Szczególnie, jeśli piło się już trzecie. Zwykle Anna raczyła się kolorowymi drinkami, w których więcej było soków i najróżniejszych kolorowych syropów aniżeli alkoholu, więc kolejne chmielowe uderzyło jej do głowy.

- Boże, jaki on jest boski – rozmarzyła się Gabryśka. Anna nie była pewna, ale chyba już drugą godzinę dysputowały na temat nieprzeciętnej urody Kastora. – Ciekawe czy ma dużego – wymownie oblizała wargi.

- Nie wiem, ale obiecuję, że sprawdzę i ci powiem – czknęła i uśmiechnęła się szeroko do przyjaciółki.

- Że też ja nie poszłam tam na spacer – upiła łyk piwa i ponownie oblizała swoje wargi. Na samą myśl o nim jej język nie potrafił pozostać na miejscu.

- Twój wujek dostałby zawału, a wieś zostałaby bez proboszcza – rzuciła rozbawiona Anna. Gabryśka przewróciła oczami na to stwierdzenie, ale dobrze wiedziała, że jej przyjaciółka miała rację. Od jakiegoś czas nasz kochany ksiądz proboszcz zrobił się dziwnie przewrażliwiony na punkcie lasu. Bał się tamtędy nawet jeździć autem, a co dopiero iść pieszo.
Mimo, że Gabryśka była już pełnoletnia, to opiekował się nią jak tylko mógł. Czasem nawet bardziej, niż jej rodzice. Ale miała już tego dość. Chciała żyć jak Anna, z dala od tej wsi i ludzi, którzy ją zamieszkiwali. Chciała na własnej skórze poczuć wolność i seks. Dużo seksu.

- A może i mnie odwieziecie, jak po ciebie przyjedzie? – mina, jaką Gabryśka uraczyła swoją przyjaciółkę była bezcenna. Mały, bezbronny kundelek, proszący o kawałeczek kiełbaski. Dokładnie tak wyglądała. Czy można jej było wobec tego odmówić? Jednak najpierw wypadałoby zapytać Kastora, czy nie miałby nic przeciwko. Wtedy jednak zdała sobie sprawę, że nie ma jego numeru telefonu. No pięknie – pomyślała.

- Jak tylko przyjedzie, to go zapytam czy nie będzie miał nic przeciwko.

- Boże, oby nie miał. Nigdy taką furą nie jechałam – rozmarzyła się Gabrysia. Tak naprawdę czuła jakieś dziwne przyciąganie, jakieś nieznane jej wcześniej fluidy, które pchały ją w stronę tego mężczyzny, jednak to był chłopak jej koleżanki, zaklepany, przytupany, nie mogła ot tak się do niego zalecać. Są świętości, z którymi walczyć nie można. Po prostu.

Dziewczyny piły, rozmawiały i tańczyły. Żadna z nich nawet nie zerknęła na zegarek. Anna powinna to robić, co chwilę, w końcu była umówiona. Ale zapomniała o Bożym świecie. Tak cudownie bawiła się ze swoja przyjaciółką.

Wiły się w tańcu w rytm ociekającego seksem utworu, aż nagle Anna poczuła, że ktoś ją dotyka. Jakby opuszkiem palca wyznaczał trasę wzdłuż kręgosłupa. Odwróciła się, ale nikt za nią nie stał. Dziwne, bo dokładnie czuła dotyk i dreszcz, który wywołał. Wróciła jednak do tańca. Pomyślała, że alkohol za bardzo uderzył jej do głowy.

Stał nie dalej jak dwa metry od niej, ale nie widziała go. Za to poczuła.

Był wściekły. Jak mogła się z nim umówić, a potem zapomnieć? Powinien ją ukarać. Najlepiej tak, żeby do końca życia zapamiętała, że nie ignoruje się kogoś takiego jak Kastor Bastraj. Ale na samą myśl o jej nagim, zerżniętym i wychłostanym ciele dostawał mdłości. Nie umiałby jej skrzywdzić. Prędzej odciąłby sobie dłoń, niż ja na nią podniósł.

Co innego jej przyjaciółka. Widział jak na niego patrzyła. Gdyby tylko szepnął słówko klęczałaby przed nim z wystawionym językiem, gotowa połykać jego fiuta. Ale nie chciał jej! Chciał mieć Annę! Tylko dla siebie!

Przyglądał się jak wiejski chłoptaś podszedł do jego Królowej. Nie reagował. Dał mu czas. Jednak, kiedy obleśne dłonie dotknęły krągłych bioder Anny, nie wytrzymał.

Zaproś mnie. Wybranka Diabła. [ 18 +]Where stories live. Discover now