Wstęp - Notka od autora

8 0 0
                                    

Obraz:
"The Birthaday" - Marc Chagall


Książki czytam od zawsze, ale dopiero niedawno udało mi się znaleźć taką idealną dla mnie. Nie mówię tutaj o książce ulubionej, bądź takiej, która szczególnie mi się spodoba. 
Po prostu odzwierciedla ona moje poglądy, te wszystkie myśli kłębiące się na nudnawych lekcjach, w trakcie wieczornej kąpieli czy w momencie oderwania się od świata rzeczywistego siedząc przy biurku. Książka, przy której mimowolnie się uśmiechasz, bo tak, "tak właśnie postrzegam świat", albo "dokładnie to sądzę na ten temat". Taki moment kojącego zadowolenia, kiedy myśli kropka w kropkę zlewają się z wątkami w książce.
Tym dziełem jest "Niewidzialne życie Addie LaRue" Victorii Schwab. Zazwyczaj nie gustuję w tego typu tematyce - ale, cholera, uwielbiam w niej wszystko. Od dłuższego czasu próbowałem pisać coś, by w nieco ciekawszy sposób przedstawić przyziemne ludzkie problemy, ubarwiając wszystko sztuką, więc możliwość przeczytania czegoś dokładnie tego rodzaju jest niesamowite. Dobrze jest na to zerknąć od strony odbiorcy, nie twórcy.
Oczywiście w żaden sposób nie zamierzam zerżnąć fabuły tej książki, byłoby to okropnie niesprawiedliwe i całkowicie przeciwne wszystkiemu, na czym opieram swoje poglądy. Addie traktuję raczej jako swoisty silniczek do pracy, by w końcu móc zakończyć coś, co próbowałem utworzyć już dawno temu.
Chcę się skupić na samym człowieku, jego problemach, i temu niby powszechnemu, a niby nie poczuciu niedojrzałości, i wiążącą się z tym "niedoskonałością". Chcę opisać wszystkie te momenty, kiedy nagle świat przestaje mieć sens, a panujące reguły i stwierdzenia rozmazują się przy mnogiej ilości pytań, czy to, co robimy, jest właściwe.
Nie chcę już więcej przedłużać, bo jeszcze uznacie, że jestem nudny. 

Silias Maddison nie żyjeOnde histórias criam vida. Descubra agora