Valentina wyciągnęła kluczyki ze stacyjki w samochodzie ściskając je w swojej dłoni. Opadła ociężałą głową do tyłu uderzając o zagłówek fotela. Westchnęła ciężko przymykając powieki.
Uspokajała swój oddech w ciszy jaka ją otaczała. Była sama po środku dużego parkingu, na którym było tylko kilka aut. Budynek znajdujący się przed nią w jednej chwili zaczął wydawać się ogromny, mimo że był to prywatny szpital psychiatryczny poza miastem. Panował zupełny mrok, który tylko w nielicznych momentach rozświetlony był poprzez latarnie. Wokoło znajdował się las, a całe to miejsce wydawało się być przerażające.
Dziewczyna sięgnęła do lusterka przeglądając się w nim, a dokładnie próbując dopatrzeć się śladu po uderzeniu sprzed kilku godzin. Na szczęście miała tylko lekkie zadrapanie na kości policzkowej.
Wyszła z samochodu zamykając go przyciskiem. Złapała za ramię czarnej torebki przemierzając w ciszy plac.
Powinna już dawno tu przyjechać odkąd tylko w jej ręce wpadł stąd list zaadresowany do jej męża.
Jednak Valentina pragnęła ufać Vincentowi, aż do dzisiejszego dnia, w którym przekroczył wszelkie granice. Uderzył ją. Po raz pierwszy ktoś to zrobił. Poczuła się wtedy zepsuta, jakby on pokazał jej jednocześnie upokorzenie i ból. Pokazywał jej piękno, później przemieniając je w obrzydzenie.
Telefon dziewczyny zaczął dzwonić. Przystanęła przed przeszklonymi drzwiami spoglądając na wyświetlacz. Dostrzegając na nim numer matki zmarszczyła w zdziwieniu brwi przeciągając zieloną słuchawkę.
— Mamo? — odezwała się pierwsza.
Usłyszała odetchnięcie po drugiej stronie oraz rozmowy w tle, które świadczyły o obecności sporej liczby osób wokół niej.
— Kochanie, gdzieś ty się podziewała? — zapytała już z ulgą starsza kobieta.
Brunetka na chwilę odsunęła telefon od ucha przyglądając się liczbie powiadomień na nim. Prawie wszystkie były od Calvaro, a także inne od jego matki czy jej rodziców. Wydawało jej się, że nikt nie dzwonił, ale to może ona nie słyszała ich wiadomości świadomie.
— Valentino? — usłyszała z powrotem głos Christiny.
— Muszę coś załatwić, wrócę później do domu.
— Och, dzięki Bogu. Vincent się o ciebie martwi. — odezwała się ponownie.
— Mamo, nie wrócę do niego. — odpowiedziała dziewiętnastolatka pewnie oraz stanowczo. — Wrócę do was. — dodała.
Nie zamierzała wracać do jego mieszkania tak samo jak równie mocno nie chciała go teraz widzieć.
Rozłączyła się chowając komórkę do kieszeni płaszcza. Rozejrzała się dookoła wreszcie wchodząc do środka.
— Dobry wieczór, ja do doktor Flawii Mikkelsen. — powiedziała stając przy recepcji i opierając się rękoma o blat.
Z papierów uniosła wzrok na nią starsza kobieta w okularach. Spojrzała przelotnie na brunetkę powracając z powrotem do pisania.
— W jakiej sprawie? Doktor nie przyjmuje o takich godzinach. — odpowiedziała jej nie zwracając uwagi na Valentinę.
Kobieta zaczęła wstukiwać głośno klawisze przepisując liczby z kartki.
Brunetka nie sądziła, że może zostać źle potraktowana w chwili, w której pragnęła jedynie poznać prawdę. Uśmiechnęła się do blondynki przez łzy.
— Leczy mojego męża, Vincenta Calvaro naprawdę potrzebuje z nią porozmawiać. — powiedziała błagalnie ściskając swoje wargi.
Kobieta zza lady odchrząknęła głośno prostując się na obrotowym krześle.
CZYTASZ
Zobowiązani życiem 18+
RomanceWszystko co z zewnątrz wydaję się piękne, w środku jest martwe