Rozdział 18

79 5 0
                                    

Lena

Oparłam się o blat i wyczekiwałam wręcz godziny wyjścia z pracy i tego, aż Mason stanie w drzwiach kawiarni. Byliśmy razem od dwóch dni, a ja zdążyłam się przekonać, że to była naprawdę dobra decyzja. Szatyn faktycznie sprawdzał się w roli chłopaka, tylko to ja jeszcze miejscami się wahałam i miałam inne sposoby okazywania uczuć niż czułości. Dziś na przykład zostawiłam mu przygotowaną owsiankę nocną, żeby zjadł na śniadanie. On nie naciskał na mnie pod żadnym względem i pozwalał mi spokojnie przyzwyczajać się do tej nowej rzeczywistości, w której oboje się znaleźliśmy.

Nie zanosiło się na to, żeby ktoś jeszcze miał przyjść, co mnie cieszyło, bo zostałam sama do zamknięcia. Dlatego poprosiłam Masona, aby po mnie przyszedł, bo nie lubiłam zamykać sama kawiarni. Wzięłam ściereczkę i poszłam powycierać stoliki, na które założyłam krzesła. Powoli przygotowywałam lokal do zamknięcia. Miałam jeszcze około dwudziestu minut, ale był dość deszczowy wieczór, więc naprawdę nie liczyłam na to, że ktoś jeszcze miałby przyjść.

Poszłam na zaplecze po mop i zaczęłam myć podłogę na sali. Kiedy już kończyłam, rozbrzmiał ten cholerny dzwonek wiszący nad wejściem. Kiedy mieliśmy klientów, albo rozmawialiśmy po prostu między sobą, to nie był, aż tak słyszalny. Gorzej kiedy człowiek zostawał tutaj sam, a jego echo odbijało się od ścian.

Spojrzałam w stronę wejścia, a uśmiechnięty Mason wchodził do środka. Zdjął z głowy kaptur i poprawił włosy. Wczoraj wieczorem kiedy leżeliśmy, oglądając film, który zresztą interesował tylko jego, odkryłam moją słabość do jego fryzury.

— Jesteś autem? — Podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek na powitanie.

— Tak, dlatego ci napisałam, żebyś przyszedł — odpowiedziałam. — A coś się stało? — Złożyłam mopa i wyniosłam na zaplecze. Mason usiadł przy barze. Wzięłam z lodówki na zapleczu kawałek ciasta z tych, które leżały dziś w gablotce. Mogliśmy je brać do domu jeżeli mieliśmy ochotę, albo zostawiać sobie do kawy.

— Rozpadało się okropnie! — Mason odkrzyknął mi kiedy szukałam na zapleczu papierowych talerzyków. Znalazłam ostatni i szybko dopisałam do listy rzeczy, których będziemy potrzebować w dostawie. Wróciłam z zaplecza do Masona, dumnie niosąc kawałek ciasta.

— Nie zmokłeś? — Zapytałam, podając mu wypiek.

— Podjechałem autobusem — uśmiechnął się do mnie.

— To dobrze. — Pochyliłam się nad blatem i delikatnie musnęłam jego wargi. Mimo tego, że nadal gdzieś we mnie występowało skrępowanie przy zbliżeniach z szatynem, to starałam się je skutecznie zwalczać. To było naprawdę dziwne uczucie móc podejść do kogoś i tak po prostu przytulić czy pocałować.

Wiedziałam, że normalnie ludzie raczej stopniowo wchodzili w relacje. My z Masonem chyba wyprzedziliśmy wszystkie pary świata i zabraliśmy się za budowanie związku kompletnie nie od tej strony. Może ta różnica polegała w tym, że oboje byliśmy, już dorośli, ale to on był bardziej doświadczony.

— Co to za flirty w pracy? — Odskoczyłam od szatyna i spojrzałam w stronę wejścia, gdzie stał Diego w towarzystwie Carli. Brunet skończył pracę kilka godzin temu, więc nie wiedziałam, co tutaj robił. I dlaczego akurat teraz ten cholerny dzwonek nie zadzwonił?

Spaliłam buraka, a Mason śmiał się cicho pod nosem. Nikt z naszych znajomych jeszcze nie wiedział o naszym związku. Miałam nadzieję, że Vargas nie wygadał się chłopakom z koszykówki. W drodze powrotnej z wesele umówiliśmy się, że pierwsza dowie się Liv i Caleb. Ja miałam porozmawiać z Blondynką jutro przed zajęciami, a Mason załatwić sprawę z Calebem mniej więcej w tym samym czasie.

Flatmate |ZAKOŃCZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz