Rozdział 3

160 7 2
                                    

Przez to, że rozkłada mnie przeziębienie dodaje rozdzialik 🖤
Gwiazdki mile widziane ⭐️

W: A wiesz, że mój tata i Twój byli kiedyś parą? 🙊

D: Dzisiaj tatko mi się zwierzył bo jak usłyszał Twoje nazwisko to zbił dwie szklanki 🙈

W: Moja mama odeszła od nas kiedy byłem malutki, nie pamietam jej za bardzo
Od tamtej pory tata jest sam
Umawiał się z jakimiś facetami ale to straszni idioci byli

D: A może przyprowadź tate jutro, zjemy obiad we czworo

W: Podwójna randka?

„D: Jeśli tylko na następnej będziemy we dwoje 🙈

W: Obiecuje ❤️

dzień następny...

Skończyli pięknie nakrywać stół kiedy piekarnik dał znać, że roladki gotowe. Kiedy Louis odwrócił się by wyjąc z piekarnika naczynie Darcy szybko nakryła czwarte miejsce przy stole.
- Spodziewamy się jeszcze kogoś? - uniósł brew.
- Tylko mój i Twój książę - zachichotała.
Kiedy usłyszała dźwięk dzwonka uśmiech zszedł jej z twarzy - tato pomijając moją zdartą gębę to wyglądam ładnie? - zapytała poprawiając swoją błękitną sukienkę.
- Jesteś najpiękniejsza - obiecał całując jej czoło.
- Ty tak samo, padnie na widok Twojego tyłka - puściła mu oczko biegnąc do drzwi.
- Darcy! - jęknął przymykając oczy. Odetchnął wycierając dłonie w spodnie. Szybko przejrzał się w szybie witryny. Jego biało błękitna koszula była nienagannie wyprasowana. Nie stresował się. Wcale. Przecież możliwe że za chwile zobaczy miłość swojego życia. Dziewczyna otworzyła drzwi uśmiechając się nieśmiało do przybyłych gości.
- Dzień dobry Darcy, to mój tata Harry - uśmiechnął się William stojąc przed dziewczyną w kwiecistej koszuli i czarnych spodniach.
- Dzień dobry, zapraszam - powiedziała cicho otwierając szerzej drzwi.
- Bardzo miło Cię poznać, Will od wczoraj ciągle o Tobie mówi - przywitał się mężczyzna ściskając dłoń dziewczyny.
- Tato przestań - jęknął chłopak na co dziewczyna się zarumieniła - te kwiaty są dla Ciebie, pani Stefanie powiedziała, że to twoje ulubione - powiedział zagryzając uśmiech i podając jej bukiet piwoni.
- Dziękuje Willie - szepnęła przytulając kwiaty - a tatuś jest w kuchni - uśmiechnęła się do starszego by mogli w końcu zostać z Willem sami.
Kiedy mężczyzna ze zdenerwowanym uśmiechem zniknął w kuchni Darcy stanęła na palcach i ucałowała policzek chłopaka - dziękuje ci za wszystko, obroniłeś mnie jak prawdziwy książę - przyznała patrząc mu w oczy.
- Będę chronił Cię już zawsze, jeśli mi pozwolisz - powiedział obejmując dziewczynę i składając całusa na jej czole.
- Bardzo bym tego chciała - uśmiechnęła się wtulając się w silne ciało chłopaka.

Harry ostatni raz wziął głęboki wdech i ściskając w jednej ręce bukiet dla Louisa przekroczył próg kuchni. Szatyn go nie widział za to on miał cudowny widok na jego osobę. Zgrabny i delikatny jak zawsze. Karmelowe włosy były puszyste jak tego dnia kiedy wyjeżdżał. Krzątał się po kuchni zanosząc wszystko do jadalni. W skupieniu zagryzał opuszek palca sprawdzając czy wszystko jest na miejscu. Nic się nie zmienił.
- Dzień dobry Lou - powiedział dając o sobie znać.
Szatyn odwrócił się szybko a jego wzrok zatrzymał się na wysokim, ubranym w różowa koszule w białe grochy, czarne spodnie mężczyźnie. Jego włosy były krótsze niż ostatnim razem ale oczy miały ten sam blask.
- Harry, cześć witaj - uśmiechnął się podchodząc do niego bliżej - postarzałeś się - wypalił przyglądając się zmarszczkom wokół jego oczu.
- Ty za to kwitniesz jak dwadzieścia lat temu - przyznał uśmiechając się do niego zadziornie.
- Dobrze cię widzieć H - powiedział niespodziewanie wtulając się niego - przepraszam - dodał chcąc się odsunąć.
Silne ramiona Stylesa przytrzymaly go blisko jego silnego ciała.
- Twoje włosy nadal pachną moim szamponem - szepnął zaciągając się przyjemnym zapachem. Louis uskiechnal się do siebie czując znajome bicie serca Harrego.
- I to niby wy macie robić za nasze przyzwoitki? - zaśmiał się Will zaglądając z Darcy do kuchni.
- Ani słowa dzieciaku - zaśmiał się Harry grożąc mu palcem.
- Do stołu, zapraszam - uśmiechnął się Louis odsuwając się od Stylesa. Podziękował za piękny bukiet tulipanów, które Louis kochał najbardziej i zasiedli do stołu.

Popołudnie minęło im w miłej atmosferze i wielu wspomnieniach. Darcy zdecydowała się pokazać Williamowi swój pokój obiecując ze będą grzeczni wiec Harry zaoferował się by pomóc przy posprzątaniu po obiedzie.

