10. Nieprzewidziane zagrożenia

2K 125 2
                                    

- Co ty tutaj robisz? - Draco odgryzł się, podświadomie ustawiając się między Hermioną a Greybackiem.

Śmierciożerca nie przegapił tego ruchu, jego oczy zwęziły się bystro na niego.

- Wygląda na to, że szczeniak w końcu odzyskał głos – zadrwił Greyback. - Nie ma to jak skulony mały skurczybyk, którym był kiedyś – powiedział Hermionie z złośliwym uśmiechem.

- Zamknij się, do cholery - ostrzegł Draco.

- Oj, oj, oj - ostrzegł Greyback, machając kpiąco różdżką. - Albo będziesz zdany na łaskę czegoś więcej niż tylko mojej różdżki tej nocy.

- Już zostałem ugryziony - zadrwił Draco. Nie żeby Greyback musiał wiedzieć, że się nie przemienił.

- Tak, ale ona nie - jego wzrok powędrował drapieżnie do Hermiony. - Minęło trochę czasu, odkąd cieszyłem się kobiecym ciałem w obu znaczeniach tego słowa... w tym samym czasie.

- Nie podniesiesz na nią ręki - warknął Draco, bardziej otwarcie osłaniając Hermionę za sobą.

Przyciągnął ją bliżej, mocno ściskając jej nadgarstek, trochę zaskoczony, że nawet nie opierała się jego manipulacji. Jeśli już, to przycisnęła się bliżej jego pleców, sztywna jak kłoda. To lekkie drżenie, które poczuł na plecach, pochodzące od jej niespokojnej postaci, wysłało gorącą wściekłość zalewającą jego zmysły jak nigdy dotąd.

- Jakbyś mnie powstrzymał? - Greyback się roześmiał. - Wybij to sobie z głowy, zawsze byłeś gorszy... nawet jako Malfoy. Gorszy od Czarnego Pana jako Śmierciożerca, a teraz gorszy od swojego alfy jako wilkołak.

- Nie należę do twojej paczki - wypluł Draco. - Poza tym nie pozwoliłbym ci się zbliżyć do niej choćby o cal.

Greyback uniósł brew w rozbawieniu.

- Och, tak? Jesteś okropnie opiekuńczy.

- A ty musisz być strasznie głupi, aby obrać sobie na cel złotą dziewczynę. Ona ma na wyciągnięcie ręki ochronę całego ministerstwa, jeśli nie całego Czarodziejskiego Londynu — Draco gładko odpyskował.

Cholera, zdradził Greybackowi zbyt wiele.

- Sprawiają, że jest to tym bardziej zabawne, kiedy im się nie udaje - Greyback błysnął niebezpiecznie swoimi kłami. – I zapamiętaj moje słowa, oni zawiodą. Nawet ty nie będziesz w stanie ochronić swojego małego zwierzaka, Malfoy.

- Wydajesz się być pod wrażeniem, że stoję cicho. – powiedziała stanowczo Hermiona, wychodząc zza Malfoya. Jej pewność siebie i nieustraszoność zdradziły ją przez maleńkie drżenie, które wyczuwał od niej.

- Za wszelką cenę, kochanie, walcz! - Greyback roześmiał się podekscytowany. - To sprawia, że ​​polowanie jest o wiele przyjemniejsze. Wiedząc, że spędzasz całe dnie czekając, a nawet obawiając się, momentu, w którym w końcu prześlizgnę się przez wszystkie linie obrony.

- Jedyną rzeczą, która na ciebie czeka, jest zimna cela w Azkabanie. - Hermiona się odgryzła.

– Mógłbym cię zabrać teraz, gdybym chciał – mruknął jedwabistym głosem Greyback.

Draco zesztywniał, wiedząc, że w tej chwili są prawie bezbronni i nie mogą się równać z wilkołakiem z różdżką. Mógł ją zabrać w tej chwili i nie mógł nawet pomyśleć, żeby to powstrzymać. Jego wilk szalał w nim, praktycznie rozdzierając mu wnętrzności na samą myśl o takiej rzeczywistości. W rezultacie jego uścisk na Hermionie zacieśnił się, a Greyback zmrużył oczy, rozbawiony tym ruchem.

Idealne PołączenieWhere stories live. Discover now