Rozdział 14. Gra w wyznania

54 10 4
                                    

- Luniaczku, idź zawołać dziewczyny, Peter po słodycze, James zabierz swoje rzeczy, żeby można było dojść do wyjścia.

Huncwoci właśnie siedzieli w swoim dormitorium. Do przerwy świątecznej zostały jedynie dwa dni, dlatego nie musieli robić już żadnych zadań.

Postanowili wieczór spędzić ciekawej niż na zwykłym obijaniu się.

Dodatkowo chcieli mieć alibi, gdyby McGonagall odkryła, że zaczarowali gabinet Filcha tak, aby cały czas padał w nim śnieg. Zawsze mogli powiedzieć, że przez cały czas byli w dormitorium z Lily, Marleną, Dorcas i Alicją, a o śniegu nie mają pojęcia.

- A ty co będziesz w tym czasie robił? - zapytał James, patrząc na rozwalonego na swoim łóżku Syriusza.

- Ja oczywiście zajmę się tym, aby uzupełnić nasze zapasy Ognistej - oboje roześmiali się - Dobrze, że Tony zawsze ma kilka butelek do odsprzedania, bo nie chciałoby mi się iść teraz do Hogsmeade - powiedział, w myślach dziękując starszemu od nich chłopakowi.

- A dlaczego po prostu nie pójdziemy do dziewczyn? - zapytał Peter - Pewnie mają coś do jedzenia, James nie musiałby sprzątać, a Remus ich wołać.

Syriusz spojrzał na blondyna, jakby tamten dopiero się urodził.

- Glizda, jesteś w Hogwarcie już tyle lat i serio nie pamiętasz, że nie możemy wchodzić do damskich dormitoriów? - uderzył się otwartą dłonią w czoło.

Peter wydawał się być zmieszany.

- Wiesz, Pete, Syriusz cały czas uświadamia sobie to na nowo, gdy nie może wejść z jakąś laską do jej pokoju - zarechotał James.

- Jakoś nie jest ci do śmiechu, jak wyganiam was wtedy z naszego dormitorium - powiedział zwycięsko chłopak i schylił się, aby wyciągnąć spod łóżka ostatnią butelkę alkoholu, jaka im została.

- Tak właściwie, to nic nie mówią na ten bałagan, jaki tam masz? - James uniósł brwi - Przecież można dostać choroby od samego dotknięcia twojej poduszki.

- Nie mają, bo mówię im, że to łóżko Luńka - Syriusz wzruszył niewinnie ramionami.

Remus na początku nie do końca zrozumiał, dlaczego James wybuchnął po tych słowach tak głośnym śmiechem.

Dopiero po chwili uświadomił sobie, co to oznaczało.

- Jesteś obrzydliwy, Black! - wrzasnął i aż wzdrygnął się na samą myśl - Jutro własnoręcznie zdezynfekujesz moje łóżko.

- Akurat mam bardzo dobry dezynfekat - parsknął Syriusz i z zadowoleniem wziął łyka Ognistej.

★★★

Było już blisko północy, gdy Lily i Dorcas postanowiły wrócić do swojego dormitorium, chcąc, aby to samo zrobiły Marlena i Alicja.

- Evans, Meadowes, nie psujcie zabawy - odezwał się Syriusz, który pił już któryś kieliszek.

- Naprawdę powinniśmy już iść spać. Wszyscy - powiedziała Lily - Jutro jest piątek i przypominam, że oznacza to lekcje.

- Evans, już będę wiedział, żeby zapraszać cię na randki w weekendy, żebyś nie miała wymówki do odejścia - James uśmiechnął się cwanie i potargał włosy.

- Mądre, Rogaś, mądre - Syriusz pochwalił przyjaciela.

- I tak się z tobą nie umówię, Potter - warknęła rudowłosa.

- A może w coś zagramy? - wtrącił się szybko Remus, aby zapobiec kłótni.

Wszyscy spojrzeli po sobie. Niektórzy byli zadowoleni, inni mniej.

- Proponuję butelkę - odezwała się Alicja - Na całowanie.

Od razu dało się słyszeć protesty.

- Conolly, jeszcze by wypadło na ciebie i bym się czymś zaraził - Syriusz pokręcił głową, na co tamta posłała mu mordercze spojrzenie - Chociaż - spojrzał przelotnie na Marlenę - Są też plusy tej gry.

