II

576 66 82
                                    

Tonym nadal szargały emocje i niezdecydowanie co do swoich decyzji, ale kiedy zobaczył skulonego na łóżku szpitalnym chłopca, momentalnie wiedział, że będzie w stanie przerobić całą Wieżę, obejrzeć tysiące filmików, jak wychowywać dziecko, czy sprawić, że malec będzie się czuł się dobrze i bezpiecznie w jego towarzystwie. Zupełnie, jakby stanie się rodzicem nie było takie trudne i wymagające, jakby na całej planecie nie znalazło się nic prostrzego.

Podszedł ostrożnie do Petera i siedzących koło niego po drugiej stronie pielęgniarki i psycholożki. Chłopiec był odwrócony do nich plecami, zapewne nie chcąc z nimi gadać. Gdy zobaczył Tonego, mało co nie wyrwał kroplówki, kiedy biegł, żeby się do niego przykleić.

- Tatuś! Wróciłeś po mnie! - wykrzyczał radośnie, przylepiając się do nogi starszego.

Miliarder poczuł, że coś się w nim ruszyło. Położył swoją spracowaną dłoń na miękkich loczkach, lekko je mierzwiąc. Nie miał zamiaru już mówić, że to jeszcze nie czas, że powinien odpoczywać w łóżku, a on nie jest jego ojcem. Wziął go delikatnie na ręce, układając z powrotem na posłaniu i cały czas głaszcząc jego włosy.

- Tak Peter, wróciłem - odpowiedział odsuwając się i patrząc na zszokowane kobiety. - Mogłyby panie na chwilę wyjść? - zwrócił się do nich, a one kiwnęły głowami i opuściły pomieszczenie. Nie miały jak sprzeciwić się wpływowemu w całym mieście, a newet Ameryce Anthonemu Starkowi.

Gdy już zostali sami, mężczyzna odetchnął i usiadł na krześle obok łóżka.

- Kiedy pojedziemy do domu, ja już nie chcę tu być - jęknął chłopiec, miętoląc kawałek szpitalnego ubrania.

- Już niedługo cię stąd zabiorę, obiecuję - odparł od razu, nie zastanawiając się nad konsekwencjami odpowiedzi. Chciał dla Petera jak najlepiej i nie zamierzał pozwolić, żeby został umieszczony w jakimś obskórnym domu dziecka.

- A będziemy składać Lego? - zapytał nagle, patrząc z nadzieją w oczach na starszego. - Albo bawić się mieczami świetlnymi? Mama nigdy nie miała na to czasu - dodał kładąc głowę na poduszce.

- Dzieciaku... Twoja mama już nie wróci - wydusił brunet, przełykając gulę w gardle. - Ona cię zostawiła w tym kanale, bo chciała uciec - nie miał pojęcia, czy te słowa były odpowiednie, jak na takiego malca, który nadal uparcie wierzył, że Tony to jego tata.

- Mówiła, że się bała, ale mi nic nie grozi! - oburzył się. - Kiedy będę mógł zobaczyć mamusię? - założył rączki na piersi, starając się wyglądać dorośle, na co kącik ust starszego lekko drgnął do góry. Jednak jak uświadomił sobie, co musi powiedzieć, nie czuł się już tak pewnie.

- Ty... Peter, ty już nie zobaczysz mamusi - powiedział, przysuwając się bliżej młodszego.

- Kłamiesz tatusiu! - zaśmiał się, zakrywając główkę kołdrą. - Mamusi na mnie zależy, powiedziała przecież, że mnie kocha - dodał radośnie, po chwili znów znajdując się przy mężczyźnie i tuląc go do siebie. - Na pewno wróci.

Był jeszcze zbyt młody, żeby to zrozumieć, zbyt naiwny, żeby spojrzeć na rzeczywistość jak prawdziwy dorosły i zbyt kochany, żeby mu to teraz uświadamiać.

- Zrobimy tak, że dopóki twoja mamusia po ciebie nie przyjdzie, pojedziesz ze mną do fajnego dużego domu, okej? - zapytał uśmiechając się smutno Tony.

- Jej! Nie będę musiał tu leżeć! - uradował się dzieciak i zaczął biegać po całej sali.

Miliarder miał wrażenie, że Peter miał w sobie więcej energii i radości, niż niejeden człowiek, a posiadanie tak kochanego skarbu, to zaszczyt. Dlatego po kolejnych namowach pani Harris, żeby zgodziła się załatwić Tonemu papiery adopcyjne i pozwoliła zabrać chłopca do siebie, ta zrobiła to bez większych problemów. Nie było więc żadnej procedury, ani żadnych utrudnień. Wystarczył zwykły podpis i dzieciak miał już dom. W duchu kobieta cieszyła się nawet, że na świecie znalazł się ktoś, kto tak mocno zainteresował się losem dziecka.

