18) Ufam Ci.

6.1K 156 18
                                    


Od ostatniej konfrontacji z Lucasem minęło kilka spokojnych dni. Czułam się o wiele lepiej, gdy wiedziałam na czym konkretnie stoję. Moja rodzina nie ma pojęcia o dziwnych liścikach, a tym bardziej, nie wiedzą, że działalność rodziny Ferro, nie jest do końca legalna. Tak na dobrą sprawę, sama nie wiedziałam czym dokładnie się zajmują. Muszę też przyznać, że ta informacja trochę mi ciąży na głowie. Odkąd pamiętam, zawsze stawałam po tej dobrej stronie, pomagałam słabszym i gdy widziałam różne oszustwa pierwsza biegłam do walki, a teraz? Teraz jestem przyszłą żoną krętacza, który co gorsza stał się dla mnie czymś w rodzaju przyjaciela. Jestem rozdarta bo nie mogę nic z tym zrobić. Z racji, że nie mam komu się wygadać, łapię jeden z dzienników i zapisuje każde nawet najmniejsze uczucie, niepewności. Czy się boję? Może nie o siebie, ale o rodzinę i przyjaciół już tak.

Pomiędzy rozmyśleniami nad wszystkimi dziwnymi sytuacjami, nie uciekłam od szkoły i codziennych treningów. Zaprojektowałam nawet budynek w bardziej starodawnym stylu.

Był wczesny ranek, dzień moich urodzin. Nakarmione i szczęśliwe króliki wylegiwały się w promieniach słońca. Suknia przyszła rano gotowa do użytku. Była po prostu niesamowita, długi rozkloszowany materiał opadał do samej podłogi. Ciemno zielony kolor przeplatał się z czarnymi elementami. Nie posiadała ramiączek, a piękne zdobienia w okolicy dekoltu. Do tego dorobiona została długa peleryna w tym samym kolorze, ciągnąca się z tyłu wraz z suknią. Długa diamentowo szafirowa kolia, oraz kolczyki do kompletu. Nie zabrakło szpilek i długich rękawic w odcieniu czerni. Na razie zawiesiłam ją na wieszaku, było wcześnie, a impreza rozpoczynała się późnym wieczorem.

Zapowiadało się urwanie głowy, za dobrą godzinę, moja święta trójca, składająca się z Kitty, mamy i Pani Ferro, wejdzie do tego oto pokoju z i wyciągnie mnie do fryzjera oraz kosmetyczki. Przed tym jednak mogę spokojnie wylegiwać się na łóżku w piżamie, jedząc lody i oglądając serial. Według moich rodziców, osiemnaste urodziny powinny być huczne i takie, aby każdy wiedział, że jestem ich córką. Z jednej strony urocze, ale z drugiej chcę zostać w domu. Tak, czasem lubię marudzić.

Gdy już udało mi się wkręcić w serial, w tym najciekawszym momencie drzwi otworzyły się z hukiem.

-No gwiazdeczko, gotowa? - Zachichotała Pani Ferro. - Widzę, że nie bardzo. - Jej wzrok powędrował na moją suknię. - Jest przepiękna, dzisiejszego wieczoru będziesz błyszczeć! - Westchnęłam.

-Tak, wszyscy mi to mówią. - Stwierdziłam z dezaprobatą. Kobieta podeszła bliżej.

- Spróbuj uznać to za przygodę? Może za kilka lat, będziesz przyjemnie wspominać dzisiejszy wieczór, może być też tak, że okaże się niesamowicie zabawną historią. - Usiadła na łóżku obok.

-Postaram się, wie Pani mimo wszystko jestem typem introwertyka. - Wyszeptałam do niej.

-Powiem ci, że ja też. - Również wyszeptała, obie się zaśmiałyśmy. - O mój ogrodzie! Kocham ten serial! - Zawołała uradowana spoglądając na telewizor. - Posuń się, jeszcze chwila nas nie zbawi.

Tak jak powiedziała tak zrobiłam.

-O mój ogrodzie? - Powtórzyłam jej słowa.

-No pewnie, o mój boże jest przereklamowane, a ja kocham ogrody. - Oparła się plecami o ścianę. - Ogrody to moje życie.

W ten oto sposób minęło nam kolejne pół godziny, przez co później ogarniałam się w zawrotnym tempie. Nie żałowałam, bo czas spędzony z mamą Lucasa, nigdy nie należał do straconych. Ta kobieta jest niesamowita, podziwiam ją za pogodę ducha i ten wieczny optymizm, którego mi często brakuje.

---

Po całym dniu spędzonym na robieniu włosów, makijażu oraz paznokci jestem całkiem wykończona. Siedzę na łóżku z pięknie ułożonymi, długimi, brązowymi włosami, śliczne loki luźno opadają na moje ramiona, część z nich została związana w wysoki kok, niektóre pojedyncze pasma luźno zwisają na twarz. Paznokcie i kolorowe cienie, pięknie zgrywają się z całą suknią. Jednym słowem zmarnowany czas, nie był do końca zmarnowany.

Black Lady // ZAKOŃCZONA //Donde viven las historias. Descúbrelo ahora