Pięć, małe pudełeczko

15.3K 419 469
                                    

𝐑𝐮𝐛𝐲

Każdy z nas ma potrzebę przynależności. Chcemy za wszelką cenę wiedzieć, że mamy osobę, która nas rozumie. Osobę, której możemy opowiedzieć o wszystkim, a ona wciąż będzie patrzeć na nas w ten sam doskonały sposób.

Potrzebujemy znaleźć kogoś ,,do pary''. Człowieka równie skrzywdzonego, jak my, który bez zbędnych słów odczyta nasze emocje.

Natomiast ja nigdy nigdzie nie pasowałam. Nigdy nie czułam się ,,do pary''.

Moje jedyne towarzystwo wyśmiewało mojego tatę na każdym kroku, dobrze zdając sobie sprawę z bólu, jaki niosły za sobą ich słowa. Byli w pełni świadomi, tego, co tak naprawdę dzieje się w moim domu, lecz mimo tego nie stronili od okrutnych żartów.

Starałam się udawać, że to wszystko śmieszy mnie tak samo jak ich. Obawiając się, że jeśli wyjawię im prawdę, to mnie porzucą. Tak po prostu zostawią.

Miałam złudną nadzieję, że w nowej klasie poczuję się znacznie lepiej. Nikt stąd nie wiedział o zachowaniach mojego ojca. Nikt nie mógł użyć tego argumentu przeciwko mnie, jako pomysł na żart. Złudną, ponieważ wszyscy utworzyli dobrze zgrane duety, czy grupy, niepotrzebujące kolejnej osoby.

Na lekcji wychowania fizycznego, stałam w rzędzie, obserwując jak osoby obok mnie zostają wybierane do dwóch drużyn.

Mnie pozostawiono na koniec.

Obie drużyny kłóciły się, do której z nich będę musiała dołączyć. Żadna nie chciała mnie przyjąć, twierdząc, że mają wystarczający komplet graczy.

Kazano mi usiąść na ławce, co też zrobiłam, spędzając całą lekcję na oglądaniu gry dopingujących się nawzajem nastolatków. Nie krzyczeli na siebie, kiedy coś komuś nie wyszło, zamiast tego wspierali tę osobę, mówiąc, że następnym razem się uda.

Oglądając to wszystko z boku, zaczęłam zazdrościć im wypracowanej relacji. Moja nowa klasa stworzyła zgraną grupę, do której prędko mnie nie dopuszczą, bojąc się, że z mojej winy ona się rozpadnie.

Równo z dzwonkiem wyszłam z sali gimnastycznej, nie podążając za resztą dziewczyn do szatni. Mój brzuch odznaczały liczne, rzucające się w oczy, blizny. Nie chciałam, żeby ktoś je zobaczył, wywnioskowując własne racje, a co gorsza podzielił zaobserwowanym obrazem z innymi.

Wciąż ubrana w strój do ćwiczeń, szłam korytarzem, aby przebrać się w kabinie, gdzie nikt nie będzie mógł oceniająco spojrzeć na zagojone cięcia.

Dzwonek zadzwonił kilka sekund temu, dlatego korytarz był przepełniony uczniami. Odniosłam dziwne wrażenie, że większość z nich się na mnie patrzy. Nie dziwiło mnie to, iż miałam na tym punkcie obsesję. Od zawsze wydawało mi się, że wszyscy obserwują każdy mój ruch, lecz teraz było inaczej. Teraz była to prawda.

Przyspieszyłam kroku, wchodząc do toalety i zamykając się w kabinie, która stała się moim bezpiecznym miejscem. Wyciągnęłam z plecaka złożony w kostkę mundurek, przebierając się. Zastanawiałam się przy tym, co takiego przykuło do mojej osoby uwagę połowy uczniów. Dla upewnienia sprawdziłam w małym lusterku czy nie mam niczego na twarzy, lecz nie zauważyłam niczego nietypowego.

Toczącą przeze mnie w głowie walkę, przerwały głosy dziewczyn wchodzących do łazienki. Od razu rozpoznałam wśród nich drażniący uszy głos Megan.

– Jest irytująca.

– Racja. Nie mogę uwierzyć, że Luke zwraca uwagę na kogoś takiego – powiedziała ze słyszalnym obrzydzeniem Megan.

We don't want to be savedWhere stories live. Discover now