- Nie ma mowy - stanowczo powiedziała Lily. Rudowłosa nie przeżyła jeszcze pierwszego pocałunku i nie chciała, żeby stało się podczas jakiejś tam gry. Jeszcze by brakowało, żeby wylosowała Pottera.

- To może gra w wyznania? - zaproponowała Marlena. Kiedy zauważyła zaciekawienie wśród przyjaciół, zaczęła tłumaczyć - Chodzi o to, że po kolei kręcimy butelką. Opowiadamy jakąś naszą przygodę z kimś, na kogo wypadnie. Najlepiej, żeby było to coś, o czym reszta nie wie.

- Dobre! - zawołał James i od razu chwycił za butelkę.

- Masz w czym wybierać - roześmiał się Syriusz, gdy wskazała ona na niego.

Okularnik przez chwilę się zastanawiał.

- Kiedy mieliśmy jedenaście lat i widzieliśmy się po raz pierwszy, to tak się pokłóciliśmy, że gdyby nie to, że pociąg zaraz odjeżdżał, pobilibyśmy się na peronie.

- Naprawdę? - zapytała Dorcas i zaśmiała, nie mogąc w to uwierzyć, tak samo, jak reszta.

- Zaraz potem okazało się, że wolne miejsca zostały tylko w przedziale, gdzie już byli Remus i Peter - dodał James, śmiejąc się - Skończyło się tak, jak widać.

- Ależ to było romantyczne, Rogaś - Syriusz spojrzał z rozbawieniem na przyjaciela.

- No dobrze, teraz ja - Alicja chwyciła za butelkę, która chwilę później wskazała na Remusa.

- Nie wiem, czy to jest dobry pomy - blondyn chciał jakoś temu zapobiec, jednak zaraz został uciszony przez przyjaciół.

- W trzeciej klasie usłyszałam z waszego dormitorium jakąś głośną muzykę i kogoś, kto śpiewał. Myślałam, że to Black, więc poszłam tam, żeby się pośmiać - uśmiechnęła się złośliwie.

- No rozum na minusie - wtrącił Syriusz, kręcąc z niedowierzaniem głową.

- Wchodzę, a tam Remus w samych spodniach stoi na środku pokoju i trzyma za szczoteczkę do zębów, jak za mikrofon.

Gryfoni zaczęli się śmiać, za to Lupin z każdą sekundą stawał się coraz bardziej czerwony. W końcu zakrył sobie z zażenowania twarz dłońmi, jednak po chwili również cicho parsknął, na wspomnienie owej sytuacji.

Dobrze pamiętał, dlaczego miał wtedy tak dobry humor. Kilka godzin wcześniej Syriusz, James i Peter dowiedzieli się o jego wilkołactwie i nie odrzucili go, a co więcej, chcieli mu pomóc. Zrozumiał, że nie mógł trafić na lepszych przyjaciół.

- To teraz ja - Syriusz, który skończył się już śmiać, sięgnął po butelkę - Oo, Marlena.

- To może być zabawne - parsknął James.

- Rok temu szliśmy na opiekę nad magicznymi stworzeniami i chciałem wziąć ją na plecy, jako dobry przyjaciel, bo wszędzie było błoto - dziewczyna, która właśnie przypomniała sobie ciąg dalszy opowieści, pokręciła z rozbawieniem głową - Powiedziała wtedy, że nie ma zamiaru potem wysłuchiwać moich narzekań na ubrudzone buty. Zażartowałem, że skoro tak, to niech ona mnie przeniesie.

Wszyscy roześmiali się, jednak Syriusz uciszył ich, chcąc kontynuować.

- Wskoczyłem jej na plecy i zamiast przyznać, że jestem dla niej za ciężki, szła do przodu. Dwa kroki później leżeliśmy cali w błocie.

- Zapomniałeś wspomnieć, że potem zacząłeś mnie rzucać błotnymi kulkami - wtrąciła Marlena.

- Do tej pory pamiętam twoją minę - zaśmiał się gryfon - Pamiętam też, jak zobaczył nas profesor Kettleburn.

W dobrych nastrojach grali, dopóki wszyscy nie zakręcili butelką. Wtedy też Lily i Dorcas dużo bardziej stanowczo niż wcześniej zarządziły, że pora spać.

Dzieci Hogwartu 1971-78 • HuncwociWhere stories live. Discover now