sześć "epilog"

55 3 7
                                    

Mamy rok dwutysięczny któryśtam. Czyli od spłonięcia nie tak fajnego ZSRRowskiego domu minęło dużo, dużo lat. Właśnie dzisiaj jest rocznica. Co działo się z naszymi wspaniałymi bohaterami w tym czasie? Doprowadzili do całkowitego rozpadu tego, co Ivan nazywał „kwiatem socjalizmu". Pewnego wieczoru Toris po prostu nie wytrzymał, kiedy znów śmiali się z jego urojonej studni pełnej wódki (Rosja całkowicie wyparł się posiadanie czegoś takiego, a następnie własność swoją czule pożegnał i zasypał ziemią). Po Litwie odeszli pozostali. Od tamtego czasu gnają pociągiem „niepodległość".
Koniec poetyzmu. Minęło wiele lat, ale w końcu postanowili się ze sobą spotkać. Co z tego wyniknie?

Estonia wpatrywał się w siedzącą naprzeciwko Olenę. Starał się przeszyć ją wzrokiem. Nie wyszło, musiał przemówić.
- Oddaj ją.
- Nie mam jej.
Ukraina upiła herbatę z nadszczerbionego kubka. Za oknem słońce świeciło na ulice Lwowa. Eduard zacisnął pięści. Już się dowiedział, że Słowianka zaiwaniła mu bombę. Dowiedział się już tamtej nocy, kiedy zmyślnie wepchnęła sobie urządząnko w biust. No przecież jej wtedy nie wyciągnął. A powinien! Taka bomba by się teraz przydała… Podrasowałby i rozsadził Szwecję.
- Masz. Wiem, że masz!
- Serio nie mam. Już nie. - widząc zdziwienie na jego twarzy dodała- Czarnobyl…
Aż zapluł się herbatą.
- Nie mów!- magiczny banan nagle pojawił się na jego twarzy- Moja bomba zatruła Europę?!
Prychnęła. No co za debil cieszy się z takich rzeczy?
- No wiesz… Chowanie jej w elektrowni to nie był zbyt błyskotliwy pomysł…
Ale on już jej nie słuchał. Z radością patrzył gdzieś w dal. Jego marzenie się spełniło.

W tak dobrym nastroju nie był Rosja. Nerwowo poprawiał mankiety idąc w stronę kawiarenki, w której umówił się ze swoim seme.
Wróć. Z byłym seme.
Tak, niestety. Nie wyszło im.
Kilka dni po ugaszeniu pożaru, kiedy przenieśli się do nowego domu, a Polska, Prusy i Węgry wrócili do siebie, Ivan chciał sam zrobić pranie. I zrobił. Ale nikt mu nie powiedział, że białe pierze się oddzielnie od czerwonych. I tak oto dumny ZSRR paradował w różowych koszulach. Na początku Łotwa jakoś to znosił, ale kiedy wyszedł na miasto i nie dość, że nazwano go DZIECKIEM, które jest za niskie żeby wejść na kolejkę, to jeszcze DZIEWCZYNKĄ i zaproponowano mu pobawienie się lalą. Głowie Związku Radzieckiego.
Tego nasz wspaniały Łotysz znieść nie mógł. Niesiony emocjami po prostu trzasnął drzwiami wychodząc. Nie to, żeby opuścił Ivana pierwszy. W niedługim odstępie czasu Rosyjka został sam.
Hehe.
Ten śmiech był oczywiście wyimaginowanym głosem Polski, który w owej chwili pojawił się w głowie Rosjanina. Westchnął ciężko i usiadł przy stoliku. Zwijał serwetki zadumany nad czasami nie tak znowu odległymi. Raivis przyszedł co do sekundy tak, jak się umówili. Ah te ideały.
- Ivanie- usiadł z wdziękiem- Nic się nie zmieniłeś.
Braginski tylko zatrzepotał rzęsami zawstydzony. Gdyby to nie była aż taka siara pewnie wybuchnąłby dzikim „kyaaaah!". Ale opamiętał się. A szkoda, bo taki rosły mężczyzna zachowujący się jak słodka gimnazjalistka to byłby niecodzienny widok.
- Więc…- kontynuował- To już kolejny rok.
Obaj spuścili wzrok.
- Tak.
- No.
- No właśnie.
- Dokładnie tak.
- Kurwa…
Coś rozmowa im się nie kleiła. Nastała taka niezręczna cisza.
- Rosjo, przyszedłem tutaj tylko po to, żeby ci powiedzieć, żebyś nie robił sobie nadziei- wypalił Raivis
Świat Ivana właśnie legł w gruzach. Jak tamten dom. Tak, wszystko właśnie płonęło i zawalało się. I nic nie było w stanie tego odratować. Oj, marny twój los Rassija. Marny los…
- … stwierdziłem, że to byłoby nie w porządku w stosunku do innych, tak zatrzymywać siebie tylko dla jednej osoby- dodał
Ach, jaki on jest dobroduszny! Myśli o innych! No tak, to zrozumiałe, ale nie poprawiło humoru Rosjanina.
- No… Ale jeśli chcesz, ciągle możemy próbować wprowadzić cię w prawdziwe życie. Jeśli wiesz, co mam na myśli.
Poruszył znacząco brwiami. A w Wanię wstąpiła nowa nadzieja.

różowy kolor ZSRR'u [CAŁOŚĆ]Where stories live. Discover now