Było jednak coś, co niepokoiło mężczyznę. Zastanawiał się, czy to możliwe, żeby ten sam chłopiec, który jeszcze wczoraj cały obolały trafił do szpitala dziś skakał radośnie, jakby nic mu nie dolegało? Dzieci mają to do siebie, że ciężko je urazić psychicznie, chyba, że zabierze im się ulubioną zabawkę, ale uszkodzenia fizyczne raczej nie przechodzą z dnia na dzień.

Tony wiedział, że będzie musiał to sprawdzić, ale póki co cieszył się. W końcu miał kogoś, kto nada szczęście jego smutnemu, bogackiemu życiu. Był pewien, że z Peterem Wieża stanie się miejscem, do którego będzie chciało się wracać. Zastanawiał się, czy to możliwe, że do jego życia powróci miłość, ciepło i dobroć? Zależało mu, żeby się zmienić, a to już coś.

Gdy udało się załatwić sprawę z dyrektor szpitala i uruchomić wszystkich pracowników Wieży, żeby przygotowali się na powrót miliardera i powitanie nowego mieszkańca, mężczyzna udał się z powrotem na salę. Dzieciak spał rozrzucony niedbale na łóżku, co sprawiało, że jego loczki opadały bezwładnie na wszystkie strony, a słodka mina była chyba najbardziej uroczą rzeczą, jaką kiedykolwiek widział. Nie miał serca go budzić. Po prostu usiadł na krzesełku obok i okrył go delikatnie kocem. Widać już było, że mu zależało.

Kiedy Tony sam zaczął przysypiać, do sali ktoś wszedł. Wysoki, postawny afroamerykanin, którego mężczyzna dobrze znał. Wstał po cichu, żeby nie budzić chłopca i wyprowadził go z pomieszczenia.

- Czyś ty Stark do reszty zwariował w tej swojej samotni? - zapytał szeptem, a miliarder założył ręce na klatce piersiowej.

- To moja Wieża Fury i nie jestem wariatem, za jakiego mnie masz - odparł spokojnie, patrząc na jego wkurzoną minę.

- Wiesz, że to dzieciak Parkerów, tak? - okerponie ciekawiło go, skąd on to wiedział, skoro nic mu jeszcze o nim nie mówił.

- No i co ci do tego Nick?

- To nie jest zwykły chłopiec, a wyciągnięcie go z kanałów było błędem - powiedział, znów próbując go przekonać do swojej racji.

- Sugerujesz, że Pete powinien tam umrzeć? Jesteś jakiś nienormalny? - Tony chciał zrozumieć, ale nie był w stanie. Tu chodziło o małe dziecko, które nic nie rozumiało i nie zaliczało się do grona przestępców.

- Tak byłoby lepiej, ale jeżeli będziesz go miał na oku, to mogę mu odpuścić - odparł i wyminął bruneta, w celu opuszczenia szpitala.

- Ale o co chodzi? Możesz mi to wytłumaczyć?!

- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie Stark. Póki co gratuluję rodzicielstwa.

Wyszedł zostawiając miliarderdera w totalnym osłupieniu. Wiedział jednak, że skoro Tarcza, na czele z Nickiem Furym interesowała się losami malucha, na pewno nie był taki zwyczajny. Dzieciak miał szczęście, że trafił akurat na Tonego. Nie wyobrażał sobie, co zrobiłby z nim jednooki albo jakiś inny gość, gdyby akurat dostał się w ich ręce. Ludzie są okropni, a kiedy czegoś bardzo chcą, potrafią się dopuścić nawet najcięższych zbrodni.

______________________

Hello Peter :)

Tadaaa xd

Kolejny rozdział i kolejne niewiadome.

Miłej pory dnia, w której czytacie <3

PS. Chciałam tak tylko napisać, że ostatnio dużo za dużo myślę i myślę, a ja wiem, że nie powinnam tego myśleć, żeby się już poddać i rzucić to w pizdu. Wiem, że nie da się nikogo ściągnąć na siłę do czytania, ale tak jakoś mi się przykro robi, nie wiem... To skomplikowane, ale długo chodzi mi po głowie, czy by czasem przez przypadek nie było ludziom na Watt lepiej beze mnie?

Pewnie i tak usunę ten dopisek, ale póki co niech sobie będzie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 11, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

WHAT ABOUT MEWhere stories live. Discover now