Kennedy
- Dobra, nie przesadzajcie. Nic mi nie jest. - Usłyszałam głos Jamiego będąc jeszcze w progu drzwi frontowych.
Wchodząc dalej zobaczyłam go opierającego się o kulę, z wiszącą na nim Niną. Dawała mu kazanie, na które on nie miał ochoty.
Nasze spojrzenia skrzyżowały się i choć starałam się z tym walczyć, do oczu napłynęły mi łzy. Drżała moja dolna warga, więc przygryzłam ją. Wyglądał jak mój Jamie, ale co raz częściej zadawałam sobie pytanie czy to na pewno był on.
Jamie oparł kule o ścianę i choć na pewno bolał go każdy ruch, zaczął iść w moim kierunku, ani na chwilę nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego. Wyszłam mu na przeciw i w połowie drogi spotkaliśmy się abym ja mogła wpaść w jego szerokie ramiona, którymi mocno mnie objął. Różnica wzrostu pozwoliła mu oprzeć brodę o czubek mojej głowy.
Łkałam cicho, twarz chowając w jego szyi. Znajomy zapach jego perfum ukoił moje nerwy i znów poczułam się jak w domu. Jamie był jedną z niewielu osób, które tak na mnie wpływały. Był moim bratem i najlepszym przyjacielem i dopiero w tym momencie zrozumiałam jak bardzo mi go brakowało.
- Nic ci nie jest? - spytałam ocierając łzy, gdy puścił mnie z uścisku.
- Nie. Trzymam się - zapewnił mnie i krótko szczypnął mnie w brodę, nikle się uśmiechając.
- Mogę dzisiaj do ciebie przyjść po kolacji?
- Będę czekał.
Moja mama wepchała się w kolejkę aby uściskać mojego kuzyna, tym samym odpychając mnie na drugi plan. Cofnęłam się o krok i plecami uderzyłam w tors Hero.
- Wszystko ok? - szepnął mi do ucha, dłonią sunąc z mojego ramienia aż do dłoni.
- Tak - odparłam i odetchnęłam z ulgą, wplatając swoje palce w jego, po czym odchyliłam głowę aby na niego spojrzeć. - Siadamy?
Odparł cichym pomrukiem, i zanim zajęliśmy miejsca przy stole, krótko cmoknął mnie w usta. Reszta rodziny dołączyła do nas chwilę później. Babcie na prawdę bardzo się postarały z kolacją, wszystko wyglądało i smakowało wyśmienicie.
Jedliśmy w ciszy. Okazjonalnie zabrzmiał dźwięk widelca uderzającego o talerz, ale na tym pozostało. Wymieniając się niezręcznymi spojrzeniami z członkami rodziny zatrzymałam wzrok na Hero, który zacisnął wargi i uniósł brwi. Kiwnęłam głową i szturchnęłam go lekko pod stołem, na co ten odchrząknął, przykuwając uwagę reszty.
- Eh, a co tam u Kylie? Gdzie spędza święta? - Hero wymyślił pod presją, za co byłam mu wdzięczna. Wszyscy byliśmy.
- Niestety praca zatrzymała ją w Paryżu. Jej święta w tym roku to bankiety i inne przyjęcia - babcia Amelia oznajmiła i westchnęła głośno. - Ale skoro jej to odpowiada, to nie będziemy ingerować.
- Dziwne. Nie mogę sobie wyobrazić, że ktoś chciałby przegapić tak wesołe święta jak u starej dobrej rodzinki Romero - sarknęła Nina, obdarzając nas wszystkich sztucznym uśmiechem.
- Nina - upomniała ją ciotka Violet.
- Co, Nina? Ewidentnie wszyscy mamy dużo na głowach i skoro nikt nie ma zamiaru się odezwać, pozwólcie, że ja to zrobię. - Brunetka skierowała wzrok na Jamiego, który siedział naprzeciwko niej i upuściła sztućce na stół. - Dlaczego to zrobiłeś?
- Co zrobiłem? - Jamie uniósł pytająco brwi.
- Popadłeś w alkoholizm. Słucham, co takiego się stało? I dlaczego nie przyszedłeś z tym do nas?

أنت تقرأ
Vendetta
عاطفيةII część trylogii Whispers of Vengeance • Po utracie dziecka i brata, Kennedy i Hero będą musieli od nowa odnaleźć się w swoim świecie i związku. Jabłko nie pada daleko od jabłoni... Kiedy w Kennedy obudzi się gen po ojcu i chęć zemsty, młodzi staną...