Rozdział jedenasty

1.8K 56 1
                                    

Znów budzę się o piątej rano. Boże jakie to denerwujące. Niby czuje się wyspana, ale wiem, że bez kawy za jakieś trzy godzinki mimowolnie poszłabym na drzemkę. Mój organizm chyba mnie nienawidzi. Dobrze, że chociaż głowa i noga już przestały boleć. Jutro już pewnie będę mogła zdjąć opatrunki, by rany szybciej się zagoiły.

Ubieram się w domowe ciuchy, czyli leginsy i jakąś koszulkę oversize i idę do kuchni by nie popełnić tego błędu co wczoraj. Zdecydowanie muszę zjeść cokolwiek od razu po tym jak wstanę, bo potem mój żołądek się skręca i wyśpiewuje serenadę o głodzie.

Rozglądam się po szafkach i zastanawiam na co mam ochotę. Przypominam sobie, że dawno nie jadłam naleśników. Szybko rozglądam się czy mam wszystkie składniki i na szczęście tak. Wyciągam wszystko na blat i biorę się do przygotowywania ciasta.

Po usmażeniu kilku pierwszych naleśników słyszę kroki w korytarzu, a potem do kuchni wchodzi Liam. Jak zwykle w nienagannym garniturze, ogolony i z ułożonymi włosami. Ciekawe ile czasu zajmuje mu doprowadzenie się do tak eleganckiego wyglądu.

- Dzień dobry, ty już na nogach? Przecież masz wolne. - pyta zdziwiony.

- Dzień dobry, z przyzwyczajenia wstałam wcześnie. A ty co tu robisz o tej godzinie? Przecież wiesz, że mam wolne. - odpowiadam podobnym pytaniem.

- Mam cię pilnować odkąd wstaniesz dopóki nie położysz się spać. Nie wiem o której zwykle wstajesz, więc dla bezpieczeństwa przyszedłem chwilę po piątej.

- Tata przedłużył ci godziny pracy? - pytam na co Liam odpowiada mi tylko kiwnięciem głowy. Mielę w ustach przekleństwo. Ojciec jest nadopiekuńczy. Zawsze taki był, ale teraz mnie to niesamowicie denerwuje. - Chcesz też naleśniki na śniadanie? I tak zrobiłam za dużo ciasta, więc zostanie kilka. - dodaję pospiesznie, gdy już widzę, że chce mi odmówić.

- Dobrze, chętnie zjem kilka. - odpowiada w końcu ugodowo - Zrobię nam w tym czasie kawę.

- Zrób mi proszę herbatę, nie lubię od rana pić kawy. - nie chcę wyjść na kapryśną, ale to moje przyzwyczajenie od bardzo dawna. Na szczęście Liam tylko kiwa głową po czym bierze się do pracy.

Po kilku minutach kładę nam stos naleśników na stole. Liam już siedzi na swoim standardowym miejscu, a na przeciwko niego stoi moja herbata. Zajmuje wskazane mi miejsce i zabieram pierwszego naleśnika.

- Masz jakieś plany na dzisiaj Jane? - pyta po chwili Liam. Jeny uwielbiam, gdy wypowiada moje imię. Newt jeśli jest to zwykle zdanie.

- Nie wiem. Na pewno muszę pojechać do mojego mieszkania po kilka ubrań. Myślałam, że będę normalnie chodziła do pracy i mieszkanie u ojca jest tymczasowe, więc wzięłam głównie eleganckie rzeczy, a mało takich wygodniejszych, domowych.

- Rozumiem. Zadzwonię do twojego ojca i go o tym poinformuję. Masz jeszcze jakieś plany?

- Nie, ani jednego. Nie mam pojęcia czym mogę się tu zająć poza oglądaniem telewizji i bezczynnym leżeniem. - chciałam by zabrzmiało to jak żart, ale chyba mi się nie udało.

- Cóż, zawsze możesz poczytać lub nauczyć się czegoś nowego. - mówi Liam z wymalowanym współczuciem na twarzy. Chyba chce mnie pocieszyć, ale nie wie jak.

- "Nauczyć się czegoś nowego"? - powtarzam z rozbawieniem - Niby jak miałabym to zrobić w domu?

- Istnieje coś takiego jak kursy online. Poza tym znając twojego ojca to gdybyś mu powiedziała, że na przykład chcesz się nauczyć jazdy konnej to w kilka dni za domem stanęłaby mała stadnina, a na ciebie czekałby instruktor i jakiś czysto krwisty rumak.

Ochroniarz Where stories live. Discover now