Rozdział 8. Koszmar.

32 7 0
                                    

Kiedy zacząłem podchodzić do tego mężczyzny ten zaczął uciekać. Zawołałem Johna zaczynając szybko biec za mordercą. Goniłem mordercę nie robiąc przerw. Byłem w każdej chwili gotów do wyciągnięcia pistoletu i postrzelenia go. W pewnej chwili ten człowiek odwrócił się i strzelił. Gwałtownie stanąłem. Ruch był na tyle gwałtowny, że upadłem na plecy. Usiadłem i odwróciłem się w szoku. Zauważyłem Johna który po chwili zastrzelił mordercę. To wszystko działo się... Bardzo szybko przez co w szoku położyłem się na ziemi łapiąc nerwowo głębokie wydechy. Podskoczyłem gdy ktoś złapał mnie za ramię. Spojrzałem. Był to Lestrade. Kiedy przyjechała karetka opatrzyli rękę Johna, a mnie okryli kocem. Ten morderca dostał w tętnice. Wykrwawił się na miejscu. Głowa mnie bolała z tego wszystkiego. Zabrali nas do szpitala. Johnowi opatrzyli rękę, a mi podali chyba dwa razy lub trzy środki uspokajające. Gdy tylko wróciłem z Johnem po dwóch godzinach w szpitalu usiadłem od razu zmęczony w fotelu. John jak to on wziął swojego laptopa po czym zaczął pisać na swoim blogu. Gdy skończył zamknął komputer, zjadł na szybko kanapkę po czym poszedł do swojego pokoju spać. Ze zmęczeniem zdjąłem buty oraz płaszcz który rzuciłem niedbale na fotel Johna. Ułożyłem się wygodniej w swoim fotelu. Nawet nie wiem kiedy pochłoną mnie sen spowodowany zbyt wielką dawką adrenaliny. Piłem kawę w między czasie czytałem gazetę siedząc w salonie na Baker Street za biurkiem. John wracając z zakupów musiał sprawdzić pocztę bo jakieś mu maile przychodziły ciągle. Spojrzałem słysząc huk zamykania drzwi. Po chwili wściekły jak bąk wszedł John i rzucił jakąś kopertę na swój fotel. Poszedł do kuchni rozpakować zakupy. Ja jak to ja. Podszedłem i chwyciłem kopertę. Przyjrzałem się jej. Teraz się domyśliłem czemu John się wkurwił. Wezwanie z wojska. Wyjąłem list z koperty.

-Doktorze Watson. Błagamy o pomoc w naszej armii. Wstyd nam prosić o pana pomoc ale... Brakuje nam niestety ludzi. Szczególnie lekarzy wojennych. Za pomoc armii zostanie pan bardzo hojnie nagrodzony.- Przeczytałem cicho po czym spojrzałem gdy pudełko z jajkami upadło na ziemie, a John zaczął klnąć i uderzać w blat. Podszedłem do niego i złapałem jego nadgarstek. Mój jedyny przyjaciel rozpłakał się. Przytuliłem go sam nie wiem czemu. Jednak znałem go na tyle dobrze, że taki list powoduje koszmary przez stres pourazowy. Usadowiłem go w jego fotelu po czym posprzątałem kuchnie z rozbitych jajek. Po skończeniu zabrałem ze swojego pokoju koc. Usiadłem w swoim fotelu i poklepałem kolana. John bez słowa na nich usiadł przytulając się do mnie niczym mała koala. Okryłem nas kocem. Następne co ujrzałem to chwila kiedy Watson poprawiał swój wojskowy mundur. Chwyciłem jego plecak i obaj zeszliśmy na dół. Przed wyjściem z Baker Street 221b czekali wszyscy. Molly, Graham, pani Hudson, a nawet mój brat. Każdy się z nim żegnał i życzył powrotu z tej męczarni. Kiedy tylko z Johnem wyszliśmy z naszego domu zauważyłem nie taksówkę jak zawsze, a furgonetkę wojskową. Podałem mu jego plecak na co ostatni raz go przytuliłem na pożegnanie. Gdy odjeżdżali błagałem by John wracał szybko cały i zdrowy. Nie wiem jak długo Johna nie było. Zacząłem z dnia na dzień coraz bardziej panikować. Chodząc po mieszkaniu niczym lew w klatce stanąłem słysząc pukanie. Po chwili weszła właścicielka mieszkania.

-Kochaniutki ktoś do ciebie.- Powiedziała kobieta nieco zdenerwowanym tonem po czym mężczyzna wszedł do mojego i Johna mieszkania. Od razu zauważyłem wojskowy mundur. Pani H zostawiła nas samych.

-Witam panie Holmes. Generał Martin White. Byłem generałem pana przyjaciela doktora Johna Watsona. Wyprzedzę pana pytanie. W czasie wojny wielu zginęło. Nie mamy pewności czy pan Watson też.- Powiedział mężczyzna. Momentalnie weszła pani Hudson. Ostatecznie we trójkę pojechaliśmy do szpitala. Po drodze zadzwoniłem do Lestrade'a oraz Molly. Nie chciałem sam identyfikować... Zwłok. Na miejscu wszyscy których prosiłem stali przed drzwiami kostnicy. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka. Zamknąłem drzwi nim ktoś za mną wszedł. Chciałem w tym być sam. Sprawdzałem najpierw ciała w lodówkach. Nikt z nich nie był Johnem. Zostały trzy stoły z zakrytymi zwłokami. Podszedłem do pierwszego i odkryłem twarz. To nie John. Druga osoba to też nie on. Czułem, że zaraz zemdleje z nerwów. Odkryłem trzecie ciało... Moje serce stanęło. To... To był on. Momentalnie z mojego gardła wyszedł głośny, przerażony krzyk. Otworzyłem gwałtownie oczy siadając również gwałtownie. Spowodowało to mój upadek z fotela. Ciężko oddychałem, a z moich policzków spływały łzy. Serce mnie cholernie bolało. Podskoczyłem z krzykiem czując czyjąś dłoń na nadgarstku i dwa palce przy szyi. Spojrzałem. Widziałem twarz przerażonego Johna. Rozpłakałem się. Rozpłakałem pierwszy raz od wielu lat. Mój jedyny przyjaciel przytulił mnie na co wtuliłem się w niego płacząc bez przerwy.

-Sherlock. Sherlock spokojnie to był tylko sen. Masz za wysoki puls. Chodź.- Powiedział John po czym pomagając mi wstać zabrał mnie do swojej sypialni. Zostawił mnie nie wiem na ile. Abym nie upadł na ziemie usiadłem na łóżku. Czułem, że nogi mam jak z waty. Watson po chwili wrócił z moją piżamą. Kiedy John szykował miejsce dla mnie ja przebierałem się drżąc jak galareta. Gdy tylko się położyliśmy do łóżka wtuliłem się mocno w Johna. Nie wiem sam czemu miałem taki koszmar. Ostatni raz płakałem kiedy... Rudobrody został uśpiony. Słuchając bicia serca Johna moje serce się uspokoiło. Przynajmniej czułem, że żyje.

Zagadkowy DetektywWhere stories live. Discover now