- Ten dom wyglada tak jak kiedyś, odświeżyłes tylko ściany - uśmiechnął się Harry wkładając do odpowiedniej szafki wytarte kieliszki.
- Tak, po śmierci mamy dziewczynki wyjechały na studia, wszystkie mieszkają w Londynie i maja się swietnie, nie chciałem sprzedawać kwiaciarni ani domu więc wróciłem - dodał wycierając dłonie w ręcznik.
- A jak pojawiła się Darcy, jeśli mogę zapytać? - zagryzł warge.
- To żadna tajemnica, sam ja urodziłem - powiedział patrząc mu w oczy.
- Jak to możliwe? Przecież z tego co pamietam tam chowa się całkiem spora bestia - puścił mu oczko trącając go łokciem zadziornie.
- Ohh dobra widzę, ze długi wieczór przed nami - zaśmiał się - weź te kieliszki a ja wezmę wino, usiądziemy na tarasie i Ci opowiem - uśmiechnął się wyciągając butelkę z winiarki.

- Wyjechałem na studia do Londynu. To było maksimum na jakie mogłem się oddalić by pomagać mamie - powiedział kiedy rozsiedli się na huśtawce - poznałem Josha, był całkiem sympatyczny i mógł być potencjalnym chłopakiem, przespaliśmy się ze sobą, nawet nie wiem kiedy idiota zdjął gumkę - wywrócił oczami - kiedy mu powiedziałem o ciąży po prostu mnie wyśmiał i zwyzywał od obrzydliwych potworów - westchnął - bardzo chciałem zatrzymać dziecko, kiedy okazało sie, ze mam takie zdolności, zrobiłem wszystkie badania, lekarz powiedział, ze męskie ciąże są bardzo rzadkie i zagrożone, nawet jeśli uda mi się urodzić zdrowe maleństwo to bardzo możliwe ze to będzie jednorazowa okazaja, zaproponował mi kompleksową opiekę a ja się zgodziłem, Darcy urodziła się taka mała i krucha, później miała przeszczep serca, ono się przyjęło a teraz jest zdrowa i taka piękna, każdego dnia utwierdzam się w tym ze zrobiłem bardzo dobrze zatrzymując ją - uśmiechnął się.
Harry przyglądał się szatanowi zaciekawiony. Chciał widzieć Louisa podczas ciąży. Z pewnością był piękny, zaokrąglony i marudzacy jeszcze więcej niż normalnie.
- Chce zobaczyć Cię w ciąży - powiedział pod wpływem chwili.
- Oj nie chciałbyś - zaśmiał się - były piękne dni kiedy wychodziłem na ogród i przyjmowałem promienie Słońca, ale były też takie kiedy spędzałem czas w zamkniętym pokoju płacząc w poduszkę, mam miliony rozstępów i wyostrzył mi się żart - uśmiechnął się zadziornie.
- Nie zmienię zdania - uśmiechnął się patrząc mu w oczy - wiesz, nie żałuje mojego związku z Elizabeth bo mam Williama, ale tak naprawdę pragnąłem zawsze mieć dzieci z Tobą, zrobiłem wszystko dla rodziców bo tego ode mnie oczekiwali, ale nigdy nie byłem szczęśliwy - westchnął upijając wina - widzę ze mimo wszystko nazwaliśmy swoje dzieci naszymi ulubionymi imionami - uśmiechnął się dyskretnie przybliżając się do dawnej miłości.
- Obiecałem sobie, że jeśli to będzie dziewczynka dam jej na imię Darcy - uśmiechnął się spoglądając mu w oczy.
- Cieszę się ze to zrobiłeś, jak widać my Stylesowie mamy słabość do was Tomlinsonow - uśmiechnął się wskazując na okno tarasowe od pokoju dziewczyny, gdzie w nikłym świetle lampek para kołysała się do wolnej muzyki.
- Jest tak bardzo nieśmiała, pierwszy raz ciągnie ją tak do kogokolwiek, od wczoraj nie zamyka jej się buzia, chyba nigdy nie powiedziała tak dużo jak wczoraj - zaśmiał się patrząc rozczulony na to jak William składa całusa na jej czole - William jest zupełnie jak ty - szepnął.
- Byłeś taki sam jak Darcy Boo - uśmiechnął się - potrzebowałeś swojego księcia aby cię chronił - powiedział ujmując jego dłoń w swoją - kiedy tu wracałem miałem wielka nadzieje, ze tu będziesz - powiedział całując wierzch jego dłoni.
- Właściwie dlaczego wróciłeś? - spytał upijając łyk wina.
- Nie czułem się dobrze w miejscu w którym byliśmy - powiedział - oczywiście Kalifornia jest piękna, zabiorę cię tam, ale to tu zostało moje serce - powiedział z uśmiechem - od kilku lat myślałam o powrocie do zimnych deszczowych dni przy kominku z tobą, o ile mam jeszcze jakiekolwiek szanse - uskiechnal się lekko.
- Nie rozstaliśmy się w nieporozumieniu, to była nasza decyzja Harry - odpowiedział - myśle ze musimy poznać się na nowo - powiedział zachęcając go uśmiechem - od poniedziałku startuje Luna Park, może zabierzemy nasze gołąbeczki i sami poczujemy się jak za dawnych lat? - zaproponował.
- Z wielka chęcią - przytaknął brunet dopijając resztę wina.

Nice to see YouDonde viven las historias. Descúbrelo ahora